Marie siedziała przed kominkiem, ogień powoli gasł.
Jej rude włosy wirowały, przez jej ciało przeszły ciarki.
Przez okno było słychać krzyki mieszkańców Carmen. Dzieci, Kobiety, ich wrzaski, lęk był okropny. Budynki paliły się. Ktoś wywarzył drzwi domu w którym siedziała Maria.
- UCIEKAJ! - Krzyk jednego z Mężczyzn był stanowczy. - CZEMU TAK SIEDZISZ? UCIEKAJ! -
Kobieta dalej wpatrywała się w płomienie. Uśmiechnęła się.
- Nigdzie nie pójdę bez kompanów. - Powiedziała głosem spojonym, wstała.
