bezwzględność

28 6 0
                                    


W ciemną czwartkową noc Sauli jak zwykle siedział w pracy w przydrożnej knajpie na obrzeżach Modesto. Zmywanie naczyń i obieranie warzyw wydawało się być dla niego czymś co lubił, jednakże nie było szczytem jego marzeń. Lokal był pełen nietrzeźwych już klientów odbijających się o ściany i trwoniących pieniądze w automatach z piłeczkami kauczukowymi. Jak co wieczór godzinę przed oficjalnym zamknięciem zjawił się szef - Adam. Wysoki brunet o niebieskich oczach i nieziemskim uśmiechu, do którego Sauli miał pewną słabość. Mężczyzna podszedł do niższego od siebie pracownika i kokieteryjnie przejechał świeżo umytymi dłońmi po jego karku.

-Po zmyciu tych wszystkich garów zapraszam cię na browarka do mnie -uśmiechnął się nie dając mu chwili na odpowiedz wyszedł z kuchni wchodząc do sali gdzie zobaczył jego. Mężczyznę swoich marzeń. Dość niskiego wzrostu farbowany blondyn siedział przy jednym ze stolików. Nie był jednak samotny, każdego wieczoru towarzyszył mu jego ulubiony kufel ciemnego piwa z którym każdy wieczór zdawał się ciekawszy. Siedział jak zwykle wpatrzony w okno, poza życiem innych ludzi nie miał innych zainteresowań. Wiedział niestety, że przez to że stracił niedawno prace może nie starczyć mu na więcej piw. Zdesperowany zaczął knuć plan w jaki sposób zdobyć szybko i łatwo trochę zielonych banknotów. Adam zdecydowanym krokiem podszedł do chłopaka, dosiadł się nic przy tym nie mówiąc

- Czego chcesz - burknął nie zwracając na niego uwagi -..nie mam kasy, spierdalaj leszczu.


-Uważaj do kogo mówisz kochaniutki.. -delikatnie oblizał wargi łapiąc z nim kontakt wzrokowy -Postawić ci kolejnego browca? -przejechał dłonią po jego policzku


- A co z tego będziesz miał, co - wzruszył ramionami -..czego chcesz? No chyba nie powiesz mi, że z dobroci stawiasz browce?
-Z dobroci to ja stawiam co innego hehe -powiedział pewnie wyjmując grzebień i przeczesując swój wąsik. Towarzysz mierzył go wzrokiem. - Jeśli o to ci chodzi to musisz wiedzieć, że nie jestem taki łatwy.. a przynajmniej mój portfel taki nie jest.

 Sauli przyglądał się tej sytuacji z boku. Nie był zadowolony. Złość kipiała w nim aż zanadto. Chwycił łyżkę do zupy i pognał do nich.

 -CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?!- krzyknął

- Kim ty jesteś, ziom? 


-Poczekaj blondynku słodziutki -brunet przewrócił oczami spoglądając na Koskinena

 -Znowu mi na klientów z chochlą startujesz? -spytał oburzony

-A ty co sobie wyobrażasz? Adam, ile razy na boku będziesz jeszcze kogoś miał? Który to już w tygodniu? Powoli zaczynam mieć tego po kokardę!!!- wymachiwał łyżką- A co do tej chochli, przecież to prezent od ciebie najdroższy

Ratliff przyglądał się całej scenie dość znudzony, lepsze widział w ukrytej prawdzie.

- Zerwij ze swoim chłopakiem, jestem znudzony..-wywrócił oczami.

-Jeżeli pójdziemy na zaplecze to się zastanowię -przejechał palcem po wardze nowo poznanego towarzysza ignorując przy tym swojego chłopaka

-Ja wciąż tu jestem Adam- powiedział oburzony- Ale masz racje ignoruj mnie....- rzucił łyżką i sciagnal gumowe rękawice- Resztę ty zmywasz leszczu!

-Jeszcze raz tak do mnie powiesz szczurze to cię zniszczę pojebie -rzucił w niego pustym kuflem który stał na stole. Był oburzony. 

-Śpisz na wycieraczce od dziś i bez dostępu do telewizora!- powiedział i wkurwiony zniknął za drzwiami od kuchni.

-Ja tam dziś śpię z tobą.... -powiedział uwodzicielskim szeptem do Tomasza powoli wstając z krzesła, nowo poznany chłopak zrobił to samo, po czym udali się na zaplecze knajpy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 22, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Prawo DżungliWhere stories live. Discover now