🏵️

27 2 10
                                    

Na zabarwionym od zachodzącego słońca na różowo i pomarańczowo niebie pojawiały się już pierwsze gwiazdy, a płynące po nim, popychane przez wiatr chmury układały się w różne kształty. Cały ten malowniczy widok odbijał się w tafli jeziora, a jego obraz zakłócały jedynie delikatne fale spokojnej wody. Ostatnie promienie światła padały na mieniące się w nich pajęczyny, utkane między drzewami w lesie. Zapatrzony w tę malowniczą scenerię, wysłuchujący koncertu świerszczy chłopak, siedział na mostku z zanurzonymi w wodzie stopami i wrzucał do wody petunie. Zawsze musiało być ich o jedną więcej niż poprzednio. Czekał na swojego przyjaciela. W dzieciństwie odkryli to miejsce i od tamtego momentu przychodzili tam  codziennie. Był to ich mały bezpieczny świat, w którym nie mogło stać się nic złego. Drzewa dookoła jeziora tworzyły labirynt, przez który nie każdy potrafił się przedostać, a do ich pałacu prowadziła tylko jedna, mała, wydeptana przez nich ścieżka. Dlatego czuli się tam bezpiecznie. W wakacje spędzali tam całe dnie aż do późnego wieczora. Nigdy nie spotkali w tym miejscu innego człowieka, jakby cały świat zapomniał, że takie w ogóle istnieje. Wcale im to nie przeszkadzało, mieli swoją własną oazę, swój własny świat. 
- Wolisz wschody czy zachody slońca, hyung? - Młodszy chłopak dosiadł się do drugiego i również zanurzył bose stopy w zimnej wodzie.
- Zachody, po nich wszystko ogarnia ciemność. - Odpiwiedział starszy i spojrzał ciepłym wzrokiem na przyjaciela. - Cieszę się, że cię widzę Jungkook.
- To smutne, ja wolę wschody, bo wiem, że już jest nowy dzień i za niedługo się zobaczymy. - Uśmiechnął się i przytulił do Yoongiego.
- Jesteś lodowaty. - Skrzywił się, a na jego skórze pod wpływem zimnego dotyku, pojawiła się gęsia skórka.
- Często to powtarzasz. Co dzisiaj będziemy robić, hyung? Popływamy łódką? O! A może będziemy łapać świetliki? Zostawiliśmy ostatnio słoik pod tamtym drzewem. - Wstał i podbiegł do drzewa, o które mu chodziło. Yoongi zrobił to samo, otrzepał się i bosymi stopami poszedł do przyjaciela po miękkim dywanie z zielonej trawy.
- Dzisiaj możemy złapać parę świetlików, a jutro przyjdę wcześniej i popływamy łódką, dobrze?
Jungkook przytaknął i biegał ucieszony za Yoongim, próbującym łapać małe stworzonka do słoiczka. Śmiali się i bawili, aż ostatnie promienie słońca zniknęły, a niebo rozświetlały tylko miliony gwiazd oraz piękny księżyc. Zmęczeni opadli na trawę i leżąc na plecach obserwowali małe mieniące się w górze punkciki. Oboje wsłuchali się w otaczającą ich naturę. Cicho szumiący las zdawał się miarowo oddychać w głębokim śnie, nocne niebo niczym w lustrze odbijało się w jeziorze. Byli tylko we dwoje, Yoongi mógłby spędzić tak całe życie. W spokoju, ciszy, w odludnym miejscu, tylko z jego najlepszym przyjacielem. Jungkook czuł to samo, również mógłby trwać razem z nim w tamtym miejscu w nieskończoność.
- Hyung? - Odwrócił się na bok tak, żeby widzieć twarz starszego.
- Tak?
- Jutro też się tu spotkamy, prawda?
Yoongi usiadł naprzeciwko Jungkooka i rozłożył ręce, dając znak, żeby tamten przytulił się do niego.
- Oczywiście, przecież przychodzimy tu codziennie, odkąd znaleźliśmy to miejsce. Poza tym obiecałem ci, że popływamy łódką.
- Przez ostatnie tygodnie w ogóle nie masz humoru i przychodzisz bardzo późno. Nie lubię tu być sam. - Spojrzał smutno na przyjaciela, któremu na ten widok oczy zaszły łzami.
- Przepraszam, już nigdy nie będę przychodził tak późno, obiecuję. - Pocieszył go. - Jest późno, musimy już iść. Wrócę z samego rana, żeby udało się nam wypłynąć zaraz o wschodzie słońca, dobrze? - Chłopak pokiwał twierdząco głową w odpowiedzi i szeroko się uśmiechnął, na co starszy zareagował tym samym. Pożegnali się właśnie w tamtym miejscu i każdy poszedł w swoją stronę. Idąc przez ciemny las, Yoongi rozmyślał nad tym, co się stało dziesięć lat temu. W jego głowie pojawiało się mnóstwo pytań. Pytań, na które nie znajdzie odpowiedzi i które będą go dręczyć do końca życia.

Następnego dnia, tak jak obiecał, zjawił się na długo przed wschodem słońca, by mógł posiedzieć chwilę sam i porozmyślać. Kilka godzin zajęło mu wyrywanie petunii z ogródka, który od lat pielęgnował. Cudem było, że udało mu się wyhodować te kwiaty na takiej ziemi, widocznie to miejsce naprawdę miało w sobie trochę magii. Jak codzień, dziś też musiał wrzucić kwiaty do wody. Tego dnia wyrwał ich aż 3650. Oczywiście, że mógł po prostu garściami rzucać je do wody bez jakichkolwiek uczuć, ale tego nie zrobił. Nigdy tak nie zrobił, byłby to jego zdaniem całkowity brak szacunku do tych kwiatów, do tego miejsca i przede wszystkim do osoby, dla której to robił.
Każdą roślinę wkładał do wody tak, aby jej kwiat tworzył małą łódeczkę i niesiony przez wiatr wypływał na środek jeziora.
- 3646... 3647... 3648... 3649... 3650! - Wreszcie po godzodzinach zajmowania się kwiatami, mógł siedzieć na swoim ulubionym miejscu i podziwiać widok unoszących się na tafli wody tysięcy różnokolorowych petunii. Nie minęło dziesięć minut, a poczuł przy sobie obecność Jungkooka.
- Jesteś! - Krzyknął młodszy, obejmując swojego hyunga. - Słońce wschodzi, szybko, wypłyńmy już.
Yoongi upewnił się czy stara łódź przypadkiem nie jest dziurawa, następnie wepchnął ją do wody i poczekał, aż Jungkook wejdzie do środka, po czym sam zrobił to samo od razu chwytając za wiosła. Płyęli przez kolorowy dywan usłany z petunii. Pierwsze promienie słońca delikatnie zaczęły muskać ich twarze, ptaki zaczęły ćwierkać swoje melodie, las znów jakby zaczął ożywać, budzić się z głębokiego snu. Cieszyli się chwilą, poraz kolejny podziwiając obrazy, które dała im Matka Natura. Człowiek nigdy nie stworzy tak magicznego miejsca. Oazy, gdzie można się udać, żeby po prostu pobyć przez chwilę sobą z najbliższymi osobami, którym sami postanowimy pokazać nasz mały świat.
- Jesteś moim światłem i moją ciemnością, Jungkook. Jesteś moim wszystkim, budzisz we mnie każdą możliwą emocję, każde uczucie. Od nieskończonej miłości do nienawiści. Nie nienawiści do ciebie, ale do tego co się stało, a nawet nienawiści do samego siebie. Czuję się tak bardzo zagubiony, a to już koniec. Boję się każdego kolejnego dnia, bo wiem, że nie będzie już taki jak poprzednie. Chciałbym umieć cofnąć czas. Przyszedłbym wcześniej, nic by się nie stało, nie pozwoliłbym na to.
- Nie obwiniaj się, to przez moją głupotę. Nie powinienem był sam wtedy wypłynąć. Proszę, uśmiechaj się dzisiaj dużo i mnie nie przepraszaj. - Spojrzał na przecierającego łzy chłopaka. - Myślałem, że zapomniałeś, że to dzisiaj. Skoro jednak wiedziałeś, to dlaczego nie przychodziłeś na dłużej? Chciałem, żebyś przychodził.
- Wiem, przepraszam. Wiedziałem, że nie lubisz być tu sam. Żałuję, że nie spędzałem z tobą ostatnio tak dużo czasu. Nie mam na to wytłumaczenia.
- Nie płacz, nie gniewam się, jest mi tylko trochę przykro. Spędźmy ten dzień dużo się uśmiechając dzisiaj, dobrze? Chcę, żebyś zapamiętał mnie uśmiechniętego. - Położył drobną dłoń na policzku zapłakanego chłopaka i kciukiem starał się otrzeć jego łzy.
Słońce wzeszło wyżej, tworząc wokół pomarańczową poświatę. Chłopcy po prawie dwugodzinnym dryfowaniu na środku jeziora, dopłynęli do brzegu. Yoongi wciągnął łódkę, zostawiając ją na jej stałym miejscu i dołączył do Jungkooka, który czekał na niego na mostku. Cały dzień spędzili dużo się śmiejąc i rozmawiając na głupie tematy. Mogłoby się wydawać, że duża różnica wieku mogłaby być dla nich jakąś przeszkodą, ale to nieprawda. Przez codzienny kontakt, Jungkook praktycznie mimo wszystko dorastał razem z Yoongim. Czas uciekał, robiło się coraz później, a słońce, które dopiero co wzeszło, już zaczęło zachodzić. Okrutny czas nie chciał zwolnić ani o sekundę, aby choć trochę opóźnić nieuniknione. W końcu nadeszła chwila, gdzie chłopcy musieli się pożegnać.
- Yoongi, nie byłeś zły, że utknąłem w tym ciele, prawda? - Zapytał nieśmiało, obawiając się odpowiedzi. - Bo ty się bardzo zmieniłeś. Od dawna już nie jesteś tym chłopcem, z którym się przyjaźniłem, jesteś młodym mężczyzną. - Zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie byłem zły. Cieszę się, że mogłem przez kolejne lata bawić się z moim małym Jungkookiem.
Siedzieli naprzeciw siebie, cały czas badając wzrokiem swoje twarze, ich najmniejsze szczegóły, które tak bardzo chcieli zapamiętać.
- Zawsze jak wieczorami odchodziłeś, bałem się, że już cię nie zobaczę, że już nie przyjdziesz, a ty przez dziesięć lat przychodziłeś i spędzałeś ze mną nie raz całe dnie. Chcę ci za to bardzo podziękować.
- Nigdy bym cię nie zostawił Kookie. Dziesięć lat temu popełniłem ogromny błąd, przez który straciłeś życie. Nie wybaczę sobie, że przez własną głupotę cię straciłem.
- Ja ci wybaczam, nie chcę, żebyś cierpiał, gdy odejdę. Nie mam ci za złe  tamtego dnia, ani paru ostatnich, gdzie zjawiałeś się na krótką chwilę. Ważne, że dziś ze mną jesteś, że byłeś codziennie kiedy żyłem, jak i po mojej śmierci. Fajnie było patrzeć jak dorastałeś, hyung. Nadal będę to robił, ale z innego miejsca.
- Tak bardzo bym chciał cię teraz przytulić. Jakie to jest niesprawiedliwe, że ty możesz mnie dotknąć, a ja ciebie nie.
Po twarzach obu chłopaków bez przerwy ciekły łzy. Smutne uśmiechy czy próby zaśmiania się przez szloch, jeszcze bardziej uświadamiały im, że to naprawdę jest ich ostatnie spotkanie.
- Przecież wiesz, że to i tak nie jest ten dotyk, jakim dotknie cię prawdziwy człowiek. - Pokręcił głową, próbując się uśmiechnąć. Yoongi nie będąc wstanie wypowiedzieć ani słowa przez duszący go płacz tylko pokiwał głową. Oboje wstali i przeszli kawałek, by znaleźć się na końcu mostu. Gdy ostatnie promienie słońca znów dosięgnęły Jungkooka, sześciolatek stał się szesnastolatkiem, który przez te ostatnie minuty mógł poczuć normalny dotyk na swojej skórze, a Yoongi mógł mocno przytulić dwa lata młodszego przyjaciela tak, jak marzył o tym od lat.
- Czas żebym szedł, Yoongi. Żyj szczęśliwie, nie myśl o mnie ciągle, zajmij się trochę sobą. Poświęciłeś mi już wystarczająco dużo czasu.
- Musisz iść? - Wypuścił młodszego z uścisku, aby móc mu spojrzeć w oczy.
- Ja nadal nie żyje, hyung. - Zaśmiał się smutno. - Dałeś mi miłość, jakiej nigdy bym bez ciebie nie poznał. Przecież wiadome, że jakbyś mnie tylko lubił, nie przychodziłbyś do mnie dzień w dzień przez dziesięć lat, więc nie wstydź się tego. Nie musisz mi tego mówić, ale nie ukrywaj tego przed samym sobą. Kochałeś mnie, nieważne jaką miłością, ważne, że po prostu ją czułeś.
- Kocham cię, Jungkook. Nie "kochałem", tylko kocham. Najbardziej na świecie, dlatego nigdy o tobie nie zapomnę i zawsze będę się obwiniać za to co się wtedy stało. Gdybym był przy tobie, nie wszedłbyś do łodzi, ona by się nie przewróciła, a ty byś nie utonął. Przepraszam... - Przytulił go jeszcze raz tak mocno jak potrafił.
- Wybaczam Yoongi, już dawno wybaczyłem. Muszę iść, ale pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.
Jungkook zniknął w ciemności razem z ostatnimi promieniami słońca, a Yoongi siedział na mostku całą noc płacząc za przyjacielem, który już na dobre musiał opuścić ten świat.

Rok później


- Przyszedłem, Kookie. - Pochylił się nad grobem przyjaciela kładąc na nim różową cynię. - Nigdy cię nie zapomnę.
Jungkook też nie zapomni, cały czas obserwuje go z magicznego świata, po którym kiedyś na pewno oprowadzi swojego przyjaciela.








Petunia - "Twoja obecność jest kojąca"
Cynia - "Opłakuję twoją nieobecność"



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 21, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My brightness, my darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz