Tylko ja. Sama. Ciężko zarobione pieniądze na pierwszy rok, przynajmniej nie poszły na marne. Chciałam się starać jak tylko mogę. Musiałam. Powolnym krokiem, podążałam przez mury Aretuzy, słynnej szkoły dla czarodziejek na wyspie Thanedd. Tu było zupełnie inaczej. Piękne ogrody wokoło, umilały ceglane mury zamku, obrośnięte mchem. Przy ogrodach kręciło się wiele młodych dziewcząt. Widziałam jak się na mnie patrzyły, jak prześwietlały wzrokiem to... co zakryłam czarną szatą, brudną od mokrej słomy na której ostatnio spałam. Nienawidziłam takiego wzroku. Kiedy upuszczały koszyczki z pachnącymi ziołami i szeptały coś do siebie, wytrzeszczając przy tym wielkie oczy w moją stronę. Przez resztę drogi patrzyłam pod nogi, nie chcąc oglądać krajobrazu, gdy psuje mi go szydercze zachowanie tych wywłok. Byłam zdenerwowana. Szybko weszłam przez bramę. Kiedy wyciągnęłam pieniądze z pod płaszczyka, strażnicy wpuścili mnie z uśmiechem na twarzy. Nie odwzajemniłam gestu.- Młoda Adeptka, długo u nas zabawisz? - zapytał puszczając mnie przodem. Ogrody wewnątrz zamku były jeszcze bardziej okazałe, niż za murami. Na drewnianych ławkach siedziały, starsze adeptki, może być że nawet absolwentki. Ławki były ślicznie wyrzeźbione z metalowymi elementami.
- Oby. - Bez uśmiechu pognałam dalej naprzód. Dopiero po chwili zoorientowałam się że strażnik skręca. Musiałam się cofnąć z wstydem patrząc na obserwójące mnie adeptki. Przeszliśmy przez murowany łuk, do mniejszego Patio. Stały tam dwie ławki, jeden marmurowy stoliczek i śliczna fontanna. Wystawały z niej, cztery marmurowe delfinki, porośnięte mchem. Na ławce siedziały dwie kobiety. Od razu widać było że są to czarodziejki. Jedną z nich poznałam. Tissaia de Vries. Wytworne ubrana, okrywał krótki płaszcz z fioletowej kamchy, oprymowany futrem z popielic. Dużo się o niej mówiło w Vengerbergu, jak i w całym Aedirn, słynna rektorka Aretuzy i inne bzdety. Przynajmniej wtedy tak uważałam, do czasu kiedy zobaczyłam ją na tej ławce, w murach tego zamku o którym tyle słyszałam, i marzyłam. Zrobiła na mnie wrażenie. Zupełnie odwrotnie było z kobietą obok czarodziejki. Na szyji nosiła zielony diament, pasujący do zielonej sukienki rozciętej do połowy uda. Kasztanowe włosy, zostały spiętę żółtą wstążką z elementami złota. Nie zrobiła takiego wrażenia jak Tissaia. To napewno.
- Dziewcze zapłaciło, Pani.- strażnik uśmiechnął się do czarodziejki. Poprawiła dekolt fioletowej sukni patrząc na mnie, jakby czegoś wyczekując. Po chwili strażnik stuknął mnie łokciem w ramię. Był silnym i barczystym mężczyzną, więc mocno to odczułam.
- Yennefer, urodzona w Aedirn, dokładnie Vengerbergu. Przyjechałam tu uczyć się sztuki magicznej.- Spojrzałam na strażnika, rozumiejąc że właśnie o to mu chodziło, kiedy w uśmiechu delikatnie ukazał krzywe zęby. Kobieta znów poprawiła kołnieżyk, miała chyba obsesję na punkcie pożądku.
- Jeśli wpłaciłaś odpowiednią sumę, zajmę się tobą. Yennefer tak?- Zawachała się czarodziejka wstając z ławy.
- Tak Yennefer- wymusiłam niezauważalny uśmiech, jednak miałam wrażenie ze go dostrzegła. Podeszła do mnie patrząc.. tam gdzie nie chciałam. Wystający punkt z moich pleców przykówał również uwagę kobiety w zielonej sukni. Zmieszana naciągnęłam płaszcz, starając się bardziej zasłonić moją wadę. Widząc to, Tissaia de Vries odwróciła wzrok, podążając powoli w stronę łuku.
- Chodź za mną Yennefer. Fridia zwołaj dziewczęta do sali, poprowadzę dziś dodatkowe godziny.- kobieta tylko uśmiechnęła się do czarodziejki, ruszając przed nas. Zapewnie po to aby wykonać polecenie rektorki. Teraz byłam pewna, że nie jest jeszcze absolwętką. Wolnym krokiem, nie wychodząc przed rektorkę podążałam za nią. Niedługo potem strażnik nas opuścił. Kiedy spacerowałam z Tissaią po ogrodach, spojrzenia dziewcząt były inne. Miały w sobie więcej szacunku. Doszłyśmy do mostu, zbudowanego z szarych cegieł, pokrytego czerwoną dachówką.
- Z jakiego rodu pochodzisz?- Zapytała czarodziejka, obracając w palcach kawałek materiału sukni.
- Jestem kwarteronką- Widząc że nie zrozumiałam jej pytania odwróciła wzrok, w stronę popołudniowego słońca, oświetlającego Thanedd. Tak naprawdę, rozumiałam pytanię, jednak krzywdzące dla mojej reputacji byłoby to gdybym powiedziała że nie pochodzę z bogatej rodziny. Przeszłyśmy przez ruiny elfiej architektóry stając przed gmachem o czterech wieżach..
CZYTASZ
Ciernie Agrestu../ Yennefer Trylogy/ Wiedźmin
FantasyPierwsza część trylogi ,, Bez i Agrest" opowiadającej o moim poglądzie na historię Yennefer. Pierwsza część czyli ,, Ciernie Agrestu" opowiada o jej młodości, pierwszych magicznych osiągnięciach oraz o przygodach w Aretuzie. Zapraszam do czytania<...