Szpadle i kasztany

134 13 1
                                    

  
     Walkoń Raskolnikow Euchucek pewnego ranka, jak to miewał w zwyczaju przed ciężką pracą grabarza parafialnego, poszedł wypolerować swój szpadel.
     Jego kryjówką była krypta rodziny Rzukufskich. Usiadł obok resztek ojca Swędzidziurca Rzukufskiego i rozpoczął pucowankę.Polerował szpadel tak mocno, że spuchł mu nadgarstek. Z wysiłku omskneła mu się ręka i uderzył nią w urnę z prochami ciotki Helgegildy, a ta rozbiła się. Jeden z kawałków wyjątkowo niefortunnie wbił mu się w ramię, a z półki wyżej odsunęła się trumna samego Swędzidziurca, wbijając kawałek porcelany głębiej, tym samym odcinając prawą rękę naszego grabarza.
     Niczego nie świadomy Walkoń Raskolnikow wyszedł jak gdyby nigdy nic z krypty. Jego złym nawykiem było zbyt częste wciągnie Apapu Noc w dzień. Krew tryskała wszędzie, ale zaburzone widzenie nie pozwalało zauważyć mężczyźnie zadanych,  przez szczątki rodziny Rzukufskich, obrażeń.Z tego samego powodu, z którego nie zauważył krwotoku, pominął także kasztana zostawionego tam przez lokalnego proboszcza.
     Proboszcz był... specyficzny. Miał obsesję na punkcie kasztanów. Często rzeźbił w drewnie z Kasztanowca, owoce, które były jego pasją. Nieszczęśliwie porzucony kasztan przez delikatny defekt łupinki przy nasadzie, stał się niepozorną zabójczą zasadzką.
     Walkoń nastąpnął na felerny owoc, a jego lewą rękę przebił pręt, wystający z grobu Baltazara Pachy.Pręt był na tyle gruby, że bez problemu odciął rękę od reszty ciała.Raskolnikow nadal w amoku, tylko syknął soczyste ,,kurwa" pod nosem, ponieważ przez upadek ujebał swoje najlepsze ogrodniczki, zakładane tylko na specjalne okazje.
     Jedne co zauważył to to, że zgubił gdzieś swój szpadel, ale spostrzegł to dopiero w połowie drogi na plebanię.Zatrzymał się akurat na przejeździe kolejowym, by przemyśleć gdzie pozostawił swój elitarny oręż. W pewnym momencie, nie wiadomo z kąd, zawiał wiatr, a pozbawiony 10 kilogramów przez odcięcie górnych kończyn,  Euchucek wywrócił się, pozostawiając nogi przełożone przez tory. Jak na ironię losu, spóźniony pociąg z prędkością fiata 126p po zatankowaniu, miał właśnie przejechać przez zgubny dla grabarza przejazd. Najebany maszynista nie zauważył, leżącego Walkonia i przejechał torami,  pozostawiając kończyny dolne grabarza, po przeciwnej stronie niż jego korpus.Siła odrzutu odepchnęła Raskolnikowa, a że plebania stała w dolinie, bez problemu dotoczył się pod same drzwi.
     Ksiądz Haluks, czyli słynny proboszcz, otworzył drzwi i zobaczywszy swojego grabarza, rozradował się. Ale coś mu w nim nie pasowało. Był jakiś inny. Nie miał szpadla, który zawsze wisiał u jego pasa. Zmierzył Euchucka wzrokiem i zamarł w bezruchu. Na jego twarzy pojawiła się zgroza, ale szybko zastąpił ją grymas wściekłości. Otóż za uchem Raskolnikowa znajdował się kasztan. Wytoczył się on z plebani razem z podmuchem, wywołanym przez otwarcie drzwi.
     Proboszcz nie mógł znieść widoku jednego z jego dzieci tuż pod głową lokalnego grabarza. Popędził do swojej kwatery głównej, ale szybko pojawił się z powrotem w wejściu. Cisnął w Walkonia jednym z ulepionych kasztanów krzyży w skali 1:1, jak ten Jezusa, plując w między czasie gwoździami. Grabarz ułożył się wyjątkowo nie fortunnie tak, że wyplute przez Haluksa gwoździe, wbiły mu się w oczy i przytwierdziły go do krzyża.
     Ksiądz w przypływie nieograniczonego gniewu, posiadł siłę 12 napalonych 10-latek i podniósł krzyż razem z grabarzem i cisnął nim w kosmos. Raskolnikow zaczął niczym fryga obracać się wokół własnej osi, posiadając tym samym umiejętność sterowania krzyżem, niby helikopterem. Skierował swój obiekt latający w stronę słońca, bo światło było jedyną rzeczą, którą był w stanie zobaczyć poprzez zalane krwią oczy.
     W tem niebiosa się rozwarły, a do Walkonia przemówił sam stwórca świata. Powiedział, że jest on człowiekiem, który żył jak bohater i zostało przygotowane dla niego specjalne miejsce w niebie. Raskolnikow wleciał w szczelinę swoim krzyżem i tak zakończyła się jego historia.
     Ksiądz Haluks został później prorokiem nowo powstałej religii, która z dnia na dzień zyskiwała coraz więcej wiernych. Walkonism Euchucki stał się jednym z najpopularniejszych wyznań. Dzieci marzyły, aby w przyszłości być takimi jak słynny grabarz, dorośli oddawali mu szacunek z dostojeństwem i pokłonami.

    Walkoń Raskolnikow Euchucek- czyli jak osiągnąć sukces i rozpocząć własny kult.

Owoc kasztanowca |+18| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz