Rozdział I

42 5 1
                                    

Severus

Jak zawsze siedziałem sobie niewinnie w cieniu mojego ulubionego drzewa. Tworzyłem kolejne genialne zaklęcie. Nagle usłyszałem czyjeś głosy. Osoby które je wydawały niebezpiecznie zbliżały się w moją strone. Mam dość osobliwy charakter. Czasem bywam szorstki , niemiły i nieprzepadam też za zbyt bliskim kontaktem z innymi ludzimi. Więc lekko podniosłem głowe by kątem oka luknąć kto nadchodzi. O nie... To byli oni. To ta paczka koleżków którzy od jakiegoś czasu się do mnie przyczepili. Tak zypełnie bez powodu. Stwierdziłem że ich zignoruje , ale w konicu pomyślałem że będe przezorny i niebęde wywoływał wilka z lasu . Dlatego też dziwignołem swoje cztery litery i próbowałem czmychnąć do zamku,albo gdziekolwiek indziej byle najdalej od nich. Niestety przewidzieli moje zamiary i jeden z nich zagrodził mi drogę swoim wielkim cielskiem. To był ten Pettigrew. Zaczoł się szczerzyć pokazując te oślizgłe zęby. Każdy z nich głupkowato się śmiał , ale najbardziej niemogłem znieść uśmieszku Pottera. Ten głupkowaty lider tej drużyny. To on był królem ,a tamci tylko jego przydupasami. Black złapał mnie za ramie po czym łokciem walną mnie w brzuch. Byłem słaby fizycznie i od razu po tym ciosie upadłem na ziemie. James Potter zabrał mi zeszyt i różdżkę po czym umieścił je na gałęziach drzewa. Zaczoł coś komętować i śmieszkował z tymi typkami zpod ciemnej gwiazdy ,ale ja niechciałem ich słuchać. Marzyłem tylko o odzyskaniu moich rzeczy. Podniosłem się z ziemi , otrzepałem i zaczołem nieudolne pruby dosięgnięcia moich własność. Niestety zbyt blisko podeszłem do Pottera i uznał to za prowokacje. Zaczoł mnie bić i szturchać. Już leżałem na ziemi i byłem kopany przez tysiące nóg gdy nagle ktoś zaczoł drzeć się na mych oprawców.
Był to Albus Dumbledore i Lily Evans. Wow... Byłem zdziwiony ,że stawili się za mnie , a tamta banda uciekła z podkulonym ogonem. Byłem im wdzięczny ale duma niepozwalała mi im podziękować... Więc odeszłem. Lily musiło się zrobić przykro , bo pobiegła w inną strone. Wydaje mi się że płakała,ale sam niewiem czemu. Taki mój charakter...😐 Zato Albus stał i wpatrywał się w moją oddalającą się sylwetkę. Niespodziewanie zaczoł biec w moją stronę. Udałe ,że tego niewidzi i uparcie szłem w strone zamku. Lecz on mnie dogonił i złapał za ramię. Z rozdrażnieniem w głosie krzyknął:
- Co ty wyrabiasz ? Niewidzisz jak podle zachowałeś się w obec nas? Lily aż się popłakała. Jesteś podły ...-zarumienił się - ale i tak wiem że masz dobre serce tylko trzeba się do niego dokopać- zakończył smutno
- Yyymmmm-niewiedziałem co powiedzieć , czułem , że się czerwienie - więcccc.....poradził bym sobie bez wassssssssss-syknołem
- Jak zawsze ta słaba wymówka- patrzył się na mnie tymi błękitnymi oczami. Poczułem że się pocę. Niewiem czemu. Ale musiałem z tym walczyć i poprostu uciekłem. Jak tchórz przedddddd........u-uczuc-ciii-a-a-am.....

MemoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz