2

5 1 0
                                    

Przerażająca postać wpatrywała się we mnie swoimi czarnymi oczami doprowadzając mnie do ogromnego strachu, cała ja stałam w miejscu i nie mogłam ruszyć się z przerażenia. Czułam ,że stworzenie nie ma dobrych zamiarów i ,że powinnam jak najszybciej uciekać jednakże moje przerażone ciało było sparaliżowane z przerażenia. W pewnym momencie postać ruszyła w moją stronę niczym lwicę na swoje ofiary. Stworzenie rzuciło się na mnie powalając mnie na stół rozwalając go przy okazji. Jakimś cudem udało mi się złapać za jedną część owego stołu bijąc postać w głowę, okazjonalnie ,gdy ta odsunęła się ode mnie wyczołgałam się i wstałam wtedy zauważyłam że z mojego uda wycieka ciemna substancja, była to krew. W momencie ,gdy zaważyłam ranę istota wyprostowała się i wydała okropny ryk znów rzucając się na mnie, tym razem wleciałam na okno również rozwalając je, na moje nieszczęście wypadliśmy z niego spadając na trawnik ogrodowy. Byłam bezbronna, spadłam choć z małej wysokości bardzo boleśnie. Gdy ja wciąż leżałam istota wstała i posunęła w moją stronę swoją dziwną metodą poruszania. Wszystko zaczęło spowalniać jak w filmie... kreatura choć znów skoczyła na mnie wydawała się dużo wolniejsza, moje myśli jednakże przyspieszyły i zaczęłam zastanawiać się nad moim życiem... jakie było, w tym momencie usłyszałam strzał z pistoletu. Wtedy postać spadła na trawę obok mnie a obok mnie pojawił się jakiś chłopak niewiele starszy ode mnie, rozpoznałam go był to jeden z synów mojego sąsiada. Nigdy jakoś go nie lubiłam, chłopak był jednym z tych co wyśmiewają w szkole... również i mnie, teraz jednak byłam w stanie wybaczyć mu to wszystko. W momencie gdy ten podbiegł do mnie niestety ja straciłam przytomność. 

Obudziłam się w małym pomieszczeniu przypominającym jakiś trochę większy kantorek. W pokoju znajdowałam się ja oraz białe szpitalne łóżko ,na którym leżałam ja oraz drugie tego typu puste łóżko, ściana ,w której znajdowały się drzwi była również ścianą w której była jakaś mała brązowa zniszczona szafka, całe pomieszczenie jednak było w kolorze białym. Szybko wstałam gwałtownie podchodząc do drzwi zrywając z siebie jakieś "kabelki". Natychmiastowo nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi, znajdowałam się w jakimś większym budynku, było tam dość dużo ludzi. Zaczęłam szlajać się samotnie szukając wyjścia ,jednakże owego nie znalazłam. Natomiast ku mojemu zaskoczeniu szybko zauważyłam znajomą mi twarz - Liam czyli chłopak ,który uratował mnie tamtego dnia. Szybko pobiegłam w jego kierunku nie zważając ,że chłopak rozmawia ze starszymi mężczyznami na oko w wieku 50 lat. Szybko pobiegłam drąc się jakbym była psychiczna. 

- Liam mów natychmiast co się stało! - wykrzyczałam drżącym głosem 

Chłopak jednak w ogóle nie zareagował i kontynuował inną rozmowę.Więc stałam tak udając ,że mnie tam w ogóle nie ma podsłuchując co jedynie rozmowę. 

- Myślę ,że ojciec przesadza zamykając nas w tym budynku... nie jest możliwe ,że ewolucja działałaby tak szybko, żadna choroba tak nie działa więc proszę was o przepustkę - odparł Liam 

- Niestety ,ale przepustka jest dla osób uprawnionych a po za tym twój ojciec wie co robi nie wiedziałeś co się dzieje teraz na ulicach - oznajmił jeden z mężczyzn 

Liam co jedynie szeptał coś pod nosem i odszedł. 

Chwilę zaskoczona obrotem spraw stałam tak a następnie podbiegłam za chłopakiem. 

- Może teraz odpowiesz mi co się dzieje? - zapytałam po raz drugi 

- Pospałaś sobie jakieś dwa miesiące i tyle, możesz dać mi spokój kujonie? - odparł nazywając mnie tak jak to robił w szkole... 

Już chciałam coś powiedzieć ,ale ten wszedł do innego pomieszczenia zamykając mi drzwi przed nosem. 

Wówczas nie zdawałam sobie kompletnie sprawy z tego co się dzieje a więc wciąż nieświadoma niczego poszukiwałam wyjścia z tego miejsca. 

Po kilku minutach ciągłego wędrowania po tym piętrze budynku zdałam sobie sprawę ,że jesteśmy zamknięci a więc szybko podbiegłam do jednej z dziewczyn w moim wieku pytając o to co się tutaj dzieje. Dziewczyna zdziwiła się ,że nie wiem jednak udzieliła mi informacji. Dowiedziałam się czegoś co zmroziło mi krew w żyłach. Informacja była tak nierealna ,że nawet łącząc fakty ze sobą nie mogłam uwierzyć ,że ta historia ma faktyczne miejsce w rzeczywistości. Słowa dziewczyny zapamiętam do końca życia... 

- Jakieś dwa tygodnie temu ewakuowało osoby ze zdrowym genem tutaj... pewnie nadal nie rozumiesz prawda?... No więc tak: niedawno jakiś  cztery miesiąc temu rząd oznajmił nam ,że istnieje jakaś choroba wygenerowana przez ich samych przez przypadek, szukali oni lekarstwa na jakaś chorobę... nie pamiętam jaką ,ale w każdym bądź razie testowali lekarstwo na 20000 osób, na początku lekarstwo przynosiło genialne rezultaty więc od razu prawie wszystkie apteki w Polsce i innych krajach zainwestowały w genialny lek, jednak po dwóch miesiącach ludzie zaczęli szaleć, na początku to były zwykłe stany depresyjne jednak po czasie zaczynali chcieć ludzkiego mięsa, szybko zauważono ,że lek powoduje jakiś uraz na DNA przez co ludzie zaczynają w pewnym sensie dziczeć, a do tego dochodzi większa siła... nazwa tej choroby to ewolucja, dlatego znaleźliśmy się tutaj...jeśli chcesz dowiedzieć się więcej musisz iść do pokoju 77 - odparła dziewczyna po czym pożegnała się i poszła 

Byłam załamana... nie dowierzałam ,że scenariusz rodem z jakiegoś horroru mógłby mieć miejsce w rzeczywistości... W moim sercu pojawiła się znów pustka... pustka ,która pojawiła się w moim sercu za pierwszym razem ,gdy umarła moja siostra Mia... zmarła na dość powszechną chorobę... wspominanie tego jednak powoduje u mnie łzy... przestałam więc o tym myśleć ,aby nie rozpłakać się na środku. Wiedziałam ,że teraz moim celem musi być znalezienie pokoju 77 oraz dowiedzenia się, kim tutaj jestem i co tutaj mam robić. 

Pokój nie był wcale daleko, szybko znalazłam go zaraz obok jedynego okna na całym tym piętrze... trochę to podejrzane czemu wszystkie okna były zamurowane a jedyne było widokiem na las... Jednak nie martwiłam się teraz tym a swoją skórą. Zapukałam do pokoju i weszłam. Moim oczom ukazała się kobieta w podeszłym wieku, nie różniła się niczym od zwykłych starszych kobiet więc nie zwróciłam na jej wygląd większej uwagi. 

- Dzień dobry... ja niedawno przebudziłam się z jakiegoś snu i pokierowano mnie tutaj... mogłabym dowiedzieć co tu mam właściwie robić?- zapytałam 

- Tak... wystarczy ,że przedstawi mi się pani jak nazywała się w poprzednim normalnym życiu i zaraz wybieramy pani teraźniejszą nazwę oraz pracę - oznajmiła kobietę

Było to dla mnie dość dziwne uczucie ,ponieważ zdałam sobie sprawę ,że teraz znajdę się w nowym świecie i będę jego zwykłą częścią... 

- Jestem Ran Brooklyn Clark - odparłam przedstawiając się kobiecie 

Staruszka wyciągnęła teczkę z nadrukowaną literą "R" po czym zaczęła poszukiwania mojego imienia. 

- Ran Brooklyn Clark urodzona 2002 rok, pierwszego stycznia... szybko, ciekawe nic nie ma o twoich rodzicach może coś dopiszemy? 

- Matka Leah Nowak a ojciec Noe Clark - odparłam 

- Rodzeństwo? - zapytała kobieta 

- Mia Clark, może pani dopisać rok urodzenia pierwszy stycznia  2002 i śmierci piętnasty września 2016

- O przykro mi.. - dodała kobieta 

Wypisała to wszystko w moją kartotekę a następnie wzięła jakąś kartę wypisując na niej jakieś informacje szybkim i zwinnym ruchem. Podała mi ją. 

- To tyle, jeśli będziesz chciała coś więcej to proszę w poniedziałek o 15:20 mam czas do widzenia - odparła kobieta 

- Do widzenia - dodałam wychodząc 

Na karcie był stempel z nazwą "Grupa 222 PGŻ" oraz moje imię, nazwisko oraz numer 55 oraz miejsce pracy... stołówka...(sala 80) świetnie.. - pomyślałam 

sunt immortui - BellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz