Pachnie tu trochę jak u jakiejś staruszki. Wokół mnie biegało około dziesięcioro dzieci, był tu taki tłum, że ledwo dało się oddychać. Gdzieś w tym tłumie zauważyłam Mike'a rozglądającego się. Pewnie próbował mnie zauważyć dlatego krzyknęłam.
- Tu jestem! - odwrócił się i podszedł do mnie przepychając się przez tłum.
- Właśnie Cię szukałem - powiedział.
- Widziałam właśnie.
W tym momencie podeszła Pani Jones.
- Chodźcie za mną zaprowadze was do waszych pokoi - uśmiechnęła się i ruszyła, a nasza dwójka za nią.
- Rosie, to jest twój własny pokój razem z łazienką, rozgość się, a ty Mike chodź za mną.
Położyłam się na miękkim łóżku, wzięłam telefon do ręki i włączyłam instagrama oraz wysłałam dni na snapie. Chciałabym o tej całej sprawie pogadać z Zoe, ale ona nie miała dostępu do Internetu. Z torby wyjełam moje ulubione rafaello i położyłam je na szafce nocnej. Wyszłam do parku by zajarać, spotkałam tam tego napalonego nastolatka, Kevina. Usiadłam na ławce i założyłam kaptur by mnie nie rozpoznał, potem odpaliłam fajkę i się zaciagnęł.Była pora kolacji. Zeszłam po schodach na dół i usiadłam przy stole. Zobaczyłam Panią Jason.
- Przepraszam , wie Pani jak długo tu będziemy? Znaczy ja z Mike'm?
- Ty do jutra, a co z Mike'm nie wiadomo. Muszę już iść.
- Ale... - westchnęłam, to była jakaś pomyłka.
Usiadłam jakby nigdy nic przy stole i próbowałam zjeść tą breje z talerza. Nie mam pojęcia jak te dzieciaki mogły to jeść.Po kolacji poszłam się zdrzemnąć. Nie rozumiałam o co chodziło pani Jones. Nie możemy zostać rozdzieleni, jesteśmy rodziną, nie damy sobie bez siebie rady.
Rano obudziło mnie walenie do drzwi.
- Rosie ubieraj się twoja rodzina zastępcza przyjechała - pani Jones stała w progu.
Ugh... Czyli to z tą rodziną to nie był sen. Ubrałam się i zbiegłam na dół, stała tam kobieta koło 40 i facet, który wyglądał na max 50 lat, obok nich stał wózek w którym leżał jakiś bachor.
- Jestem Alice - kobieta podała mi dłoń. - zamieszkasz z nami.
- A co z moim bratem?
- Zostaje tutaj - powiedział ten typek, który miał strasznie ochrypnięty głos. To właśnie on kołysał dziecko.
Nastała chwila ciszy.
- To co ruszamy w drogę, przed nami długa droga - oświadczyła Alice.
Wzięłam swoje bagaże i usiadłam w czarnym Audi.