Koperta od Ash

9 0 0
                                    

Weszłam do domu, było strasznie cicho i ciemno. W niektórych miejscach można było zobaczyć przebłyski światła wpadającego przez zasłonięte okna, oczywiście nie było dla mnie to czymś dziwnym, gdyż Ashley zawsze jak zostawała w domu ciągle siedziała w swoim pokoju. Byłam na nią wściekła, że nie posprzątała w domu. Westchnęłam i zstawiłam torby w przedpokoju oraz pomogłam dziewczynkom ściągnąć kurtki i buciki. Następnie wzięłam torby i poszłam do kuchni rozpakować zakupy. Moje małe cztery córeczki od razu pobiegły do salonu oglądać bajki. Gdy już odłożyłam ostatnie produkty do lodówki, zdenerwowana poszłam do pokoju mojej szesnastoletniej córki Ash. Podeszłam pod jej drzwi, przystawiając ucho. Po drugiej stronie było strasznie cicho. Pomyślałam, iż pewnie śpi, w końcu była już dwudziesta druga. Niepewnie otworzyłam drzwi, w pomieszczeniu było ciemniej niż zwykle. Rozejrzałam się wzrokiem, nagle mój wzrok przykuła jakaś koperta na biurku. Podniosłam ją i otworzyłam.
"Cześć mamo, mam nadzieję, że to czytasz. Chciałabym na początku podziękować ci za czas, który mi poświęciłaś gdy tata jeszcze żył. Przepraszam za wszystko co zrobiłam źle. Mam nadzieję, że moje przyrodnie siostry będą grzeczne, powiedz im, że je kocham dobrze? Ciebie też kocham, nie ważne jak bardzo potrafiłaś być okropna w stosunku do mnie. Wybaczam tobie i twojemu partnerowi, z którym założyłaś nową rodzinę. Zazdrościłam wam tego, tak cholernie pragnęłam stać się częścią kochanej i prawdziwej rodziny. Niestety na każdym kroku czułam jak bardzo nie pasuję. Najmniejszymi rzeczami mi to uświadamialiście. Na każdym pieprzonym zdjęciu jesteście wszyscy razem, a ja stoję z boku, w cieniu. W całym domu są portrety dziewczyn. Mojego nie ma nigdzie. Przepraszam za moje pyskowanie i za to, że musiałaś się męczyć rodząc takie dziecko jak ja. Przepraszam za to, że nie wytrzymałam i odeszłam..."
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Cały gniew nagle zniknął, tak jak jej kruche życie.
- Mamusiu cio się stało? - spytała najmłodsza z dziewczynek.
- Nic takiego skarbie. - Powiedziałam przez łzy. Samanta podeszła i przytuliła mnie.
- Nie płac mamo, wsystko będzie dobzie. - Pocałowała mnie w policzek. Miałam jej ochotę powiedzieć o tym co się stało jednak nie potrafiłam. Podniosłam ją i zaniosłam do salonu, cała się trzęsłam. Przebrałam dzieci w piżamki i położyłam spać. Za godzinę miał zjawić się Robert, mój narzeczony. Przebrałam się i usiadłam w salonie włączając piosnkę, którą kiedyś słuchałam z Ashley i byłym mężem. Płakałam, nienawidziłam siebie za to co zrobiła tak samo jak nienawidziłam ją. Zaczęłam nienawidzić także Roberta, trzęsłam się mocniej pod wpływem przypływu emocji. Nagle ktoś dotknął mnie w ramię. Domyśliłam się, że to on i podniosłam głowę do góry wpatrując się na niego, na jego cudownie umięśnione ciało i na jego cudowne piwne oczy. Próbował się zbliżyć, lecz ja go natychmiast odepchnęłam. Nie dałam mu dojść do mnie, nie chciałam by mnie dotykał.
- Coś się stało? - Zdziwił się, a ja tylko wskazałam palcem na list. On podszedł, wziął go do ręki i zaczął czytać. Z każdym czytanym przez niego słowem, było widać coraz więcej gniewu, aż w końcu rzucił nim. - Zasrana małolata. Pewnie teraz się gdzieś chowa. Ja jej dam jak ją tylko znajdę. - Warknął. - Nie płacz kochanie, połóż się już spać a jutro rano pomyślimy gdzie mogła pójść. - Ja na te słowa się oburzyłam.
- Moje dziecko popełniło prawdopodobnie samobójstwo a ty chcesz tak po prostu iść spać?! - Wrzasnęłam ignorując, że obok w pokoju śpią dzieci. Czułam jak napięcie pomiędzy nami rosło.
- Ku*wa czy ty nie widzisz, że ona próbuje zwrócić na siebie uwagę?! - W tym momencie walną z całych sił w ścianę obok mnie. Po tym uderzeniu można było dojrzeć ślad, spanikowałam i zamilkłam. - A teraz ja idę spać i liczę, że ty też szybko zdecydujesz się dołączyć do mnie skarbie. - Nie wierzyłam w to co się dzieje. Miałam ochotę cofnąć czas, dopiero teraz zaczęłam zauważać jak ważna była. Zauważyłam też jak bardzo on potrafi być agresywny, tak naprawdę zostałam sama z tym wszystkim zero wsparcia, zero zrozumienia. Pierwszy raz poczułam taki chłód i mrok. Postanowiłam dzisiaj spać w salonie, przed snem myślałam jak wytłumaczyć moim dzieciom, iż Ashley już nigdy nie przeczyta im bajki ani nie przytuli, gdy będą płakać. Nigdy już nie usłyszę jej spokojnego głosu, nigdy nie zobaczę jej pięknego uśmiechu, nigdy nie zobaczę błękitu jej oczu, po prostu już nigdy jej nie będzie. Rozmyślałam dużo jeszcze o niej przed snem póki nie zasnęłam, wtedy jeszcze nie spodziewałam się tego co mnie czeka kolejnego dnia.

Dlaczego?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz