Rozdział osiemnasty

6.1K 471 501
                                    


Wszedł do mieszkania i na wstępie zrzucił mokre i brudne od błota buty. Usłyszał jakieś ciche rozmowy w kuchni i zmieszany ruszył w stronę pomieszczenia. Był ciekawy, z kim może rozmawiać Gemma o tak wczesnej porze. Wsunął głowę do środka i zamarł, przy stole siedziała jego siostra oraz Niall. Nie miał pojęcia, że jego przyjaciel już wrócił, był tak zapatrzony w swoje problemy, że zupełnie o tym zapomniał. Jednak najbardziej zaskoczyło go to, że tych dwoje rozmawiało ze sobą zupełnie normalnie, nie kłócąc się i nie krzycząc przez cały czas.

- Cześć – przywitał się cicho, zwracając ich uwagę.

- O, cześć Hazz – blondyn wstał i podszedł do niego, by go przytulić – jesteś cały mokry, gdzieś ty łaził w taką pogodę? Zrobię ci ciepłej herbaty kretynie – powiedział Niall i zaczął krzątać się po kuchni.

- Kiedy wróciłeś? – usiadł naprzeciwko Gemmy i przyglądał się przyjacielowi. Czegoś tutaj nie rozumiał, ale wolał na razie nie pytać.

- Wczoraj wieczorem, ale nie wracałeś dość długo, więc położyłem się spać, a dziś rano rozmawialiśmy tak cicho, ponieważ myśleliśmy, że nadal śpisz, najwyraźniej myliliśmy się – posłał lekki uśmiech w stronę Gemmy, która odpowiedziała mu tym samym, co zaskoczyło loczka jeszcze bardziej.

- Mhm, lubię pobiegać przed pracą, przecież wiecie – powiedział zmęczonym głosem. Dziś definitywnie nie miał siły by iść do pracy, widzieć się z Ernestem i znosić jego pełne żalu spojrzenie, nie miał na to wszystko siły – jesteście już po śniadaniu?

- Tak, w zasadzie to muszę się już szykować do wyjścia – stwierdziła Gemma, a patrząc na jej minę można było wywnioskować, że ma na to mniej więcej takie same chęci jak Harry – wolałabym zostać w domu – jęknęła, ale wstała niezadowolona i ruszyła do swojego pokoju, czochrając po drodze włosy brata – idź pod prysznic, będziesz chory, jeżeli nie zmienisz tych mokrych ciuchów – powiedziała troskliwie i Harry zaczynał się bać o swoje życie, ponieważ coś zdecydowanie było nie tak, jeżeli Gemms była opiekuńcza. – Do zobaczenia później, miłego dnia – ostatni raz spojrzała na Nialla i zniknęła za drzwiami.

- Dobrze – zaczął powoli Styles – a teraz usiądź i wyjaśnij mi, co tu się do cholery dzieje?

***

Louis potrafił radzić sobie ze swoimi problemami, miał na to świetny sposób, taki jak większość psychologów. Zabierał się za pomaganie innym, skupiając się na ich problemach. Teraz miał zamiar zrobić to samo, dlatego siedział w swojej ulubionej kawiarni, gdzie czasami spotykał się z pacjentami. Nic nie działa na człowieka tak dobrze jak zapach świeżo zaparzanej kawy i domowej roboty ciasteczek. Wybrał miejsce na uboczu, to, które zapewniało dyskrecję i odrobinę intymności, zamówił to co zwykle i nie spiesząc się nigdzie czekał na swoich przyjaciół, którzy nie mieli pojęcia, że dziś się spotkają.

Musiał zapomnieć o Harrym, zając się czymś, więc pomyślał, że może sprawić, by jego przyjaciele nareszcie ze sobą porozmawiali. Oczywiście nie było takiej rzeczy, która mogłaby odciągnąć jego myśli od loczka, ale warto było spróbować.

- Cześć Lou – męski głos rozległ się po jego lewej stronie i ktoś opadł na miejsce obok niego. Zerknął w tamtą stronę i zobaczył oczywiście Liama, ten facet nigdy się nie spóźniał, zawsze był odpowiedzialny, czasami nawet za bardzo, ale jeżeli człowiek potrzebowałby pomocy to warto udać się do Liama. Lou oczywiście nie potrzebował pomocy nikogo, ale gdyby... to zawsze miał Li obok siebie.

- Dzień dobry Liam – przywitał się i zmierzył wzrokiem przyjaciela – fajnie, że znalazłeś chwilę żeby spotkać się z przyjaciółmi.

- Zawsze znajdę czas żeby spotkać się z... - urwał nagle i spojrzał na Louisa zmieszany – przyjaciółmi?

Speech Therapist / LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz