1

99 2 0
                                    

Annelee

Kiedy w poniedziałek rano dotarłam pod budynek szkoły, moje ciało ogarnęła wielka fala szczęścia, że weekend dobiegł końca i rozpoczął się nowy tydzień. Każda inna nastolatka w moim wieku zapewne chciałaby, żeby trwał wiecznie, ale nie ja, przynajmniej nie przy takiej atmosferze, jaka panuje u mnie w domu. Dlatego też w szkole czułam się o wiele wolniej i bezpieczniej niż w domu, w którym nie miałam swobody i nic do powiedzenia. A każde moje poczynanie kontrolowane przez Alexa.Gdy wysiadłam z samochodu brata, zewsząd dobiegł mnie dźwięk rozmów.
Był październik, mimo że po letnich upalnych dniach nie było już śladu, to słońce nadal nas rozpieszczało. Pewnie dlatego nikomu zbytnio się nie śpieszyło, by wejść do środka. Dzisiejszego dnia postanowiłam trzymać się planu, który obmyśliłam sobie w głowie podczas jazdy samochodem. Jak unikać Alexa przez cały dzień? Wystarczy, że nie będę rzucać się w oczy, a przechodząc obok durnej paczki znajomych mojego brata na czele z nim, czmychnę niepostrzeżenie, nawet nie spoglądając w ich stronę. Łatwizna prawda? Ta strategia może i jest banalna, ale jest genialna w swojej prostocie. Jednak jeśli mój plan nie powiedzie się, to znaczy, że przeceniłam swoje możliwości, a mój brat okazał się, o wiele sprytniejszy niż sądziłam. Zaciskam mocniej pasek mojej torebki, sprawdzając wcześniej, czy brat nie obserwuje mnie, ale na szczęście Lucyfer rozmawiał ze swoim kolegą więc droga wolna... i ze wzrokiem utkwionym przed siebie ruszyłam w szybkim tempie przez parking, chcąc szybko wmieszać się w tłum. Moim celem są drzwi i kiedy już wyciągam dłoń, by pchnąć je, czuje mocne szarpnięcie i staję twarzą w twarz z moim bratem. No tak to by było zbyt piękne i proste, gdybym weszła do szkoły bez żadnych trudności spowodowanymi przez podmiot szatana w najczystszej postaci.
-Jesteś głupsza, niż myślałem, skoro uważałaś, że możesz tak po prostu odejść bez mojej zgody.-syknął przez zaciśnięte zęby, to oznaczało, że jest wkurzony i to bardzo. Bravo Annelee.
-Ja... Po prostu... -zaczęłam się jąkać, a mojego brata to jeszcze bardziej wkurzyło. Dlatego zacisnął dłoń na moim nadgarstku, ale nic się nie odezwał, tylko pociągnął mnie do szkoły. Nawet nie próbowałam się uwolnić z jego mocnego uścisku, bo po prostu wiem, że i tak nie dałabym rady. Kiedy dotarliśmy do szafek przeznaczonych dla klas maturalnych, Alex pchnął mnie na nie, że opierałam się o nie plecami, chociaż taki plus, że przynajmniej puścił mój nadgarstek, który był zaczerwieniony, ale to norma.
-Posłuchaj mnie uważnie i wbij sobie to do tego pustego łba, że jeśli jeszcze raz odejdziesz ode mnie, nie pytając mnie o zgodę...- przerwał, ale tylko po to, by złapać mnie za włosy i szarpnąć nimi. - to spale wszystkie twoje popieprzone rysunki, a twoja śliczna buźka będzie koloru zgniłej śliwki.-zagroził, ściskając mój policzek.
-Przepraszam.... Alex.-Starałam się, by mój głos brzmiał w miarę normalnie i nie było słychać tego, że to, co przed chwilą powiedział Alex, przestraszyło mnie. Alex puścił mnie i uśmiechnął się zwycięsko. No tak wygrał kolejny raz, zresztą jak zawsze. Poprawiłam kosmyki włosów, które pod wpływem szarpnięcia przez Alexa wyszły mi, z kucyka zrobionego dzisiaj rano.
-Widzimy się w domu. -odezwałam się i już chciałam odejść, ale Alex przytrzymał mnie i oznajmił:
-Czekam na ciebie przy samochodzie, jak skończysz lekcje.-Chciałam powiedzieć nie, że wracam sama do domu, ale skończyłoby się tylko, że oberwałabym, zresztą jak zawsze. -Możesz odejść.
Z lękiem wymalowanym na twarzy odeszłam.
Pod salą od biolki  zauważam dwie bardzo znane mi dziewczyny. Kim i Alba te dwie dziewczyny od mojego pierwszego dnia w szkole zaopiekowały się mną jak starsze siostry, chodź Alex surowo zabronił zaprzyjaźnić się mi z kimkolwiek to zignorowałam ten rozkaz i w tajemnicy przed nim zaprzyjaźniłam się z tymi dwiema wariatkami.
- Myślisz że  ta różowa jest ładniejsza? -Alba zapytała Kimi pokazując jej coś w swoim telefonie. Obie dziewczyny siedziała na ławce przed klasą.
-W czerwonej twoje cycki lepiej wyglądają. -oznajmiła Kim dzidudając czarnowłosą  w bok. Wziełam głęboki oddech  ukrywając moje koszmarne samopoczucie, z mojej twarzy zniknął smutek który został zastąpiony fałszywym uśmiechem.
-W czym jej cycki wyglądają lepiej? -zapytałam zwracając zwracając ich uwagę. Dziewczyny poderwały się z ławki i podbiegły żeby  mnie przytulić.
-No więc o co chodzi?
-Patrz. - Alba odwróciła swój telefon w moją stronę, pokazując mi stronę internetową  galerii do której dziewczyny często chodzą.- Pięćdziesiąt procent taniej. Czy to nie super.
Pokiwałam głową i usiadłam na ławce pomiędzy dziewczynami.
-To może pójdziesz z nami po szkole na zakupy? -zapytała Alba, w czasie kiedy Kimi bawiła się moimi włosam.
Tak. Chciałabym z dziewczynami pójść na zakupy ale stoi mi na drodze jedna przeszkoda... Alex.
-Niestety nie mogę. -oznajmiłam z smutkiem.
-Jeśli chodzi o kasę to ci pożyczę. -Od drazu zaoferowała się Kimi.
-Nie to nie o to chodzi... Tylko Alex od drazu po szkole każe mi ze sobą wracać do domu.
-To powiedz mu że nie wrócisz z nim tylko z nami.
Oj nie wiesz jak bym chciała, ale to zupełnie tak jakbyn  wybudziła  potwora z Loch Ness  z swojej jamy. A to nie jest mądry pomysł.
-Wkurzy się a koniec końców i tak nie pozwoli mi z wami iść. -Wstałam z bezradnym wyrazem twarzy  z ławki i popatrzyłam na dziewczyny.
-To powiedz frajerowi żeby się  gonił masz prawie  osiemnaście lat i ma mało do powiedzenia. - powiedziała Kimi  wstając z ławki.
Łatwo powiedzieć Kimi bo ty nie mieszkasz z tym debilem który wyzywa się na mnie nawet za to że nie ma w lodówce mleka.
-Niestety myślisz się bo mój brat ma do powiedzenia więcej niż bym chciała.
Nie czekając na ich reakcje wziełam moją torebkę i weszłam do klasy.
A dzwonek zadzwonił.


Boy,  save her Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz