~ Bezsilność • Płacz • Krzyk • Korytarz • Rozmowa • Szepty • Gabinet • Monolog • Nerwy • Próba dialogu • Diagnoza • Wyrok ~
Widzę ten budynek już trzeci raz. A nie powinnam wcale. Nie leży on blisko mojej okolicy, nie leży w ogóle w mojej okolicy, tylko na drugim końcu kraju. Stara, wiktoriańska budowla. Przypomina mi opuszczony, przerażający dom Draculi. Aż trudno uwierzyć, że funkcjonują tu na codzień normalni ludzie. Dobra, biorąc pod uwagę, że to psychiatryk, hipokryzją jest nazywanie tutejszych lokatorów normalnymi. Bądźmy szczerzy, to wariaci. A ja jestem największym z nich. Zdecydowanie największym. I tu nawet nie ma co polemizować. Leczę się tu trzeci raz, trzeci jebany raz. Gdybym tylko miała siłę, aby wykrzyczeć, jak bardzo nie chcę tu wracać. Moje położenie jest frustrujące. Szczerze, nie myślałam tyle już dawno. Ostatnie miesiące wegetowałam, a nie żyłam. Jedyna pocieszająca mnie myśl to fakt, że mam niecałe 18 lat, co kwalifikuje mnie jeszcze, jako siedemnastolatkę, na oddział dziecięcy. Można by rzec, że to wcale nie jest jakieś zadowalające, wiecie, użeranie się z bachorami. Ale to jedyne podtrzymuje mnie na duchu. Będąc poprzednimi razy, nasłuchałam się plotek pielęgniarek, które bez przerwy opowiadały o tym, jakie przerażające krzyki i odgłosy schizofreników można usłyszeć w skrzydle dla dorosłych. Tego byłoby zbyt wiele.
Stałam przed budynkiem, bacznie wpatrując się
w jego fasadę. Ręce miałam w kieszeniach od czarnych jeansów, a nogi skrzyżowałam. Wiatr rozwiewał kosmyki ciemnych włosów, które wystawały spod kaptura mojej ukochanej bluzy, pochodzącej z merchu Twenty One Pilots. Byłam pogrążona w tak dużej zadumie dotyczącej mojej bliskiej przyszłości i drogi do zdrowia, że aż nie zauważyłam przyglądającej się mi mojej mamy.
- Nadal uważam, że ktoś z taką śliczną buzią, nie powinien chować się za kapturem - powiedziała półszeptem, podchodząc bliżej i łapiąc mnie pod ramię.
- Zapewne za kilka miesięcy też będę tak uważać - osobiście w to nie wierzyłam, uśmiechnęłam się tak szczerze, jak tylko potrafiłam. Kosztowało mnie to bardzo dużo wysiłku, co kobieta zauważyła.
- Przepraszam. Ja również wolałabym, żebyś została w domu i nie przechodziła tego znowu. Słyszałam, że część personelu się zmieniła, a sale i korytarze podległy renowacji. Spakowałam ci wszystkie potrzebne rzeczy, ulubione bluzy, te wygodne trampki i dresy. Mam nadzieję, że niczego ci nie zabraknie. Jak co, to dzwoń. Przywiozę jakieś jedzenie - mówiąc to puściła do mnie oczko i szeroko się uśmiechnęła.
- Dziękuję, za wszystko. Nie przejmuj się tak mną. Obie dobrze wiemy, że jak na razie jestem dla ciebie tylko obciążeniem. Szybko zleci. Wyleczyli mnie już z anoreksji i bulimii, więc z depresji też dadzą radę. A teraz podaj mi torbę i wracaj do domu, dobra? - czułam, że się zaraz popłaczę, więc musiałam zachować powagę i chłodem zakończyć tę konwersację.
- Alex, nie mów takich rzeczy - mama podała mi bagaż.
Westchnęłam ciężko. Zarzuciłam torbę na ramię i weszłam do starego psychiatryka.Na recepcji od niedawna pracowała moja ciocia, więc ona zajęła się cała papierologią. Nie szłam tu z własnej woli. Miałam skierowanie od psychiatry. Jak tylko usłyszałam, że znowu chcą mnie tu zapuszkować, coś we mnie pękło, zaczęłam krzyczeć i o mały włos nie rzuciłam się na mojego lekarza. Zapewne nie polepszyło to mojej sytuacji, a wręcz odwrotnie. Ale jestem, kurwa, w takim dole, że na obecną chwilę mam zwyczajnie wyjebane w swój i tak marny żywot. Gdzieś tam jednak głęboko jest jakiś promyczek nadziei, że wszystko się ułoży, a ja na nowo odzyskam pełni sił do życia.
Po kilku minutach jedna z pielęgniarek zabrała mnie na mój oddział. Najpierw musieli mnie dokładnie przeszukać, czy przypadkiem nie mam żadnych ostrych narzędzi, przyrządów, w sumie czegokolwiek czym można, choćby rozciąć sobie skórę. Irytowała mnie ta cała szopka. Niby wiedziałam, że to dla bezpieczeństwa i takie tam, ale czepiali się o najmniejszą rzecz.
- Spokojnie, zaraz pójdziesz na oddział. Chcemy tylko sprawdzić, czy nic nie przemyciłaś. W końcu szkoda kaleczyć tak ładną skórę - powiedział do mnie jeden z ochroniarzy, z taką obłudą i obrzydliwym sarkazmem, że miałam ochotę tym razem jego pociąć, nie siebie.
- Niestety jako niespełniona artystka zapełniłam już całe swoje płótno i obawiam się, że na tej pięknej skórze nie ma już miejsca na takie wymysły - nie mogłam się powstrzymać, żeby zripostować ten żałosny komentarz. Uśmiechnęłam się z największą pogardą, jaką tylko udało mi się wymalować na twarzy. Ochroniarz tym razem już nie patrzył się triumfalnie, tylko spod byka, tak złowrogo. Zaśmiałam się pod nosem. O tak, zdecydowanie brakowało mi tego miejsca.Przechodziłam przez coraz więcej drzwi zabezpieczonych kodem, ciągle gdzieś skręcałam, coś podpisywałam. Muszę przyznać, że moja mama miała rację; sporo się tutaj zmieniło. Wszystko wygląda przytulniej, nie odczuwa się tak tego, że wokół są wariaci, którzy w każdej chwili mogą ci coś zrobić. W końcu jednak trafiłam tam, gdzie finalnie miałam trafić. Pielęgniarka pokazało mi mój pokój. Były tam dwa równoległe łóżka, stolik z dwoma krzesłami, dwa okna bez klamek z kratami od zewnętrznej strony, a na przeciwległej ścianie była szyba z widokiem na korytarz. Jak dla mnie żadna nowość. Wszystko utrzymane w biało-żółtych barwach. Nad łóżkiem wisiał mój tygodniowy plan. O 7:30 gimnastyka, 8 śniadanie, 12 obiad, 17 kolacja, 19:30 znowu gimnastyka. A pomiędzy posiłkami różne zajęcia. Na przykład w poniedziałki terapia grupowa, w środy indywidualna z terapeutą, a w czwartki dyskoteki. Kto do chuja robi dyskoteki dla zmęczonych życiem nastolatków z depresją? W weekendy nie było żadnych planów. Zapewne dlatego, że jeśli ktoś dobrze się sprawuje, może wyjść na przepustkę, a wtedy na przykład taka planowana impreza by go ominęła. To byłby prawdziwy dramat przecież.
Wsunęłam torbę pod łóżko i położyłam się, tym samym zatracając się kompletnie w ciszy, która jest tutaj niezwykłą rzadkością. Ta symfonia milczenia przeszywała całe moje ciało. Od dawna pragnęłam spokoju, ale przez ostatni czas ktoś przy mnie skakał albo sąsiad z góry wiercił akurat. Nie miałam chwili samotności na zebranie własnych myśli. Aż do teraz. Wiedziałam jednak, że nie potrwa to długo, że zaraz ktoś do mnie dołączy, że zaraz wszystko zacznie tętnić życiem. Jest niedziela, poranek. Dużo osób jest na przepustkach, część jeszcze śpi, bądź ewentualnie tylko udaje...
CZYTASZ
Kidnapped from asylum
Mystery / Thriller„Dziewczyna nie zdążyła dokończyć zdania. Wytrzeszczyła oczy, wzięła ostatni, raptowny wdech i upadła na mnie. Próbowałam ją podnieść, ale z przerażeniem ujrzałam nóż w jej plecach..."