my american home

6.1K 530 346
                                    

Jimin


Scott podwiózł nas na naszą ulicę, gdzie mieszkała rodzina Jeon i Lindsonowie. Po przekłuciu języka nie mogłem zjeść obiecanej pizzy, więc odpuściliśmy sobie ją. Jeongguk zaprosił mnie do siebie, więc w końcu uległem i zawitałem w jego skromne progi. Jego rodziców nie było, więc kazał mi czuć się jak u siebie w domu. Poszliśmy najpierw do kuchni, bo zaproponował mi coś do picia. Poprosiłem o wodę. Przyjrzałem się zdjęciom zawieszonym na ścianie w kuchni.

- Twoja mama to amerykanka? - zapytałem, widząc brązowowłosą kobietę o szerokim uśmiechu.

- To moja macocha, ale mówię na nią po prostu "mamo". Tata jest Koreańczykiem, jak moja biologiczna mama.

- Ach, nie jesteś zbyt podobny do ojca. Przynajmniej patrząc po fotografii - powiedziałem, nie chcąc wchodzić za bardzo w prywatne sprawy chłopaka. Rozmowa o rodzicach mogła okazać się niezręczna. Z resztą, sam nie chciałem opowiadać o moich.

- Tata mówi, że jestem kropla w kroplę za mamą.

Poszliśmy do jego pokoju. Miał lekki bałagan, ale nie było tragedii. W kącie stała plazma, a wokół niej pełno było gier na konsole i w końcu też same konsole. Łóżko Jeon miał spore, dwuosobowe, ale walały się na nim nieposkładane ubrania. Miał jeszcze sofę przed telewizorem, no i biurko z komputerem i obowiązkowo szafkę na puchary i medale. Gdy im się przyjrzałem zobaczyłem, że są z różnych zawodów.

- Byłem dobry w dżudo i karate - wytłumaczył. - I skakałem wzwyż. I biegałem na krótkie dystanse.

- Do hokeja to daleko.

- Hokej jest spotem drużynowym, a ja chciałem w końcu móc polegać na drużynie, nie tylko na sobie. Właściwie to na łyżwach nauczyłem się jeździć bardzo późno.

- Hokej jest brutalny - powiedziałem, a on zaśmiał się i podszedł do mnie do tyłu, gdy oglądałem medale. Wziął do ręki jeden. Srebrny.

- To był mój pierwszy. Za bieg na sto - wyjaśnił. - Byłem taki zły, że nie wygrałem.

- Wyobrażam sobie. Chyba nie umiesz przegrywać.

- Po prostu jestem urodzonym zwycięzcą i nie dopuszczam do siebie myśl, że mogę być od kogoś gorszy. Szczególnie w spocie, który kocham - powiedział, a potem zniżył się, by być na wysokości mojego ucha. Jego ciepły oddech powodował u mnie gęsią skórkę. - Już ci mówiłem, że zawsze dostaję to, czego chcę.

- A czego chcesz teraz? - zapytałem, przekrzywiając lekko głowę w jedną ze stron. Pocałował delikatnie skórę na moim karku. Złapał moje przedramię.

- Ciebie chcę, przecież wiesz - powiedział po cichu, znów mnie całując w to samo miejsce.

Zrobiło mi się mega przyjemnie, bo pieszczotom tego rodzaju trudno było się oprzeć. Pozwoliłem mu na jeszcze kilka, mrucząc z ogarniającej moje ciało przyjemności. Jeongguk lizał moją szyję, składał na niej subtelne pocałunki. Nie spodziewałem się, że może być zdolny do takiej delikatności i mile się zaskoczyłem. Dłonie umieścił na moich biodrach i przysunął się bliżej, by zetknąć moje plecy ze swoim torsem. Pocałunki przeniósł w okolice mojego ucha. Wziął między zęby jego płatek.

- Wystarczy - powiedziałem, ale nic sobie z tego nie zrobił. Dalej mnie całował, a ja walczyłem w duchu z samym sobą. Było naprawdę przyjemnie. Dreszcze jeszcze długo po tym nie mogły mnie opuścić. W końcu sam zrobiłem krok do przodu, by się uwolnić, a gdy jego usta oderwały się od mojej skóry poczułem chłód w miejscach mokrych od śliny.

ice ice bby | pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz