Rozdział II

19 4 0
                                    

- Co wy macie takie poważne miny? Wyglądacie jakbyście właśnie ducha zobaczyli.
- Byłeś już w okolicach szkoły? - zapytał Nick.
- Taak, ale nie bardzo dało się do niej wejść. Jakaś babka strasznie się uparła, żeby pod żadnym pozorem tam nie wchodzić.
- Widać nie tylko za naszą dwójką nie przepada - wtrącam i spoglądam na Nicolasa.
- Nie da się wykluczyć, haha.
- Zamawiasz coś?
- Tak, myślę, że skuszę się na pancake'i z syropem klonowym, bitą śmietaną i nuttelą plus może...
- Widzę, że ktoś tu ma niezły apetyt - przerywam.
- Oj tak, staram się za wszelką cenę pozbyć tego obrzydliwego posmaku w buzi, który od wczoraj mi towarzyszy. Mam wrażenie jakby mnie brało na wymioty przez tą całą wczorajszą imprezę.
- Nie ciebie jednego, stary - komentuje Nick.
Poczułam nagle delikatne kręcenie w brzuchu. Zdałam sobie sprawę, że jeestem strasznie głodna. Na szczęście zauważyłam zmierzającego w naszą stronę George'a, który w rękach trzyma tacę z zamówionym przeze mnie jedzeniem. Skinęłam głową w ramach podziękowania i zaczęłam delektować się jego przepysznym, soczystym smakiem. Chwilę później, chłopacy także otrzymali swoje zamówienia. Kiedy zjedliśmy posiłek, stwierdziłam, że dobrze byłoby skorzystać z toalety teraz, żeby potem nie latać w te i we wte. Powiadomiłam więc kolegów i poszłam w stronę ubikacji. Na szczęście nie było w niej jakiegoś tłumu, więc mogłam od razu wejść do środka. Pomieszczenie, do którego weszłam było całe białe, wykute białymi kafelkami z szarymi szlaczkami. Oświetlają je przepiękne lampy neonowe, które nadają uroku temu miejscu. Kiedy już załatwiłam swoje potrzeby, stanęłam przed lustrem. Pochyliłam ręce, by woda z kranu mogła je przemyć, a potem powtórzyłam tą czynność tyle, że tym razem na twarzy. Wyciągnęłam kilka ręczników papierowych, by zetrzeć z siebie wodę. W tym czasie zdążyło minąć mnie kilka osób. Moje oczy skupiły wszelką uwagę na czarnym pudełeczku z fioletową wstążką, na którym widniała karteczka z napisem 'Madison'. Muszę przyznać, że aż podskoczyłam kiedy je zobaczyłam. Mogę przysięgnąć, że wcześniej tu jego nie było. Nie jestem pewna czy to pudełeczko jest na pewno dla mnie. Równie dobrze mogła być tu inna Madison, ale to niemożliwe, bo prezent pojawił się dosłownie znienacka. Koniec końców, wrzuciłam go do mojej torebki. Udało także wyciągnąć mi się z niej tusz, by poprawić sobie oczy, ponieważ zdążyły mi się lekko rozmazać, podczas ich płukania. W końcu opuściłam łazienkę i udałam się z powrotem w stronę, wcześniej zajętego przeze mnie miejsca przy stoliku. Chłopacy prowadzili dyskusję, prawdopodobnie o jakimś meczu. Szczerze mówiąc, nie bardzo ich zrozumiałam, gdyż mówili bardzo szybko i niezrozumiale.
- Ej, nie chcielibyście może się stąd wyrwać? Co wy na to aby włamać się na teren szkoły? - zapytałam, na co oboje spojrzeli zdziwieni.
- Myślałem, że nigdy nie zaproponujesz, haha - odrzekł Nick.
- A więc w drogę! - dołączył się do rozmowy Ian.
Stanęliśmy więc od stołu i położyliśmy na blacie napiwek dla George'a, po czym opuściliśmy lokal.

***

Zza drugiej strony baru, przywitało nas słońce, które obdarzyło nas swoimi promieniami. Kiedy wędrówka zmierzała ku końcu, schowaliśmy się na tyle, by nikt nie zdołał nas zauważyć. Odliczyliśmy do pięciu i ruszyliśmy w stronę drzwi ewakuacyjnych, które znajdują się w dawno opuszczonej bibliotece szkolnej. Szarpaliśmy je, ale bez większych rezultatów. Nagle przypomniało mi się, że klucz zapasowy jest we wnętrzu jednego z posążków, zdobiących budynek. Kiedyś ktoś mi o tym wspomniał. Różni się on od pozostałych tym, że ma on pięć kryształków, a pozostałe mają tylko po cztery. Trudno jest je dostrzec, gdyż są one bardzo małe, ale w końcu udaje mi odnaleźć ten właściwy. Chwytam za jego górną część i przekręcam nią w bok.
- Skąd wiedziałaś gdzie szukać? - zapytał Ian.
- Mam swoje sposoby, haha.
- Zaczynam się ciebie bać - odrzekł Nick, na co odpowiedziałam mu uśmiechem.
Wyciągnęłam szukany przez nas przedmiot, po czym zamknęłam dyskretnie posąg, by wyglądał jak nieruszony. Podeszłam z powrotem do jednych ze szkolnych drzwi i wetknęłam w nie kluczyk. Drzwi stały otworem. Weszliśmy gęsiego, nie robiąc większego hałasu. Obecnie znajdujemy się w starej bibliotece, o której wcześniej wspomniałam. Jest to pokój czarno-złoty, można by powiedzieć, że nieco zniszczony. Ze ścian odrywają się tapety, a lampa, która zwisa z góry przypomina wyglądem zawieszony zwykły drucik, który delikatnie podtrzymuje zakurzoną żarówkę. Pełno jest tu książek o dziwnych nazwach czy wyglądzie, wszystkie są pokryte masą kurzu. Od rogu do rogu widać, to jakąś pajęczynę.
- Właściwie czego my tu szukamy? - spytał Ian.
- Czegoś, co wytłumaczy wszystkie ostatnie wydarzenia, które miały tu miejsce. Zbyt wiele dziwnych rzeczy zdążyło się do tego czasu wydarzyć. Ktoś ewidentnie próbuje coś ukryć, a ja nie wiem co i z jakiego powodu. Rozdzielmy się i poszukajmy czegokolwiek o morderstwach, samobójstwach, utopieniach, czy pożarach. Jakaś informacja nam cały czas umyka, a ja pragnę ją za wszelką cenę odszukać. Myślę, że wy również.
Chłopacy machnęli w odpowiedzi głowami i zniknęli między regałami. Poszłam w ich ślady. Przez większość czasu, nie udawało mi się niczego konkretnego znaleźć. Do moich rąk póki co, trafiały głównie książki zielarskie, geograficzne i historyczne. Podsumowując, nic co mogłoby mi się w jakikolwiek sposób przydać. Zaczęłam rozmyślać czy czegoś nie przeoczyłam. Kiedy tak sobie myślałam, przypomniała mi się sytuacja w toalecie u George'a. Tajemnicze pudełko, które przypadkiem zostało zaadresowane i dostarczone akurat do mnie. Sięgnęłam błyskawicznie po moją torebkę. Wyskoczyła z niej wspomniana chwilę wcześniej paczuszka. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma w pobliżu i pociągnęłam za fioletową wstążkę, która zdobiła opakowanie. Bez zastanowienia, otworzyłam magiczny pakunek. W środku było pełno konfetti. Trochę zajęło mi się dokopanie do czegokolwiek innego niż kawałki papieru, aż w końcu poczułam przedmiot w kształcie klucza. Szybko podniosłam go do góry, bym mogła uważnie mu się przyjrzeć. Z tyłu została doczepiona karteczka z napisem 'Zabawmy się w prawda czy wyzwanie. Na początek coś prostego. Odwiedź szkolne piwnice, a znajdziesz to czego tak szukasz. Do usłyszenia niebawem.'. Zajebiście. Teraz jeszcze jakiś kretyn będzie mi mówić co mam robić. No, ale cóż, warto sprawdzić czy mówi chociaż prawdę. Może faktycznie uda mi się znaleźć jakiś trop w sprawie ostatnich zaginien. O moje uszy obił się dźwięk stukających dwóch par butów. To Ian i Nick. Schowałam w pośpiechu podarunek, który cały czas leżał w moich rękach.
- Cześć chłopaki! Udało wam się coś znaleźć?
- Nie bardzo, tylko jakieś książki o dziwnych roślinkach - powiedział Ian. - A tobie?
- Em... U mnie podobnie - skłamałam.
- No to jesteśmy, za przeproszeniem, w dupie - odrzekł Nick. - Matthew organizuje dzisiaj kolejną domówkę, idziecie?
- Jak mógłbym odmówić. - odpowiedział Ian.
- A ty Madison? Obiecuję, że dopilnuję byś za dużo nie wypiła.
- Właściwie, dlaczego nie.
- No to postanowione.
- Tylko mam jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Wy możecie już iść, a ja najwyżej później do was dołączę. Czy możemy się tak umówić?
- Pewnie, co tylko chcesz Mads - odrzekł Nick i wyszedł wraz z kolegą z pomieszczenia.
To jest idealna okazja, by zejść do piwnic i się nieco po nich rozejrzeć. Tylko jak ja kurna mam uniknąć ludzi w tym pieprzonym chaosie, który opanował całe to pomieszczenie? No cóż, raz się żyje.

WeaderlessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz