Dust.

1.2K 176 118
                                    

❝all the lucky ones kept fucking
it up. threatened our lives, but
it wasn't enough.❞

—————

Peter Parker chciał zostać bohaterem.

I być może właśnie to pragnienie było przyczyną serii nieprzemyślanych i często także naprawdę niebezpiecznych decyzji, które od kilku lat podejmował codziennie. Ryzyko szybko stało się jego rutyną, a on ostatecznie nauczył się z tym jakoś funkcjonować. Pogodził się z takim stanem rzeczy, ponieważ dotarło do niego, że w życiu zawsze jest coś za coś. Każda wymiana wymagała poświęcenia.

A w tym przypadku Peter poświęcał swoje zdrowie oraz bezpieczeństwo, w zamian za miliony niewinnych ludzi.

Pomimo swojego młodego wieku, był w stanie zrozumieć ciężar tego obowiązku i znaczenie jego roli dla nowojorczyków. Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. I chociaż Peter wiedział o tym doskonale, nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek spadnie na niego odpowiedzialność, która okaże się być aż tak wielka. Nie przygotował się na to. Ani trochę. Nawet w swoich najśmielszych wyobrażeniach nie walczył o losy całego świata, a nawet i czegoś poza nim. Nie spodziewał się, że w obliczu zagłady dostanie rolę pierwszoplanową, a miejsca w honorowym rzędzie zajmą nie tylko życia jego najbliższych, lecz dokładnie połowy populacji planety.

Bał się. Cholernie się bał, czemu od samego początku tego wariactwa przeczył swoją postawą. Zaczynając od tego, że w ogóle opuścił szkolny autobus, aby błyskawicznie polecieć Avengersom na pomoc w walce z kosmitami, poprzez zignorowanie słów pana Starka odnośnie pozostania na Ziemi i na nieopuszczającym go poczuciu humoru kończąc. Do pewnego momentu nie dało się nawet dostrzec, że coś mogło być z nim nie tak. Nie sprawiał wrażenia przerażonego. Starał się zachowywać względny spokój, zaraz po otrząśnięciu się z szoku wywołanego spotkaniem kosmitów.

A wszystko po to, by ukryć swój strach i udowodnić, że jest odważny, że da sobie radę. Nie tylko przed pozostałymi, lecz głównie przed samym sobą.

Ta myśl mu pomagała. Powtarzał sobie w głowie, że przecież właśnie tacy powinni być bohaterowie. Nieustraszeni. Gotowi do wszelkiego rodzaju poświęceń. Pogodni nawet w najgorszych dla nich sytuacjach, aby nikt nie dostrzegł ich wewnętrznego bólu i nie stracił nadziei na lepsze.

I Peterowi naprawdę udało uwierzyć się w to, że mają szansę wygrać. Nawet w trakcie walki, gdy został poważnie zraniony przez ogromnego tytana, nie poddał się. Z ciężkim bólem niemalże każdej części ciała, podniósł się na nogi. Nie zostawił pozostałych, a wręcz przeciwnie – zadbał o to, aby nikomu nic się stało, w granicach jego możliwości. Nie mógł zawieść pana Starka. Nie mógł przyczynić się do śmierci połowy ludzkości. Nie mógł zaprzeczyć swoim własnym przekonaniom odnośnie bohaterstwa, które jako jedyne dodawały mu sił do dalszej walki i wstawania rano z łóżka.

W końcu jednak się wykończył. Nie potrafił nawet prosto usiąść po tym, jak Thanos uderzył go po raz kolejny. I tym razem ostatni. Nie musiał bowiem poprawiać tego ciosu, aby na pewien czas skutecznie powstrzymać swojego przeciwnika. Peter mógł jedynie patrzeć i krzyczeć, widząc swojego mentora z przebitym przez jego pierś ostrzem. A bezradność sprawiała, że jego krzyk brzmiał jeszcze bardziej rozpaczliwie.

Niczego już nie rozumiał i nie miał pojęcia, w co wierzyć. Przecież powinno im się udać. Doktor Strange to zobaczył. Musieli zwyciężyć. Istniało rozwiązanie.

Nie ostrzegł ich jedynie, że aby Thanos mógł zostać ostatecznie pokonany, najpierw musiał wygrać.

Cisza, która nastała tuż po tym, gdy tytan zdobył Kamień Czasu, zabierając go w zamian za oszczędzenie Starka i opuścił planetę, zdecydowanie zaliczała się do najgorszych chwil w życiu Petera. Wszyscy dookoła byli świadomi tego samego, co on. Czuł to i nie potrzebował nawet swoich pajęczych zmysłów, aby to stwierdzić. Polegli. Nie udało im się zatrzymać Thanosa. A połowa ludzkości niedługo przez to zginie.

DUST. MCU Peter Parker ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz