pov: Lin
To była Aquila Muriel d'Autremencourt. Jej ojciec pochodził z francuskiego szlacheckiego rodu. Matka, zaś pochodziła z domu Black. Była czarownicą czystej krwi.
Miała piękne orzechowe, długie włosy, z lekkimi lokami i grzywką, nie przysłaniającą złotobrązowych oczu. Była niewiele niższa od Lin. Jak praktycznie zawsze, miała na sobie śliczną, granatową sukienkę do kolan.
Była ona razem z Lin w Ravenclaw. Odkąd dziewczyna pamiętała zawsze ratowała ją z kłopotów, w które tak często wpadała. Była jej najlepszą przyjaciółką. Chociaż bardziej traktowały się jak dobrze rozumiejące się rodzeństwo. Miały zupełnie inne charaktery. Aquila była trochę sarkastyczna i opryskliwa, ale była także zdecydowanie najlepszą uczennicą w klasie. Chodzi na każde możliwe zajęcia dodatkowe i lubi przesiadywać w bibliotece. W porównaniu z ciemno-włosą dziewczyną jest geniuszem. Przez to najczęściej weekendy spędzają na uczeniu się, żeby Lin cokolwiek chociaż umiała.
Mimo wszystko rozumiały się praktycznie bez słów. I zawsze skryta w sobie Aquila znajdowała zrozumienie u przyjaciółki.
-Mogę? Inne są zajęte- powiedziała spokojnie.
-Żartujesz sobie?! No oczywiście, że możesz!-ucieszyła się Linzey wstając i przytulając się do Aquili. Dziewczyna włożyła na półkę bagaże i usiadła obok przyjaciółki. Severus tylko zerknął zza książki. Rozmawiały dłuższą chwilę kiedy usłyszeli dosyć głośne rozmowy na korytarzu. Chłopak zdecydowanie się nie ucieszył słysząc ten hałas. Lin delikatnie się wychyliła, chociaż i tak było to bezcelowe bo nic nie było widać. Zastanawiała się kto to mógł być chociaż miała pewne podejrzenia, które niezbyt jej się podobały. Głosy zaczęły się zbliżać. W tedy usłyszeli, że biegnie w ich stronę grupka osób. W tedy drzwi otworzyły się z impetem, a w nich stanęła roześmiana blondynka. Jej włosy nie sięgały ramion. Już miała na sobie szkolną szatę. Była to Emily Fawley. Dosyć dobrze się dogadywały. Chociaż najczęściej gonitwy po korytarzach zdarzały się właśnie pomiędzy nimi. Była to dosyć specyficzna osoba. Podczas pierwszego roku Tiara Przydziału nie miała żadnych problemów ze stwierdzeniem iż Slytherin jest dla niej idealnym domem.
Jej pojawienie się w przedziale świadczyło, ze najgorsze przewidywania Lin się sprawdzą. Na korytarzu nadal słychać było rozmowę. Emily spojrzała na Severusa przyklejonego do okna, czytającego książkę -A Wycierus co tu robi?-powiedziała z drwiną. Linzey puściły nerwy. Wyrwała książkę z rąk Aquili (na co ta wyjątkowo się zdziwiła) i zaczęła nią okładać niczego niespodziewającą się blondynkę. W tedy zobaczyła na korytarzu przyglądającą jej się rozbawioną twarz. Rzuciła książką w stronę Aquili (która przy okazji prawie dostała nią w twarz) i usiadła z irytacją obok niej patrząc się w okno. W tedy właśnie weszła czwórka chłopaków z Gryffindoru. Ci Gryfoni to byli Huncwoci.
*Każdy ich zna więc nie będę się o nich rozpisywać*
Atmosfera od razu się zmieniła. Lin spoważniała, a Aquila delikatnie się uśmiechnęła. Dziewczyna nienawidziła ich wszystkich. Od pierwszego dnia uważała, że byli okropni. Remus niezbyt jej przeszkadzał, a na Petera kompletnie nie zwracała uwagi, ale pozostałej dwójki nie mogła znieść. James był dla niej po prostu głupkiem, który powinien już dawno być wydalony ze szkoły. Najgorszy był Black. Sama jego obecność doprowadzała ją do szału. Kiedy tylko pojawiał się w zasięgu jej wzroku poważniała i stawała się oschła i cyniczna. Tak było zawsze. Jego za to najwyraźniej bawiło, ponieważ wykorzystywał każda taką chwilę na denerwowanie jej. Z zamyślenia wyrwał ją głos Pottera.
-Wycierus, suń się chce tam usiąść-chłopak z zawrotną szybkością zdjął bagaż i chwycił książkę pod pachę, a piątka osób zaśmiała się. Severus przecisnął się do drzwi i wybiegł pośpiesznie nie patrząc za siebie. Lin nawet nie zauważyła kiedy odwróciła się od okna i patrzyła za smutkiem za biegnącym ślizgonem. Trójka chłopaków i Emily zajęli miejsca naprzeciwko przyjaciółek, a Syriusz uśmiechną się do Aquili.
-Dobrze cie znów widzieć, Berry-powiedział do kuzynki. Aquila uśmiechnęła się się do niego. Była jego ulubioną kuzynka.Dobrze się dogadywali.
-No i oczywiście ty, Linzi- powiedział to z nutą rozbawienia. Dziewczyna zirytowana powiedziała tylko-nie nazywaj mnie tak, Black.
Podróż minęła im całkiem przyjemnie, nie licząc Lin, która ignorowała wszystkich oprócz Syriusza, któremu opryskliwie odpowiadała na każde jego pytanie, przez co reszta (oprócz Syriusza, który całkiem się w to wczuł) czuła się trochę zakłopotana. W końcu dojechali do Hogwartu.
***
Jak dalej potoczą się relacje bohaterów? Co jeszcze spotka ich w czasie tego roku? Jak długo wytrzyma Lin i czy Syriusz w końcu da jej spokój? To wszystko w następnych częściach.
***
YOU ARE READING
Historia pewnej Krukonki
FanfictionPewna dziewczyna, dostała pięknie zapakowany list. List zawierał jej przyjęcie do Szkoły Magi i Czarodziejstwa Hogwartu. Poznała wiele osób w tym ślizgonkę, krukonkę i grupę chłopaków z gryffindoru. Szybko się tam zadomowiła i szybko zaczęła sprawia...