Colin
- Nie, mamo. Nie kupię żadnych pierdół. Tak, starczy mi pieniędzy. Wrócę za godzinę, obiecuję. Pa - pożegnałem się z rodzicielką, klikając w czerwoną słuchawkę w telefonie. Westchnąłem, lekko pchając przed siebie wózek z papierem toaletowym. W ręce dzierżałem listę zakupów. Oczywiście, rodzice wpadli, matka zaraz rodzi, ojciec w pracy, więc: "idź, Colin, dobrze zrobi ci świerze powietrze".
Pierdolenie.
- Gdzie jest ta półka z ketchupem, Jezu - zmarszczyłam brwi, lawirując między regałami supermarketu.
Traciłem już cierpliwość, na serio. Ileż można szukać jednej, głupiej butelki z jakimś czymś soso-podobnym!?
- Tu jest ketchup - usłyszałem czyjś rozbawiony głos za moimi plecami. Gwałtownie się odwróciłem, bo cholera, to trochę dziwne.
Przede mną stała całkiem ładna, zgrabna blondynka, która rozbawiona trzymała w swojej ręce szukany przeze mnie przedmiot.
- Ee, dzięki - burknąłem, posyłając jej lekki uśmiech.
- Nie ma sprawy, Colin - odpowiedziała, ukazując szereg białych zębów. Moment, skąd ona zna moje imię. - Chodzimy razem do szkoły - wyjaśniła, kiedy posłałem jej przerażoną i, pewnie dziwaczną, minę.
- Aha, no tak - mruknąłem, próbując zatuszować fakt, iż za Chiny jej nie pamiętałem.
Wymieniliśmy się jeszcze uśmiechami, po czym lekko skrępowany, opuściłem dział z przyprawami, a powędrowałem do tego z fast-foodami. Mieszkając, wliczając mnie i rodziców, w siódemkę w domu nie może zabraknąć chipsów. Nigdy.
***
- Ty głupia dziewucho, oddawaj to! - krzyknąłem podminowany, mrużąc oczy na moją młodszą siostrę.
- Możesz sobie pomarzyć, debilu - odpowiedziała, śmiejąc się ze mnie. - Przychodzi do nas Alissa dzisiaj, więc zachowuj się chociaż raz, dobrze? - poinformowała mnie, unosząc ku górze swoją wymalowaną brew.
Co za rozwydrzony bachor z niej.
- Ta, super - prychnąłem, wyrywając jej pilota z ręki i przełączając na kanał sportowy. - A do mnie przychodzi Noah - zawiadomiłem, kątem oka zerkając na reakcję dziewczyna.
Ta, jak zwykle, zarumieniła się i przegryzła lekko wargę.
- Naprawdę? - zapytała ze świecącymi się oczami.
- Tak, ale mówiłem ci już... - zacząłem ją znowu upominać.
- ...to nie jest chłopak dla ciebie, bla bla bla. Tak, wiem - dokończyła za mnie sfurstrowana, unosząc ręce ku górze. - Ale ja jestem już dużą dziewczynką, Colin. Potrafię o siebie zadbać, serio - zapewniła, patrząc na mnie niepewnie.
Tak, jasne. Skończyła tydzień temu piętnaście lat, to już jest dorosła normalnie.
- Jesteś mała, Haily. Ile masz? Metr sześćdziesiąt w kapeluszu? - zażartowałem, uśmiechając się głupkowato do brunetki i dźagajac ją pod kolanami gdzie, o dziwo, miała ogromne łaskotki.
- Colin prz-przestań! P-proszę, C-colin! - piszczała na cały głos, wiercąc się na białej kanapie.
- A co to się tu dzieje? Maltretowanie Haily beze mnie? Wstyd! - wykrzyknął sarkastycznie Harvy, wskakując na mnie, przez co niekontrolowanie się zachwiałem i poleciałem plecami w dół.
CZYTASZ
Love Mistakes
FanfictionNikt nigdy, przenigdy nie sądził, że będą razem. Ba, nikt by nie pomyślał, że choćby zamienią ze sobą jedno słowo. Byli jak ogień i woda. Oboje nieokiełznani, niedopasowani, inni. Jeden przypadek zmienił całe ich życie. Błędy w miłości - bo zwycię...