Rozdział I

17 0 0
                                    


Jego dłonie błądzące po mojej nagiej, rozpalonej skórze

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jego dłonie błądzące po mojej nagiej, rozpalonej skórze. Jego niski głos szepczący ciche "kocham Cię", "pragnę Cię". Jego umięśnione ciało, potężne ręce obejmujące ciasno moją szyję. Stanowcze, a jednak delikatne i czułe ruchy. Kropelki potu pojawiające się na czole od zmęczenia. Moje ręce zaciskające się na jego barkach, delikatnie je drapiąc. Moje głośne jęki, odbijające się od ścian prawie pustego pokoju, nie zamierzałem się już hamować.

Aż w końcu nadeszło upragnione spełnienie. Moje ciało ogarnęła fala dreszczy. Opadłem wymęczony na poduszki obserwując mojego partnera.

Jego twarz mimo wszystko, była smutna. Oboje wiedzieliśmy co nadejdzie jutro. Jednak chciałem by przez te ostatnie godziny nie był smutny, chciałem by cieszył się chwilą. Ułożyłem dłoń na jego policzku, kciukiem zataczając małe kółeczka. Mężczyzna ufnie wtulił się w dłoń po chwili całując jej wnętrze. Pocałunek ten był niczym dotyk motyla.

- Proszę, nie smuć się.- wyszeptałem cicho. Chociaż sam z trudem panowałem nad smutkiem i łzami.

- Tak bardzo jakbym chciał to nie potrafię.- Ułożył się za mną, tuląc mnie tak, jakby to miał być ostatni raz, ale przecież tak mogło być.

Splotłem swoje malutkie dłonie z jego. Moje drobne i jedwabiście miękkie, jego duże i szorstkie. Jednak mi nie przeszkadzała ta szorstkość. Ciepło drugiego ciała, podziałało na mnie kojąco. Wiedziałem, że to co robimy jest niedopuszczalne i złe według prawa, ale czy bycie szczęśliwym jest złe? Czy kochanie kogoś było złe? Nie chcąc się dłużej zadręczać tymi myślami wtuliłem się mocniej w mężczyznę, którego szczerze kochałem i odpłynąłem.

*****

Z samego rana obudził mnie chłód i brak drugiej osoby obok. Jęknąłem niezadowolony otwierając leniwie oczy. Rękoma szukałem swojego partnera jednak nie zastałem go. Usiadłem na łóżku owijając się kołdrą. Mark akurat wszedł do pokoju zapinając mundur.

Widząc to moje oczy automatycznie zaszły łzami. Odwróciłem wzrok by tego nie widział. Nie chciałem by się obwiniał.

- Leo? Wszystko w porządku?- zapytał.

- Mhm.- Mruknąłem cicho.

- Przecież widzę, że nie.- Usiadł za mną na łóżku.- Spójrz na mnie.- Szarpnął mnie lekko bym się odwrócił. Nie zrobiłem tego. Nie mogłem.- Skarbie... proszę.- Zaczął delikatnie drapać mnie po karku. Z cichym westchnięciem obróciłem się w jego stronę. Głowę nadal miałem opuszczoną. Jeśli na niego spojrzę, nigdy nie pozwolę mu stąd wyjść.

On jednak nie dawał za wygraną. Złapał mój podbródek w dwa palce unosząc go. Spojrzałem w jego niebieskie tęczówki. Były piękne, tak samo jak piękny był on. Złapałem go za kołnierz kurtki moro.

- Pasuje Ci ten Mundur.- Szepnąłem cicho. Nie dałem rady dłużej powstrzymywać łez. Słone krople zaczęły jedna po drugiej spływać mi po policzkach kończąc bieg gdzieś między jego palcami.

Because I Love YouWhere stories live. Discover now