Sorrow

872 103 213
                                    

   Głośne rozmowy i śmiechy czekających fanów dochodziły do niego z oddali. Nieważne, czy to był za cienką ścianą, czy paroma pokojami - on był głuchy na wszystko. Nie umiał się skupić, a stres zjadał go od środka. Świeże powietrze z otwartego na oścież okna lub szklanka wody nie pomagały. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie otwierał oczu. Bał się, że zrobi mu się jeszcze bardziej słabo i niedobrze.

  - Chuuya? Chuuya! Halo, ziemia! - surowy głos menadżerki Akiko Yosano wyrwał go z transu.

  Drgnął i uchylił powieki, jednak towarzyszące mu uczucia nie minęły. Przecież nie miał żadnych powodów do obaw. Występował już przed najróżniejszą publicznością wielokrotnie, był doświadczony, miał rzesze fanów i nie było się czego bać.

Pozornie.

  Dopiero dzisiejszego dnia dotarła informacja, że zjawi się on. Miał go zobaczyć po cholernych trzech latach. W dodatku ponoć ma miejsce w pierwszym rzędzie.

  Jedynie Yosano i parę innych zaufanych osób o tym wiedziały. Zdecydowana większość pracowników nie miała o niczym bladego pojęcia i nie rozumiała, czemu Nakahara tak reaguje.

  Zastanawiał się, czy nie skończyć tego wszystkiego. Najlepiej dzisiaj. Raz na zawsze.

  - Chuuya, posłuchaj mnie. Wchodzisz za piętnaście minut. Musisz się uspokoić. Jeśli to ci pomoże, nie patrz na niego. Dasz radę, wierzę w ciebie - jej ton był łagodniejszy. Nakahara był skłonny przypuścić, że usłyszał w nim matczyną troskę.

  - Nie wiem, czy dam radę. Ja... ja nie mog-gę... - słyszał łamiący się głos. Jego własny. Zacisnął dłonie w pięści, wbijając paznokcie w delikatną skórę. Do jego uszu dobiegło westchnięcie Yosano.

  - Zrób to. Nie obchodzi mnie jak. Jeśli nie umiesz tak po prostu, zrób to dla kogoś. Dla niego, siebie, fanów, kogokolwiek. Nie zawiedź ich, rudzielcu - posłała mu pokrzepiający uśmiech.

  Odwzajemnił go. Cała ona. Nie rozklejała się zbytnio. Trochę łagodności i współczucia wplatała w mocniejsze, czasem nawet ostre i surowe słowa pocieszenia. Nie rozwodziła się nad czymś, nie wypowiadała pustych słów. Jeden z powodów, dla których ją kochał.

  Poczuł, że mu się poprawia. Nie dużo, odrobinę, jednak tyle wystarczyło. Wystarczyło by nie mdlał i się nie trząsł, a wtedy, gdy zaśpiewa, gdy wypowie pierwsze wersy, supeł w jego żołądku się rozwiąże. I będzie lepiej. Nie dobrze, nie idealnie. Po prostu, lepiej.

  - Dzięki, siostra.

  Po tych słowach po sali rozległo się głośne "PIĘĆ MINUT, LENIE!" w wykonaniu niezawodnej Akiko.

Został sam.

  Cokolwiek go tu sprowadziło, czy w ogóle jest świadomy tego, co było kiedyś... nieważne.

Da radę. Wiedział, że da. Musi.

  Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, ujrzeć w nich można było determinację i pewność. Nie podda się uczuciom i emocjom. Nie takim i nie w ten sposób.

  Nie dam ci się tak łatwo, Dazai. Nieważne, że mnie nie pamiętasz. Zrobię wszystko, byś sobie przypomniał.

¤¤¤

  - Zgaduję, że wolę nie wiedzieć jakim cudem mamy miejsce w pierwszym rzędzie?

  - Może tak, a może nie - usłyszał odpowiedź od swojej starszej siostry, Kaori.

  - Czy moja obecność na koncercie tego całego... - jak mu tam? Chuuyi? - jest konieczna? Wiesz, że nie lubię takiej muzyki. Ledwo znam gościa! Śpiewa w ogóle coś o samobójstwie?

sorrow || soukoku one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz