-Dzień dobry, zajmijcie miejsca. Moi drodzy, proszę o ciszę, nie będę Was przekrzykiwać! Ja się nazywam...
I tak się zaczęło. Pierwsza klasa liceum, nie znałam nikogo, tylko pojedyncze osoby z poprzedniej szkoły przewijały się raz po raz przez szkolny korytarz. W sumie to nie było mi z tego powodu przykro, wręcz przeciwnie, nie lubiłam gimnazjum ani spotykanych tam mimowolnie ludzi. Zawsze byłam wyalienowaną dziwaczką, którą raczej nikt się nie przejmował, nawet nauczyciele, bo z nauką raczej problemów nie miałam.
Tak czy inaczej, moja przemiła wychowawczyni ze wzrokiem lekko obłąkanej ale za to niezwykle żywiołowej i inteligentnej kobiety w starszym wieku przedstawiła nam jakieś wymagania, opowiadała coś o regulaminie, o tym czego nie można a co jest wręcz wskazane, ciągle chodząc dookoła sali i przy tym intensywnie gestykulując. Naprawdę ujmująca kobieta, która już na pierwszy rzut oka wydaje się warta zwrócenia na Nią uwagi, chociażby ze względu na Jej nienaganną figurę, włosy w artystycznym nieładzie i kolorowe, fikuśne pełne fantazji ubranie.
Dookoła mnie siedziało około trzydzieścioro ludzi, którzy podobnie jak ja, nie widzieli co się dzieje ale i tak starali się udawać, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Ja natomiast zastanawiałam się jak ja zapamiętam tyle imion... Obok mnie siedziała poznana jakieś dziesięć minut wcześniej dziewczyna której imię jako jedynej udało mi się zapamiętać, Veronica. Wydawała się jako jedyna zainteresowana kontaktem ze mną, bo też wyglądała na lekkiego odludka. Nie miała bluzy Nike, markowych bucików ani paska Gucci. Była ubrana w trampki, koszule w kratę i koszulkę z jakimś metalowym zespołem na frontalnej części. Stwierdziłam, że wygląda na kogoś z kim będzie można śmiać się z innych ludzi, w sposób mniej lub bardziej uprzejmy i dokonywać analiz sensu ludzkiej egzystencji czy też odkrywać zakamarki ludzkiego umysłu przez filozoficzne mądrości jakichś ludzi tworzących coś niekonwencjonalnego i pobudzającego wyobraźnię. Ona chyba miała podobne zdanie bo to Ona pierwsza zagadała do mnie z najbardziej klasycznym pytaniem jakie możesz sobie wyobrazić, czyli ,,Jak tam Ci się podoba nowa szkoła?" Po tym niezwykle niezrecznym pierwszym kontakcie, poszło już gładko.
Kolejne dni mijały bez większych rewelacji. Moje życie ogólnie nie było przepełnione zbyt duża ilością emocji. Byłam raczej w swoim świcie, i mimo konieczności kontaktu z resztą, moje życie w liceum przebiegało dosyć klasycznie.
Może Coę zdziwię ale przez cały pierwszy rok działo się tak niewiele cokolwiek znaczących wydarzeń, że nie będę Cię tym zanudzać. Jedyne co jest dosyć istotne to moja obsesja na punkcie pewnego nauczyciela, Bena, który uczył mnie języka angielskiego. Przystojny, wysoki, trafiajacy idealnie w moje gusta muzyczne, wytatuowany, umięśniony, trzydziestoletni chodzący prawie ideał. A dlaczego prawie? Miał dziewczynę, i mimo oczywistej sympatii do mnie, nie był zainteresowany niczym innym, niż zajęciami szkolnymi, no cóż. Co jeszcze się zdarzyło? Veronica została moją najlepszą przyjaciołką, z ludźmi z klasy łączyła mnie relacja na zasadzie tolerowania się i nie wchodzenia sobie w drogę, moja średnia pod koniec roku wynosiła 4,5 czyli dosyć dobrze jak na osobę która się w sumie sumie uczy... Poznałam też Victorie, śmieszną, wiecznie zamyśloną, bujającą w obłokach marzycielkę oraz Caleba, który swoim pozytywnym nastawieniem i poczuciem humoru nie raz zadziwiał i polepszał dzień niejednej osobie w klasie. Resztą nie warto się zajmować, bo nie jest to nic co mogłoby wnieść coś ciekawego do tej historii. A przynajmniej jeśli chodzi o moment zakończenia pierwszej klasy. Później przyszły wakacje, udało mi się zapomnieć o Benie, co uważałam za niezły wyczyn. W momencie rozpoczęcia się drugiej klasy myślałam, że najgorsze już za mną, szaleńcze, nastoletnie zakochanie, klimatyzacja w nowym miejscu, urobirnie nauczycieli w taki sposób żeby wiedzieli że jesteś po ich stronie i inne drobnostki, które wydawały mi się istotne. Ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że niejednokrotnie to właśnie początek jest najprostszą częścią podróży po spirali życia jaka czekała mnie u progu dorosłości.
CZYTASZ
Daj mi powód
RomanceŻycie młodej Ally zmienia się w momencie w którym zaczyna naukę w liceum. Brzmi banalnie, ale banalne nie jest. Ally nie zakochuje się w kolegach ze szkoły, nie chodzi na imprezy, nie ma zbyt wielu znajomych. Więc co robi w życiu?