1. die Überraschung

1.5K 92 62
                                    

- Ależ nam odleciał! Szanowni państwo, widzieliśmy właśnie skok w granicach rekordu skoczni!

Komentarz spikera został zagłuszony przez ryk niemieckich kibiców dopingujących swoich zawodników na Gross-Titlisschanze; nie bez powodu było ich tam więcej niż zazwyczaj. W napięciu oczekiwali na końcowy wynik; atmosfera tak się zagęściła, że można by zawiesić w powietrzu nie tylko siekierę ale parę kowadeł i... narty.

Karl na parę sekund wstrzymał oddech, obserwując rosnący przy jego nazwisku wskaźnik a tego, co było potem nie umiał opisać.
Gromki wybuch radości przetoczył się przez skocznię niczym fala ogłuszając go; resztą drużyny zamknęła go w ciasnym uścisku i przez chwilę nie mógł złapać powietrza, ciągle nie wypuszczając swoich nart z rąk. Markus i Andreas podnieśli go i posadzili sobie na ramionach a on uniósł je wysoko nad głowę pozdrawiając kibiców i wszystkich świadków tego przełomowego - przynajmniej dla niego - wydarzenia.

Wygrał, wygrał po raz pierwszy. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Jeszcze nikt nigdy nie widział go w takiej euforii, ba - rzadko kiedy ktokolwiek widział Karla oddającego się emocjom. Huk, gwizdy, oklaski i odgłosy wuwuzeli słyszał jak zza światów, miał wrażenie jakby patrzył na czarno-czerwono-złote morze i wystrzeliwujące w górę ręce tysięcy kibiców. Nie pamięta w jaki sposób zszedł z zeskoku, przeszedł kontrolę i dotarł do strefy medialnej, w której nawet nie wiedział co powiedzieć. Udało mu się tylko wykrztusić Unglaublich, ganz unglaublich.

Wziął parę głębokich oddechów zanim wyszedł na koronację. Ludzie przepychali się we wszystkich kierunkach, klepali go po plecach i krzyczeli jego nazwisko. Karl jednak nagle oprzytomniał i zaczął się nerwowo rozglądać i szukać jej wzrokiem, ale wszystkie ręce pchały go w stronę podium więc postanowił, że poczeka.
Kiedy myślał, że emocje już nieco opadły pierwsze dźwięki hymnu narodowego uświadomiły mu, że to dopiero początek. Spod jego zaciśniętych powiek wypłynęło parę gorących łez szczęścia; przy temperaturze poniżej minus dziesięciu zaczęły piec go policzki, ale nie mógł przestać. Głos mu drżał a ręce lekko trzęsły, i nie dbał już o to czy ktoś zauważy jego czerwone oczy; wszyscy już to zrobili. Otarł tylko kąciki z kropli, które przesłaniały mu widok i wtedy ją zobaczył.

Stała niedaleko całego szczęśliwego teamu otoczona ramieniem Markusa; zasłaniała usta dłońmi w grubych wełnianych rękawicach, które przywiózł jej właśnie stąd, z Engelbergu. Policzki miała czerwone od mrozu i aż cała drżała z przejęcia; z kącików oczu porobiły się jej ciemne strużki od łez, które rozmazały tusz. Gdy tylko melodia się urwała wrzasnęła pierwsza i najgłośniej, wyskakując wysoko w górę. Markus wybuchnął śmiechem, a Karl bardzo pragnął ją w tej chwili przytulić, zamknąć w objęciach w zaciszu pokoju, a najlepiej ich mieszkania - miejsca, w którym czuł się najlepiej. Długo jeszcze jednak nie było mu to dane, musiał zadowolić się tylko krótkim pocałunkiem poza kamerą i zniknąć na konferencję prasową, a ona jego kwiatami - w środku zimy, ale co prawda żywymi. Dostawała je po każdym jego podium, nieprzerwanie od osiemnastu lat.

Osiemnaście - Klara myślała o tej liczbie siedząc na hotelowym łóżku i wpatrując się w kwiaty, które postawiła na szafce nocnej. Taka liczba sugerowałaby - nawet jej wydaje się to komiczne - może jakąś parę po czterdziestce lub małżeństwo z długim stażem, ale raczej nie parę dwudziestopięciolatków.

Pewnego zimowego dnia w grudniu 1999 roku mała dziewczynka szusowała po stoku tak szybko, że nawet jej ojciec - zawodowy skoczek narciarki - nie mógł jej dogonić. Jens już wtedy widział w niej wielki talent, który częściowo odziedziczyła po nim a częściowo po jego cudownej żonie, Doreen. Mała śmigała na nartach jakby się na nich urodziła, zdecydowanie przewyższając umiejętnościami przeciętnego sześciolatka.
Jednak sam Weißflog zdziwił się, gdy mała nagle zatrzymała się przy grupce innych dzieciaków; ojciec postanowił zobaczyć, jak mała zareaguje. Ważne dla niego w wychowaniu córki było wskazanie jej dobrych wzorców; ponad wszystko chciał, żeby była dobrą dziewczyną.
Czterech chłopców, na oko niewiele starszych od Klary otoczyło jednego, który stał ze spuszczoną głową.

pläne | k. geigerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz