1. our last time together

196 25 17
                                    

Tykanie zegara dudniło w mojej głowie, wybijając równy rytm, który z każdą kolejną sekundą doprowadzał mnie do szału. Czułem się jak bomba, która mogła wybuchnąć w każdej chwili, niszcząc wszystko w promieniu kilkunastu kilometrów. Miałem wrażenie, że oszaleję. 

Zaciskałem nerwowo palce na swoich luźnych oraz poszarpanych spodniach, chcąc wyzbyć się stresu, który ogarniał moje ciało, ale za każdym razem, gdy mój wzrok błądził pomiędzy mężczyzną siedzącym za biurkiem a drzwiami, za którymi ponad dwie godziny wcześniej zniknął Taehyung, stres na nowo rozgaszczał się w moim ciele. 

Siedzenie o tak późnej porze na komisariacie nigdy nie było szczytem moich marzeń, ale czy miałem jakikolwiek wybór? Oczywiście, że tak. Jednak nie mogłem tak po prostu zostawić mojego przyjaciela na pastwę losu. Jego głos, który kilka godzin wcześniej usłyszałem po drugiej stronie słuchawki, chyba do końca życia miał nawiedzać mój umysł. Brzmiał tak... smętnie, że w pierwszej chwili zwątpiłem, czy aby na pewno był to głos chłopaka, który przecież prawie zawsze był cholernie wesoły oraz beztroski. 

Być może to dlatego rzuciłem wszystko i niemal przybiegłem na komisariat. Potrzebował mnie. Czułem to i nawet jeśli starszy pewnie by temu zaprzeczył, wiedziałem, że w głębi duszy mnie potrzebował.

Moje serce wybijało nierówny rytm za każdym razem, gdy ktoś wychodził z pokoju przesłuchań, ale jak na złość, po Taehyungu nie było ani śladu. Niewiedza sprawiała, że miałem ochotę płakać. Ryczeć jak niedojrzałe dziecko, rzucić się na podłogę, lamentując do czasu aż ktoś nie przyprowadziłby do mnie Taehyunga. Zdrowego, uśmiechniętego i radosnego tak jak zwykle. 

Moje oczy śledziły uważnie mozolne ruchy wskazówek zegara, co tylko bardziej doprowadzało mnie na skraj. To była dosłownie kwestia kilku sekund, bym rzucił się na kolejną osobę, wychodzącą z pomieszczenia.

 Ponownie usłyszałem szczęk zamka do drzwi, więc automatycznie powiodłem wzrokiem w tamtą stronę, a moje źrenice pewnie powiększyły się o kilka rozmiarów, gdy ujrzałem mojego przyjaciela. Nawet nie zwróciłem uwagi, w którym momencie podniosłem się do pionu, ale zwiotczałe od kilkugodzinnego siedzenia nogi, dały o sobie znać. Zachwiałem się delikatnie, krzywiąc się przez nieprzyjemne mrowienie, rozchodzące się po moich dolnych kończynach, a mroczki przed oczami na moment przysłoniły mi obraz. To nie było jednak ważne. Ważny był w tamtym momencie Taehyung. 

Taehyung, który mimo tego bezczelnego uśmiechu i pozornie lekceważących ruchów, wyglądał na kompletnie wykończonego. 

Stał zgarbiony, czekając aż jeden z policjantów w końcu miał uwolnić go z kajdanek, a gdy powiodłem wzrokiem na jego twarz... myślałem, że upadnę. Już nawet nie chodziło o to zmęczone oraz pozbawione szczęścia spojrzenie. Paskudny siniak, rozciągający się od jego oka aż po policzek, sprawił, że zakręciło mi się w głowie. 

Oddech ugrzązł w moim gardle, odbierając mi możliwość normalnego nabrania w płuca cennego tlenu. Stałem na środku korytarza, wpatrując się w starszego, który załatwiał wszelkie formalności, by móc wrócić już do domu. Byłem w stanie jedynie wlepiać w niego swój nachalny wzrok, mając nadzieję, że to był jedynie sen. Jednak w momencie, gdy ten w końcu podszedł do mnie, przyklejając swój typowy uśmiech na twarz, a siniak pod jego okiem nagle stał się o wiele bardziej wyraźny, zrozumiałem, że to potworna rzeczywistość. 

Nie pozwoliłem mu wypowiedzieć chociażby słowa. Widziałem, że uchyla usta z zamiarem wyduszenia z siebie czegokolwiek, ale uprzedziłem go, układając dłonie na jego polikach.

– Coś ty narobił? – wypaliłem bez żadnych ogródek i zacisnąłem usta, bo patrzenie na jego okropnie siną połowę twarzy przyprawiało mnie o mdłości. – Cholera, nie ciesz się tak głupio i powiedz mi co się stało!

bitter end ༄ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz