Rozdział [1]

157 10 0
                                    

Standardowe Umiejętności Magiczne

Harry ostatnimi czasami nie mógł pojąć, z jakiego powodu Hermiona tak bardzo ich nienawidzi. Do egzaminów zostało jeszcze trochę czasu, a gryfonka całymi dniami kazała im ślęczeć nad książkami i zapamiętywać coraz nowsze wiadomości, które wynajdywała z dnia na dzień.

Chłopiec, Który Przeżył leniwie przerzucał strony podręcznika do Obrony przed Czarną Magią, pilnie studiując każdy pojawiający się tam obrazek. Wszelki tekst na stronach omijał szerokim łukiem, mając stuprocentową pewność, że nie dowie się z niego niczego nowego. Przypomniał sobie wszystkie lekcje, na których wdał się w dyskusję z Umbridge, a każda z nich kończyła się jednym - szlabanem.

Zamyślony, potarł grzbiet lewej dłoni ozdobiony słabymi śladami, stanowiącymi wieczną pamiątkę po pisaniu krwawym piórem jednego zdania, które miało nauczyć go posłuszeństwa: "Nie będę kwestionować wiedzy pani profesor".

Wybraniec spojrzał kątem oka na swojego przyjaciela, który siedział obok niego. Ron z widoczną tęsknotą wpatrywał się w szkolne boisko tuż za oknem. Było po nim wyraźnie widać, że wolałby ćwiczyć Quidditcha niż siedzieć z nimi w bibliotece.

Zielonooki doskonale go rozumiał, bo sam miał ochotę powiedzieć dziewczynie, że musi załatwić coś pilnego, ale Hermi znała go zbyt dobrze, by potrafić rozróżnić kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę. Zrezygnowany zamknął podręcznik i wrzucił go do swojej torby, zerkając na swoich przyjaciół.

- Myślę, że wystarczy nam już tej nauki na dzisiaj.

- Ale Harry... dopiero niedawno zaczęliśmy... - Hermiona oburzyła się na jego słowa, zerkając to na czarnowłosego, to na rudzielca, który wykazał się odrobiną zainteresowania.

- Hermi, siedzimy tutaj od trzech godzin! - zaakcentował dwa ostatnie słowa i spojrzał na dziewczynę z rozbawieniem. - Dobrze wiemy, że możesz się uczyć nawet cały dzień, ale dla mnie i Rona to za dużo.

- No dobrze... - Gryfonka oderwała się od notatek i zaczęła je pakować. - Ale jutro tutaj wrócimy i pouczymy się z historii magii.

- Oczywiście. - Harry uśmiechnął się do niej, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów.

Po jakimś czasie każde z nich było spakowane i gotowe do drogi. Wolnym tempem wyszli z biblioteki, skąd udali się do pokoju wspólnego gryfonów. Po drodze rozmawiali i śmiali się jak nigdy wcześniej. Wiedzieli, że ostateczna bitwa z Voldemortem nadejdzie w nieoczekiwanym przez nich czasie, jednak w tej jednej chwili zapomnieli o całym bożym świecie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby w połowie drogi nie natchnęli się na znienawidzonego ślizgona.

- Szlama, Bliznowaty i Wieprzlej... - Głos Draco odbił się echem od ścian korytarza.

- Odczep się, Fretko. - Harry spojrzał na blondyna wzrokiem pełnym nienawiści, którą okazywał za każdym razem, gdy się spotykali.

- Czyżby wybrańcowi coś nie pasowało? - Malfoy uniósł jedną brew do góry, przyglądając się trójcy Gryffindoru ze złośliwym uśmieszkiem. - A może ukłonić się potężnemu Potterowi, okazując tym samym wielkie uwielbienie?

Na ostatnie zdanie w zielonookim się zagotowało, a uczucie gniewu zaczęło napędzać go do działania. Już miał rzucić się na chłopaka, jednak powstrzymała go Hermiona, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Nie warto, Harry... - wyszeptała i pociągnęła przyjaciela w dalszą drogę.

Już bez żadnych rewelacji i w całkowitym milczeniu doszli do obrazu Grubej Damy, która kolejny raz ćwiczyła swoje aktorskie zdolności. Spojrzała na nich z niechęcią za przerwanie jej solówki, jednak po usłyszeniu hasła wpuściła ich do środka.

Harry Potter i Bractwo Złotych SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz