kochani, 4/7, może uda mi się troszkę przyspieszyć i do świąt skończyć :>
Mam nadzieję, że się Wam podoba i już Wam zdradzę, że mam kolejnego OS'a :>To miała być tylko szybka wizyta u Freda. Wchodzi i wychodzi, tyle. Obiecał sobie że nie da się rozproszyć.
Freddie pożyczył Rogerowi książkę o historii mody i krawiectwa, mówiąc że będzie to cudowna lektura i teraz, po przeczytaniu jej, Roger chciał ją zwrócić. Wszystko co musiał zrobić to wejść do mieszkania, położyć lekturę na biurku Freddiego i wyjść. Proste. Jego plan zdecydowanie nie przewidywał miejsca na bycie rozproszonym przez Briana.
Plan poszedł się jebać mniej więcej w tym samym momencie, w którym Roger postawił pierwszy krok w ich dzielonym mieszkaniu. Wszedł używając osobnego klucza i zastygł, gdy usłyszał coś skwierczącego na patelni z kuchni obok. Freddie miał wczoraj imprezę, więc nie sądził że wrócił już od kogoś, kogo wybrał sobie na jedną noc. To zaś ograniczało pulę osób do jednej, i to właśnie ona musiała przygotowywać sobie śniadanie. Blondyn powoli podszedł do kuchni i prawie zakrztusił się na widok który zastał.
Brian stał z patelnią w dłoni i niczym, oprócz małego, niezakrywającego wiele ręcznika przepasanego dookoła bioder. Kropelki wody spływały powoli po jego szerokich plecach, a na ogół kręcone włosy były nadal lekko wilgotne. Brian zauważył Rogera, gdy dość popisowo przerzucał naleśnika na drugą stronę, jednocześnie mieszając ciasto wolną ręką.
'Oh, cześć Rog, nie wiedziałem, że wpadasz' powitał go. Postawił patelnię na palniku, trzymając teraz miskę z ciastem na naleśniki i powoli je mieszając. Roger próbował mu odpowiedzieć, ale jakoś nagle zapomniał wszystkich słów. Naprawdę nie mógł przeboleć tego, że Brian stoi tuż obok niego w samym ręczniku, taki apetyczny, a on może jedynie patrzeć.
'Tak, wpadłem tylko żeby odłożyć książkę, którą jakiś czas temu pożyczyłem od Freda. Jeśli wiedziałbym że jesteś w domu, uprzedziłbym cię,' udało się mu wydukać.
'Oj, nie musisz mnie uprzedzać, Rog' zapewnił go Brian, patrząc mu teraz prosto w oczy. Roger starał się nie zarumienić na wyraźny podtekst, ukryty za tymi słowami, ale jego myśli galopowały i teraz widział już Briana na kolanach.*
'Właściwie, mógłbyś chwilkę popilnować moich naleśników? Spróbuję znaleźć coś bardziej odpowiedniego od ręcznika' zapytał Brian, wyrywając Rogera z zamyślenia. Blondyn przytaknął i stanął obok kuchenki, obserwując jak starszy znika za drzwiami swojego pokoju.
Chwilę później Brian zaprezentował się w satynowym szlafroku, sięgającym mu mniej więcej do połowy uda. Był lekko zawiązany dookoła jego wąskich bioder i otwarty na górze, eksponując fragment bladej klatki piersiowej. Cóż, Roger momentalnie miał sucho w ustach.
'I jak, przypaliłeś coś gdy mnie nie było?' zapytał Brian, stając tuż obok Rogera i spoglądając w dół na patelnię.
'Nie, ale jeśli nie byłoby cię chwilę dłużej myślę, że ten budynek już by nie stał,' zaśmiał się Roger, oddając jednocześnie starszemu mieszadełko.
'Zostań na śniadanie. No chyba, że musisz gdzieś być. Ale wiedz, że kucharz ze mnie wyśmienity,' zaoferował Brian, patrząc na Rogera. Byli tak blisko, że czarny, jedwabny rękaw szlafroka ocierał się o przedramię blondyna.
'Jak mógłbym powiedzieć nie?'
'Świetnie, prawie skończone! Usiądź sobie proszę, sprawiasz że się denerwuję,' powiedział Brian, wskazując na okrągły stół stojący w rogu kuchni.
'Jesteś pewny, że nie potrzebujesz z niczym pomocy?' zapytał Roger i w przypływie odwagi położył swoją dłoń na ramieniu starszego.
'Oh no wiesz, ze stabilnością finansową, pewną pracą, zwykłymi rzeczami tak. Ale jeśli chodzi o teraz, potrzebuję tylko żebyś sobie usiadł i niczym się nie przejmował,' odpowiedział Brian i odwrócił się, żeby położyć dłoń na klatce Rogera, delikatnie popychając go na krzesło, stojące obok stołu. Roger cicho obserwował Briana już w Smile Cafe, ale teraz, on stojący tuż obok... Wydawał się taki inny.
Nim minęło dziesięć minut, miał przed sobą stosik naleśników, polanych syropem klonowym, z truskawkami i bitą śmietaną. Na nieszczęście Rogera, dostał również ulubioną kawę Johna. Boże, naprawdę nie chciał jej pić.
'Nie mogę tego teraz popsuć' pomyślał Roger i upił trochę z kubka. Postawił go z powrotem na stole i zjadł więcej słodkich placuszków, by zagryźć gorzki smak kawy.
'Więc, skąd taki szlafrok?'
'Oh, jest Freddiego. Nie miałem teraz nic lepszego pod ręką i czuję się urażony, że myślisz, że kiedykolwiek byłbym w stanie kupić coś tak... ryzykownego,' odparł Brian, udając oburzenie.
'Poważnie? I pomyśleć, że powiedział to ktoś, kto dobrowolnie postanowił nosić coś tak ''ryzykownego'' po domu-'
'Jest satynowy! I nie wiesz nawet jak bardzo wygodny,' przerwał mu starszy.
'Powiedz mi, nosisz pasującą bieliznę?' zapytał Roger, przysuwając się i opierając twarz na dłoni. Przygryzł policzek od środka. Czemu zadał takie pytanie? Teraz Brian mógł pomyśleć, że jest zbyt bezpośredni i wyrzucić go z mieszkania. I to by był koniec... wszystkiego.
'Chciałbyś zobaczyć?' droczył się starszy. Obaj się zaśmiali, choć cóż, Roger chciałby zobaczyć. Przerwał im odgłos otwieranych drzwi i ktoś wtaczający się do środka na chwilę ich uciszył.
'No jak to?! Nie ma naleśników dla mnie? Brian, wstydź się,' przywitał ich Freddie, podchodząc jednocześnie do lodówki. 'Wyglądają lepiej, niż moje kiedykolwiek.' Dodał, odwracając się do nich z butelką soku pomarańczowego.
'A mówiąc o rzeczach wyglądających dobrze, Brian kochanie, byłbyś łaskaw oddać mi mój szlafrok? Jeśli chcesz taki sam, możesz go sobie zafundować,' stwierdził Freddie. Brian westchnął, wstając i zsunął lejący się materiał z ramion, zwijając go w kulę i rzucając w głowę Freddiego.
Roger nawet nie zwrócił uwagi na zaskoczony okrzyk najstarszego, widząc teraz tylko delikatne mięśnie Briana pokazujące się z każdym jego ruchem. I potwierdził swoją wcześniejszą tezę- Brian miał pasujące bokserki. Opinające i czarne, nie zostawiały wiele wyobraźni.
Roger dziękował sam sobie, że skończył swoje śniadanie wcześniej, bo nie byłby teraz zdolny do przełknięcia czegokolwiek, nieważne jak bardzo by się starał. Szczególnie, gdy czuł się ciut zbyt podekscytowany.
Blondyn momentalnie wstał od stołu, wiedząc że musi natychmiast wyjść, zanim całkowicie przestanie się kontrolować.
'Freddie, zostawiłem twoją książkę na półce przy wejściu. Brian, dziękuję za pyszne śniadanie, odwdzięczę ci się jakoś później,' powiedział i nie zostawiając żadnemu z nich czasu na odpowiedź, wyszedł z mieszkania.
***
Brian usiadł z powrotem na krześle, zatapiając twarz w dłoniach.'Spieprzyłem wszystko, widzisz, tylko go przestraszyłem,' wymamrotał. Z nieznanych mu powodów, Freddie tylko się zaśmiał.
'Kochanie, gwarantuję ci, że go nie przestraszyłeś, tylko podnieciłeś,' powiedział, mrugając. 'Ale nigdy nie widziałem cię tak odważnego. Jesteś nowym człowiekiem, Bri.'
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*faktycznie, po angielsku jest to dość dwuznaczne:
'(...) I'd have warned you that I was coming' Roger answered
'Oh, that's alright, I don't need a warning Rog' Brian reassured, his eyes meeting the younger's.come jednocześnie oznacza przyjść i dojść (w sensie seksualnym), więc dopowiedzcie sobie dlaczego Roger uznał to za dwuznaczne (mogło to po równie dobrze oznaczać 'uprzedziłbym cię, że dochodzę' i 'oh, nie musiałbyś :))' )
![](https://img.wattpad.com/cover/181750439-288-k828844.jpg)
CZYTASZ
Don't Forget To Smile |MAYLOR OS TŁUM. PL|
FanfictionPo tym, jak Freddie prosi Rogera o kupienie mu jego porannej kawy, blondyn nie może przestać odwiedzać pięknego baristy z kręconymi włosami. Małym problemem może być jednak to, że sam nie znosi kawy. Ale czy jest coś złego w zakochaniu się w stude...