One shot

205 13 17
                                    

Kira
Znowu jestem w Nowym Orleanie.  Zostawiłam rzeczy w moi tymczasowym pokoju hotelowym, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czarne jeansy z wysokim stanem i dziurami na kolanach, bordową koszulkę, a na to skórzaną kurtkę, ramoneskę. Rozczesałam moje do ramion, blond włosy i zrobiłam szybki makijaż, po czym wyszłam z pokoju uprzednio zabierając czarną, dużą torebkę. Założyłam jeszcze czarne botki na dziesięciocentymetrowych obcasach i wyszłam z pokoju zamykając drzwi.
Moim celem był cmentarz, to właśnie tam są chowane tutejsze czarownice i tam jest największe skupisko mocy dla nich. Ja oficjalnie nie należę do żadnego sabatu, ale tak naprawdę jestem częścią każdego z nich. Było około piętnastej gdy dotarłam na cmentarz. Znalazłam miejsce gdzie została pochowana jedna z pierwszych czarownic tutejszego sabatu, a zarazem moja znajoma z tamtych lat.
-Mam nadzieję, że mi pomożesz.- szepnęłam cicho dotykając kamiennej płyty. Szybko się ogarnęłam i zaczęłam sypać srebrny pył tworząc okrąg. Zaczęłam mruczeć pod nosem zaklęcia przeniesienia i skupiłam się na Elijahy. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam w okręgu był brunet.
-Kim jesteś? I gdzie ja jestem?- zapytał na co ja się tylko uśmiechnęłam.
-Cześc Elijaha.- powiedziawszy to weszłam do okręgu i trzymając jego głowę spojrzałam mu w oczy.-Pamiętaj.- szepnęłam i użyłam persfazji z odrobiną magii, aby przypomniał sobie wszystko. Nim minęła chwila mężczyzna złapał się za głowę i krzyczał. Po dłuższej chwili spojrzał na mnie i przytulił okręcając nas wokół własnej osi.
-Dziękuje. Ale nie powinnaś. Pustka..- zaczął ale mu przerwałam
-Wiem jak się jej pozbyć żeby nie kosztowało to relacji pewnego głupiego rodzeństwa, ale powiem Ci, że ta perfazja z magią twojej siostry była potężna.- powiedziałam i machnięciem reki srebrny pył spowrotem był w woreczku.

Wyszliśmy z cmentarza. Naszym kolejnym przystankiem jest rezydencja Mikaelsonów.
-Kira. Jesteś pewna, że to się uda?- zapytał pełen wątpliwości
-Uda się.- powiedziałam wchodząc na posesje. -Idź po Hope, Klausa i Hayley. Ja sprowadze tu Rebekah, Freye, Kola i Davine.- powiedziałam rozsypując po raz kolejny srebrny pył.
-Po co Davine?- zapytał
-Jest dziewczyną ze żniw. Może mi pomóc.- stwierdziłam a Elijah się tylko uśmiechnął i tyle go widziałam. Zamknęłam oczy i zaczęłam szeptać zaklęcie. Już po chwili w okręgu było rodzeństwo Elijaha oraz Davina.
-Co my tu robimy?-spytała Davina
-Nie powinni oni być razem!Wiesz czym to grozi??- krzyczała na mnie Freya
-Weź się wreszcie zamknij. Spłacam dług wobec Elijaha i mam zamiar uwolnić ich od Pustki i guzik mnie obchodzi twoje zdanie przemądrzała wiedźmo!- również krzyknełam. Ten właśnie moment wybrał sobie Elijaha na sprowadzenie reszty rodzinki.
-Ty widzisz co się dzieje.-krzyknęła na mnie tak dla odmiany Hayley. Przewróciłam tylko oczami i odepchnęłam ich lekko za krąg po czym wzięłam księżycowy pył i narysowałam nim na zewnątrz runy. Po czym zamknęłam to w prostokącie.
-Dajcie tu po cztery krople swojej krwi. Każdy oprócz Ciebie Davino i Freyi.- dałam tym samym kryształowe naczynie Elijahy który bez wahania przegryzł swój palec i wlał cztery krople swojej krwi. Między czasie powstrzymałam te węże i krew.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz.- stwierdził Niklaus i wlał swoją krew do naczynia.

Wzięłam naczynie i wsypałam do niego garść złotego pyłu. Pyłu słońca. Całość wymieszałam i w środku narysowałam symbol miłości. Symbol miłości rodziny. Wyciągnęłam z torby cztery medaliony. Medaliony głównych żywiołów. Coś co będzie wieczne.
-Rebekah, Elijah, Kol i Klaus. Wejdźcie do okręgu.-rozkazałam co niektórzy z grymasem ale pod ostrym spojrzeniem Elijaha zrobili. -Hope, Davina, Freya i Hayley weźcie te medaliony do prawych rąk i stańcie tam.- każdej pokazałam gdzie mają stanąć.- podnieście je do góry.-gdy tylko to zrobiły weszłam do okręgu i stanęłam na środku. Wzniosłam ręce do góry i uwolniłam całą swoją moc. Po chwili niebieskie światło "wyszło" z rodzeństwa i zniknęło w medalionach a ja zasłabłam. Najprawdopodobniej uderzyłabym o ziemie gdyby nie Klaus który mnie przed tym uchronił.
-Dziękuje.- powiedział gdy stałam już o własnych siłach i przytulił córkę a ja daje słowo, że widziałam jak po jego policzku płynie łza.
-To co? Spłaciłam dług?- zapytałam ze śmiechem
-Tak.- powiedział z uśmiechem bi mnie przytulił. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela.
-Davina. Weź wisiorek wiatru i zapieczętuj go po czym odeślij do tych przodkiń. Mniemam, że wiesz jak to zrobić.- powiedziałam ze śmiechem po czym odebrałam trzy medaliony od innych i dałam je Klausowi, Rebece oraz Elijahy.
-Ukryjcie to na trzech różnych końcach świata. - powiedziałam- Tak wogóle to się nie przedstawiłam. Jestem Kira.- powiedziałam z charakterystycznym dla mnie psotnym uśmiechem.

*** Taki mój pierwszy one shot pisany całkowicie na spontanie. Mam nadzieje że się wam podoba. Komentujcie co o tym sądzicie❤❤❤

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 28, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Uratować innych.- The originals. One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz