Początki #1

617 15 59
                                    

  Zbliża się koniec roku szkolnego.
Wciąż jesteś sama, wszyscy uczniowie w szkole cię nie lubią przez twą nieśmiałość i naprawdę dużą wrażliwość. Łatwo było cię doprowadzić do smutku, a co gorsza, do łez. Ale nie poddawałaś się i mimo nienawiści ze strony innych, nie poddawałaś się.

> kilka tygodni później (wybaczcie time skip XD) <

  Nauczyciele zapronowali Ci udział w konkursie fizyczno-chemicznym, musiałaś zbudować jakąś użyteczną machinę.
"No to nieźle. Świetnie się wpakowałam. Ciężko będzie coś zbudować, ale może uda mi się odtworzyć mój stary projekt..." mówiąc do siebie pod nosem, otwierasz mieszkanie i wchodzisz do środka. Jak zwykle, nikt cię nie powitał... 'Oh no tak... Przecież rodzice zginęli w wypadku samochodowym ładne 5 lat temu... Czego ja oczekiwałam..?'.
  Godzinę po zjedzeniu obiadu zeszłaś do piwnicy, w biegu zarzucając na siebie swój biały, fartuch roboczy. Na dole otwierasz zakurzony pokój.
  Zapalasz światło a z jakiejś dziwnej rzeczy, ściągasz ciemno szarą plandekę i rzucasz ją na podłogę. Heh, tyle wspomnień przychodzi Ci do głowy... Ale musisz podjąć się wyzwania. Nagrodą główną za wygranie konkursu jest równe półtora miliona dolarów, z taką sumą pieniędzy mogłabyś spełnić swoje marzenie i zostać sławnym jeźdźcem, nie tylko świetnym fizykiem.
"Dobrze. Pora brać się do roboty. Ten teleporter na bank zadziała. Wierzę w to. Eh, mam nadzieję że na konkursie nikt nie będzie miał pożyteczniejszej maszyny... Bardzo potrzebowałabym tych pieniędzy... Już prawie brakuje mi na jedzenie, a co dopiero opłacić rachunki za prąd, wodę, światło... Jutro sobota, mogę spokojnie pracować całą noc..." i tak jak powiedziałaś, pracowałaś przez całą noc. Ciężko pracowałaś, skończyłaś teleporter. Chwytasz swój smartfon.
"11:11... [ziewasz] Jutro sprawdzę czy teleporter działa, albo może jeszcze dzisiaj... [ziewasz ponownie] Muszę napić się kawy, może trochę się obudzę..."

   >następnego dnia<

  Wstał piękny, nowy dzień. Jest już niedziela. Na twoje szczęście teleporter działa, nawet lepiej i wydajniej niż sądziłaś. Wstajesz z łóżka o 6:00 rano, idziesz do toalety umyć twarz i załatwić swoje codzienne, poranne potrzeby.
6:30 rano - jesz śniadanie. Masz tylko chleb i wędlinę. Zjadasz około 8 kanapek.
7:15 rano - ubierasz się w łazience. Zakładasz wygodny stanik w (Y/fc) kolorze, burgundowe rurki i swoją ulubioną koszulkę w (Y/fc) kolorze.
7:30 rano - szybko zakładasz czarne adidasy i wychodzisz na poranny bieg w parku. Biegasz przez godzinę.

      >w dniu konkursu<
  Jedziesz konno poboczną drogą do domu kultury. Koń którym się opiekujesz w stajni swojej idolki ciągnie za sobą nie taką ciężką przyczepę z plandeką, a w środku przypięty pasami teleporter.
  Przyjechałabyś samochodem ale owego nie posiadasz, a przyjaciół, ani znajomych, także nie masz.
  Masz na sobie swoje wysokie do kolan czarne buty jeździeckie, czarne rurki, swoją długą za biodra koszulkę w (Y-fc) i biały płaszcz roboczy. Kasku oczywiście nie założyłaś bo przecież cię na to nie stać, więc musiałaś wyjechać dwie godziny wcześniej tylko dlatego że jedziesz stępem, przez miasto.
  Nareszcie dojeżdżasz do domu kultury, jesteś pierwsza ze wszystkich uczestników. Akurat przyjechał jeden z sędziów. Jest to wysoki szkielet, nosi czarny golf, ciemno szare spodnie i lakierowane czarne buty, a także biały płaszcz roboczy. Dostrzegasz że od jego lewego oczodołu ciągnie się pęknięcie w górę czaszki, od prawego oczodołu, w dół. Witasz się nieśmiało, szkielet patrzy na ciebie naprawdę zaskoczony że przyjechałaś godzinę przed. Decydujesz porozmawiać.
  Stajesz obok, nie schodząc z konia podajecie sobie ręce, a ty spadłaś w jego objęcia. Zarumieniłaś się cholernie mocno, twoja twarz jest teraz cała czerwona, 'that's so awkward...', myślisz po angielsku, bo inaczej nie da się opisać tej sytuacji.
"Oh, powinnaś bardziej na siebie uważać młoda damo. Jesteś uczestniczką konkursu, nieprawdaż?"

  Mężczyzna uśmiecha się do ciebie uspokajająco i pomaga Ci stanąć na własnych nogach, a ty nieśmiało mu za to dziękujesz. Wygląda na dżentelmena, zachował się wobec Ciebie jakbyście się już kiedyś poznali.

"Jak się nazywasz, młoda damo?" Zapytał cię ze spokojem w głosie.

"Jestem (Y/n) (Y/s), mieszkam dosyć daleko stąd, na samym końcu miasta... Nie mam samochodu więc właścicielka stajni w której pracuję pozwoliła mi wziąć jednego z koni... Mieszkam sama... A pan to...?"

"W.D Gaster. Możesz mi mówić Gaster, (Y/n). Pomogę Ci wnieść twój projekt na salę." I po chwili ściągnął twój projekt z przyczepy i ostrożnie wniósł go do środka. 'Jaki słodki... I kochany...
  HOLA HOLA KOBIETO W TEJ CHWILI SIĘ OGARNIJ, DOPIERO GO POZNAŁAŚ!' Przywiązujesz konia przy płocie i wchodzisz za Gasterem, rumieniąc się lekko.
  Czekaliście tak razem i rozmawialiście. Dowiedziałaś się, że ten sympatyczny, słodki i kochany potwór to jeden z sędziów. Ale dlaczego nagle tak on Ci się podoba.
  Wiesz tylko jedno, JAKIM KURDE CUDEM WCZEŚNIEJ NIE ZNAŁAŚ TEGO SEKSOWNIAKA??? (Jezu wiem, zjebałam XDDDDD NIE BIJCIE XDDDDDDDDD)

             >w trakcie konkursu<
  Twoja kolej. Podszedł ten prze słodki potwór, Gaster, i troje ludzi. Opowiedziałaś o swoim projekcie i zaprezentowałaś jego działanie.
"Ten teleporter świetnie działa w każdej temperaturze, porze dnia i roku. Jego zasięg jest narazie ograniczony do dziesięciu tysięcy metrów, ale wciąż nad nim pracuję. Może także przenieść dany obiekt do drugiej komory, tej samej maszyny."
  Zaprezentowałaś to na jabłku. Sędziowie byli w szoku, nigdy nie myśleli że to w ogóle możliwe zbudować działający teleporter o tak wielkim zasięgu.
  Po 15 minutach narady, ogłoszono wyniki. Król Asgore wywołał cię na scenę, co oznacza że wygrałaś! Możesz być teraz z siebie dumna. Nareszcie możesz spać spokojnie. Ludzie Ci klaskali, prasa zrobiła zdjęcia tobie, sędziom i królowi.
 

  Po całym przyjęciu Gaster zaciągnął cię za scenę, chcąc przez chwilę porozmawiać. Zgodziłaś się, bo czemu nie? Niespodziewanie poczułaś lekki chłód na dłoni, ON TRZYMAŁ CIĘ ZA RĘKĘ, otrząśnij się (Y/n)! Pokaż się z jak najlepszej strony! To twoja szansa poznać się lepiej i umówić się na spotkanie!
  Ale nagle Gaster odezwał się poważnym tonem...
"Panno (Y/n), gratuluję wygranej. Ale, czy wie pani że teraz zyska pani pracę w podziemiu? Ma pani gdzie mieszkać? Mogę udzielić pomocy." i w tym momencie lekko się zarumienił.
  Szczerze to nie możesz już wrócić do swojego domu, czekają już tam zbóje, to więcej niż pewne... Zobaczyli cię w telewizji i internecie jako zwycięzcę konkursu fizycznego. Jeżeli wrócisz, kto wie co Ci zrobią. Więc najprościej w świecie zgadasz się na jego ofertę pomocy. Zamieszkasz z nim, ze swoim przyszłym współpracownikiem. Kto wie, może on poczuje to samo co ty do niego teraz? To byłoby wspaniałe współżyć z kimś kto pomógł Ci aż tak bardzo. Trzymając go za rękę, wychodzisz z nim przed dom kultury i odwiązujesz konia od płotu. Gaster powoli idzie a ty tuż obok niego, prowadząc konia. Dobrze że przyczepa ze stajni już czeka.
  Pracownicy zabierają konia, a ty idziesz u boku Gastera do jego domu, do podziemia. Właśnie zaczynasz nowe życie. Masz wielką nadzieję na to, że Gaster cię pokocha. I pamiętaj kim jesteś, jesteś (Y/n) (Y/s) i nigdy się nie poddajesz.

1112 słów książki, woah. Mam nadzieję że rozdział wzbudzi waszą ciekawość <3

 Mam nadzieję że rozdział wzbudzi waszą ciekawość <3

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
If Somebody Could Fix Me | Gaster X Reader |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz