Piątek 16 listopada, pierwszy dzień sezonu 2018/2019, kwalifikacje, Wisła
Obudziłem się cholernie szczęśliwy, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak dobrze nastawiony do życia. No cóż, skoki zdecydowanie były rzeczą, która sprawiała, że mogłem zapomnieć o swoich lękach i problemach. Wstałem z łóżka starając się nie obudzić Andreasa, który o wiele za późno poszedł spać. Szybko prześlizgnąłem się przez stertę niepoukładanych pierdółek, które chłopak przywiózł ze sobą i entuzjastycznie udałem się do łazienki, żeby wykonać poranną rutynę. Wyciągnąłem z walizki ubrania i wyszedłem z hotelu żeby trochę pobiegać, to mnie odprężało. Trening nie poszedł po mojej myśli, gdy tylko opuściłem hotel natrafiłem na grupę fanów stojących niemal przy wyjściu. Byli naprawdę bardzo sympatyczni, długo rozmawialiśmy. Dowiedziałem się, że są tutaj bo chcieli zrobić prezent jednej z dziewczyn, która jest fanką skoków od dziecka. W sumie muszę przyznać, że to miłe. Zawsze marzyłem o takich przyjaciołach. W każdym razie musiałem się skupić na treningu więc się pożegnałem i zrobiłem rundkę po okolicy.
Na kwalifikacjach za każdym razem była mniejsza publiczność niż na konkursach, nie każdy chciał oglądać skoczków z klasą konkurujących o miejsce z jakimiś podrzędnymi gówniarzami. Nie dziwi mnie to ani trochę. Ludzie chcą oglądać show a nie potulną serię, w której nie ma aż tylu emocji.Przeszedłem te kwalifikacje bez większego problemu. Zająłem 3 miejsce tracąc 1.1 punktu do drugiego Kubackiego. Byłem naprawdę szczęśliwy i podbudowany przed drużynówką, która ma się przecież odbyć już jutro. Wyszedłem z terenu skoczni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to siedzący na krawężniku Andreas. Tanecznym krokiem ruszyłem w jego stronę.
- Siema młody, głowa do góry! Masz kwalifikacje! - krzyknąłem entuzjastycznie uderzając go lekko w bark
Nie usłyszałem odpowiedzi. Widać, że był przybity, zajął 46 miejsce i nie było mu do śmiechu, przecież tamten sezon był dla niego niesamowity. Próbowałem jeszcze przez chwilę wywołać na jego twarzy choć najmniejszy uśmiech ale niestety na darmo. Opowiadałem żarty, głupie teksty na podryw, śpiewałem jego ulubione piosenki w najgorszy możliwy sposób, próbowałem tańczyć ale to wszystko na nic. W końcu po prostu usiadłem obok niego i zwyczajnie chciałem porozmawiać ale oczywiście niezadowolony Andreas jedyne co zrobił to zepchnął mnie z tego pieprzonego krawężnika. Zdenerwowałem się, zabrałem swoje rzeczy i udałem się w stronę Karla. Nie będę mu robić łaski, przyjaźnimy się ale on czasem się zachowuje jakbym był jego największym wrogiem, chciałem mu tylko pomóc, pocieszyć no ale wyszło jak zwykle. Przestało mnie to dziwić, z resztą ostatnio cały czas musiałem się z tym zmagać.
-Siema Steph, praaawie zwycięzco! - krzyknął z niemałą radością Geiger
-Haha no prawie prawie, trochę mi zabrakło - próbowałem zachować jakiekolwiek pozory i nie zdenerwować się na niewinnego chłopaka
- No słuchaj, Polacy to Polacy ale cholera, nie spodziewałem się Klimova na pierwszym miejscu, myślałem, że na sukcesach letnich się skończy. - odpowiedział starając się podtrzymać rozmowę
- Karl, tyle lat już skaczesz a dalej nie wiesz, że ten sport jest cholernie nieprzewidywalny?
-Racja, no ale trudno... jutro dajemy za wszystkie czasy, hm?- zapytał z iskierkami w oczach
Zdążyłem tylko twierdząco pokiwać głową bo między nas wbiegł Markus, który równie jak Karl cieszył się na jutrzejszą drużynówkę.
CZYTASZ
bad liar | stephan leyhe
FanfictionKażdy kiedyś miał chwilę słabości, czas, w którym myślał, że nic nie ma sensu. Kręcimy się przecież w jakimś żałosnym kołowrotku do zarabiania pieniędzy, pracy ponad siły, robienia z siebie kogoś idealnego. Nie każdy daje radę w dzisiejszym świecie...