>stupor-a state of near-unconsciousness or insensibility<
Zawsze lubiłem patrzeć na twoją twarz. Uspokajało mnie to. Najpiękniejszy byłeś gdy spałeś, jednak kochałem Cię także gdy mi coś opowiadałeś. Kochałem Cię tak bardzo, że tamtej nocy zamiast patrzeć na spadające gwiazdy, utknąłem w twoich pięknych, zielonych oczach. Błyszczały wtedy tak pięknie, że wszystkie cudy świata się przy nich chowały. Byłeś moim wybawieniem. Jedyną osobą która z takim oddaniem wypowiadała moje imię i nazwisko. I z twoich ust brzmiało ono tak pięknie mimo, że należało również do mojego ojca. Zawsze powtarzałeś mi, że mnie kochasz, nie ważne co by się działo.
Więc dlaczego mnie opuściłeś?
Przyniosłem Ci róże. Pamiętasz jak powiedziałeś mi, że marzy Ci się ogromny bukiet białych róż? Nie byliśmy wtedy razem, jednak ja to zapamiętałem mimo, iż wtrąciłeś to w temat i siłą rzeczy powinienem był zapomnieć.
Ale ja nie zapomniałem. Pamiętam wszystko. Każdą rzecz, którą sobie kiedyś zażyczyłeś, wszystkie twoje marzenia i rozterki. Pamiętam każdy najmniejszy szczegół dotyczący twojej osoby. Pamiętam też, jak mówiłeś, że Bakugou nie zwracał na Ciebie tyle uwagi, ile chciałeś. Niełatwo było go przekonać, ale przyszedł tutaj. Spójrz, z jego oczu nawet lecą łzy. Cieszysz się, że tu jest, prawda? Ja też się cieszę, że mogłem Cię uszczęśliwić. Jest mi trochę przykro, że nie mogę zobaczyć twojego uśmiechu, jednak to nie jest kłopot. Zobaczę go wkrótce, mój najdroższy.
***
Bakugou otarł mokre od łez policzki wierzchem dłoni. Mimo swojego usposobienia przez chwilę nawet pożałował jego zachowania wobec Midoriyi. Wszyscy zebrani zaczęli powoli odchodzić od grobu i wracać do codziennych obowiązków-śmierć bohatera była czymś normalnym, nikt nie rozdrabniał się nad zwykłym, zielonowłosym chłopakiem nawet jeśli uratował on w swoim krótkim życiu mnóstwo osób. Czerwonooki westchnął i podszedł do Shouto-ostatniej osoby (oprócz jego samego), która w dalszym ciągu przebywała przy nagrobku. Klęknął przy dwukolorowowłosym i umieścił piękną, białą lilię na marmurowej płycie, a następnie wstał i położył dłoń na ramieniu Todorokiego.
-Chodźmy, Shouto. Porozmawiacie jutro, dobra?-mruknął niby obojętnie, jednak w środku ledwo powstrzymywał się od płaczu. Objął ramieniem otępiałego heterochromika, który, po upewnieniu się, że kwiaty równo leżą, wstał i ruszył za blondynem do wyjścia z cmentarza.
-Myślisz, że spodobały mu się róże? Wydaje mi się, że bukiet był trochę za mały...-powiedział syn Endeavora z nutką żalu w głosie. Katsuki objął go ciaśniej ramieniem i zaśmiał się sztucznie.
-Jestem pewny, że bardzo mu się podobają, Shouto.
394 words