silhouette // A. Wellinger

82 8 31
                                    

Miłość Oleksandry i Andreasa nie była łatwa. Z resztą w czasach wojny nic nie było proste.

Rodzice Oleksandry pochodzili z Łotwy i jeszcze przed narodzinami Oleksandry zamieszkali w Niemczech. Pan Petersons był uznanym neurochirurgiem, którego dwa miesiące temu przeniesiono z Hamburga do Rhuplding. Pani Petersons natomiast była pisarką i mogła pracować w ich pięknym domu.
Oleksandra nie była zadowolona z przeprowadzki z Hamburga. Nie miała tu znajomych, a jej jedyną rozrywką były gra na pianinie i długie spacery po okolicy.
Pewnego dnia zarządca przysłał do domu państwa Petersons nowego ogrodnika. Był to chłopak, który obrócił życie młodej Łotyszki do góry nogami. Nie kto inny tylko Andreas Wellinger.
Ukrop lał się z nieba, a blondyn walczył z chwastami w ukochanej grządce pani Aliny. Od dwóch godzin młoda Petersons obserwowała chłopaka ze swojego tarasu.
Fascynował ją od jakiegoś czasu, ale jeszcze nie miała okazji z nim porozmawiać.
— Oleksa. — głos matki wyrwał ją z rozmyślań. — Idź zanieś biednemu chłopakowi trochę wody.
Dziewczyna uznała to za znak i grzecznie wykonała polecenie matki.
Zbiegła po schodach do kuchni i nalała do wysokiej szklanki trochę wody z dzbanka. Już zza szklanych drzwi prowadzących na ogród widziała jak chłopak pieli kwiaty i na jego widok mimowolnie się uśmiechnęła.
Dziewczyna stanęła za nim i dopiero, kiedy jej cień przysłonił mu widok odwrócił się w jej stronę.
— Proszę, to dla ciebie. — Stała za nim w odległości może dwóch metrów z wyciągnięta przed siebie ręką, w której trzymała szklane naczynie, co niezwykle rozśmieszyło młodego Niemca.
Łotyszka pokręciła głową i stawiając szklankę na kamiennym krawężniku, zaczęła wracać do pomieszczenia.
— Dziękuję. — powiedział kiedy w końcu uspokoił napad śmiechu. — Przepraszam?
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyciągnęła do chłopaka dłoń.
— Oleksandra.
— Andreas. Wellinger. — podał jej dłoń i skinął głową.

Od tego momentu większość swojego czasu Oleksa poświęcała na rozmowy z Andreasem. Przyglądała się jego pracy, dotrzymując mu towarzystwa. Dowiedziała się, że jest synem uznanego w tych okolicy kowala, który wychowywał go sam. Jego matka zmarła przy porodzie, wiec młody Wellinger nie mógł jej pamiętać. Mimo swoich dwudziestu lat, pracował już bardzo długo. To był jedyny sposób na usamodzielnienie się i w pewien sposób odciążenie ojca, który dwoił się i troił, aby zapewnić synowi dobrą przyszłość.
Mimo, że pochodzili z dwóch różnych światów zakochali się w sobie bez pamięci. Byli tak sobą zafascynowani, że uciekali się nawet do nocnych wycieczek nad jezioro. Tylko wtedy mogli w stu procentach poświecić swój czas dla siebie nawzajem. Ich miłość nabierała namiętności i tempa, ale wkrótce po tym nastał czas wojny.

Czas, który przekreślił wszystko.

— Andreas, pisz do mnie listy. Nawet codziennie. Chcę wiedzieć co się z tobą dzieje. I co najważniejsze. Obiecaj, że wrócisz! Obiecaj! — dziewczyna przez łzy żegnała się z ukochanym. Według niej był zbyt młody żeby iść na front, ale to czekało go prędzej czy później.
— Obiecuję, najdroższa. Obiecuję! — ucałował ją na pożegnanie i pobiegł do samochodu, który na niego czekał, aby zabrać go na wojnę.
Pierwsze pół roku Oleksa regularnie otrzymywała listy od swojego ukochanego Andreasa. Każdy z zapisanych skrawków papieru, zwieńczony był jednym słowem. "Wrócę". Jedno słowo, a wystarczyło, że dziewczyna wierzyła w daną jej obietnicę. Kolejne miesiące mijały. Kolejne miesiące nie przyniosły już żadnego listu. Dziewczyna przepłakiwała całe dnie, ciągle wierząc, że Andreas wróci.
Pewnej ulewnej nocy usłyszała głośne stukanie do drzwi. To co, a raczej kogo ujrzała, rozpaliło w niej ponownie wiarę w cuda. Stał tam i uśmiechał się do niej nic nie mówiąc. Kiedy otworzył usta, zamiast głosu ukochanego usłyszała głos swojej matki.
— Oleksa, co ty robisz o tej porze?
— Mamo, Andreas wrócił! — spojrzała na Alinę z zaskoczonym wyrazem twarzy i wskazała ręką na ganek. — Patrz!
— Oleńko. — Matka przytuliła córkę, roniąc z kącików oczu kilka łez. Dziewczyna spojrzała raz jeszcze na ganek, ale jedyne co ujrzała to walący w drewnianą konstrukcję deszcz. — Andreas nie żyje od trzech miesięcy. 

nie umiem w oneshots, ten jest dość krótki ale jestem z niego względnie zadowolona 😅
vegliosudite mam nadzieje, że Ci się podoba ☺️

catching the moment //  one-shotsWhere stories live. Discover now