One

23 2 0
                                    


Siedzi cicho w rogu zaciemnionej, prawie bez okiennej, sali i oddycha ciężko. Dziewczyna po serii mocnych i wykańczających uderzeń w worek treningowy, postanowiła zrobić sobie krótką przerwę. Nie zdążyła uspokoić rozszalałego serca, gdy do pomieszczenia wszedł młody, przystojny mężczyzna. Szare włosy były rozczochrane, a fiołkowe oczy zaspane. Dzierżył kosę z potrójnym ostrzem, a szatę z czerwonymi chmurami miał zrzuconą z ramion, przez co widoczna była jego odkryta klatka. Widząc Ikari, zrobił nieprzyjemny wyraz twarzy i warknął pod nosem.

-A cóż to się stało? Księżniczka się zmęczyła? Nie wiem po co Pain cię przyjął, jesteś bezużyteczna! - Normalny ton głosu zmienił się w chamski warkot. Czarnowłosa wstała i z rumieńcem na twarzy opuściła głowę. Chłopak ciągnął wywód dalej. - Taki ktoś jak ty, powinien sprzątać a nie walczyć. Ninja który nie chce zabijać, nie jest ninją!

Coś, a raczej ktoś mu przerwał.  Do mrocznej salki wszedł spokojnym krokiem rudowłosy właściciel rinnegana. Jest on niższy od krzyczącego człowieka o zaledwie parę centymetrów ale wyjątkowo widać tą malutką różnicę.

-Hidan, nie masz czegoś do roboty? Kakazu czeka aż ruszysz się łaskawie z nim po grzesznika. -Zaakcentował ostatnie słowo, chcąc go wygonić z tego miejsca. Posłusznie wyszedł, zganiony jak pies. Pain, bo tak się nazywa mężczyzna, podał lodowatą dłoń dziewczynie i wskazał wzrokiem na wyjście. - Chodź, pora odpocząć.

Wyszli na krótki ale odświeżający spacer wokół bazy. Ikari nie mówiła za wiele, nie chcąc być ukaraną za gadulstwo. Obydwoje nie spodziewali się nagłej zmiany sytuacji. 

Usłyszeli świst i zareagowali natychmiastowo, wyczuwając niebezpieczeństwo, odskoczyli od siebie lądując na przeciwległych stronach ścieżki. Pomiędzy nimi wylądował z hukiem żabi mędrzec. Zarechotał z radością, wpatrując się w Pain'a.

-Hahaha! Nagrodzą mnie za schwytanie lidera Akatsuki! No chodź tu żabciu. - Nazwał go pieszczotliwie z zadziornym uśmiechem pełnym zachwytu. Drugi mężczyzna wpatrywał się w czarnooką bez wyrazu, starając się dzięki rinneganowi rozkazać jej natychmiastową ucieczkę, nie udało mu się to ponieważ dziewczyna była zbyt przerażona zaistniałą sytuacją, by choć poczuć nić powiązania.

-Nawet nie dasz ludziom odpocząć po tak ciężkich misjach. -Westchnął rudowłosy z udawanym przejęciem, chcąc dać jej czas na zrozumienie powagi sytuacji i sobie na zebranie odpowiedniej ilości chakry. Złożył parę pieczęci stawiając pomiędzy Sanninem a Uchihą kamienną ścianę. Odgrodził ją od niebezpieczeństwa, nadal nie pokazując żadnych emocji na twarzy. Starzec zdziwił się, obrócił głowę do ściany i wyczuł buzującą ilość chakry z jej strony. Wrócił wzrokiem do Paina, z naprawdę paskudnym uśmiechem.

-Oh, czyżbyś kogoś chronił? Nie na mojej warcie, wróć po nią do Konochy. O ile jej nie zabiję. - Roześmiał się, kończąc zdanie złowrogim szeptem. Przywołał ogromną żabę, która zajęła Lidera, po czym sam złapał dziewczynkę i zniknął. Po lesie rozniósł się wysoki, przerażony pisk. 

Żaba zniknęła, ściana stworzona przez mężczyznę też. I dziewczyna. Dziewczyna zniknęła.

Porwał ją.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 09, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Potęga | Second versionWhere stories live. Discover now