3.

6K 242 67
                                    

Colin

Przegryzłem wnętrze policzka, ubierając na siebie koszulkę i spodenki koszykarskie.

– Clarkson! Do roboty, dziesięć okrążeń, chłopcy – zawołał trener, gwiżdżąc gwizdkiem, w momencie w którym otwarłem drzwi do hali sportowej. – White! A ty tu czego? Spóźniłeś się dziesięć minut! – wykrzyknął wkurzony pan Roberts.

– Ja wiem, trenerze. Przepraszam, ale po prostu nie wyrobiłem się wcześniej – wyjaśniłem, patrząc się w dół, aby nie narazić się na gniew Louisa.

– Ta, jasne. Karniak dodatkowe dziesięć okrążeń. Raz, raz! – powiedział, gwiżdżąc w swój żółty gwizdek i poprawiając swoje blond włosy.

***

– O boże, ale dał nam dziś wycisk – wydyszał Noah, podpierając swoje ręce na swoich kolanach, próbując złamać oddech.

– No, masz rację – mruknąłem, wycierając koszulką swoją twarz mokrą od potu, dzięki czemu mój brzuch został lekko odkryty. – I za niedługo gramy z drużyną z Bristol High, a potem z Richmond High. Są mega dobrzy – stwierdziłem z przekąsem, zmieniając przepoconą bluzkę na tę czystą.

– Dlatego trener będzie dawał niezły wycisk – westchnął, przewracając oczami i narzucając sportową torbę na swoje ramię. – Ubiegasz się za rok o pozycję kapitana? No wiesz, Aris Powell idzie na studia, a ty jesteś zastępcą, więc... – zasugerował Ross, szturchając mnie w ramię.

– Ta, jeszcze się zastanowię – mruknąłem, pogrążając się w myślach. – Która godzina? – zapytałem retorycznie, wyjmując telefon z tylnej kieszeni spodni. – Już jest za piętnaście szósta? O cholera, piętnaście minut temu powinienem być w sali. Dobra lecę, cześć Noah! Widzimy się jutro! – krzyknąłem, truchtając do sali muzycznej.

– Przepraszam za spóźnienie – mruknąłem, lekko dysząc po siedmiu minutowym truchcie. – Trening miałem – mruknąłem, zamykając drzwi.

– No dobrze, dobrze. Pan White, zgadza się? – zapytała, na co kiwnąłem głową. – Świetnie. Reszta przyjdzie za dziesięć minut, więc możesz zacząć szykować scenę – powiedziała, machając ręką w kierunku lekkiego podwyższenia na końcu sali.

Westchnąłem, rzucając torbę z Nike w kąt i biorąc się do roboty.

– A co tak dokładnie mam zrobić? – zapytałem, stojąc już na scenie.

– Zamieć tam trochę, poustawiaj krzesła i sprawdź nagłośnienie. Będziesz moim takim małym pomocnikiem w tym przedstawieniu – stwierdziła pani Mallorey, zaczesując swoje lekko siwe włosy za ucho.

– Aha – powiedziałem cicho, przegryzając wnętrze policzka i biorąc do ręki miotłe. – To będzie długie piętnaście minut – zauważyłem, zaczynając sprzątać.

Po około dwudziestu minutach wszystkie przygotowane krzesła były zajęte z wyjątkiem jednego. Każdy z uczestników przypatrywał mi się z zaciekawieniem, kiedy lawirowałem miedzy widownią, podnosząc papierki z podłogi czy też po prostu oobserwując to co się działo na scenie.

– Możemy już zacząć? – zapytała zirytowana jedna z dziewczyn. – Crystal cały czas nie ma. Nie możemy opóźniać próby, bo ktoś nie potrafi... – zaczęła swój, pożal się boże, wywód, jednak głośne otwarcie drzwi jej w tym przerwało.

Love MistakesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz