1. Piękno niedostrzegalne.

68 10 0
                                    

Kawiarenka Hudsona była nad wyraz uroczym miejscem. Charakteryzowało ją niebywałe ciepło, którego nie były w stanie ugasić nawet deszczowe dni Londynu. Wchodząc do środka, czuliśmy mocny zapach kawy i starego drewna, którym była wyłożona podłoga. Zapach ten, wpierw natarczywy, szybko nikł, lecz to pewnie dlatego, że wgryzał się w ubrania i włosy. Wszyscy goście, czyli kilka dobrych ulic, pachniało tak samo, więc logicznym jest, że się już przyzwyczailiśmy.

Moje kakao prawie zostało wylane, przez Kamilę, która jak zwykle wyjadała landrynki z półmiska niedaleko mojego kubka, podawane dla, jakby to ująć, sklejania się zębów.

-Hej, uważaj trochę-Skarciłem ją, na co ta tylko uśmiechnęła się dziecinnie.

Bo istotnie, Kamila, Polka z Pomorskiego, była dużym dzieckiem. Była też moją przyjaciółką, dzięki czemu mogłem ją nauczyć trochę taktu w pewnych sytuacjach.

Dziewczyna ta z wyglądu była całkiem ładna; była średniego wzrostu i budowy, miłowała się w przydużych, zgniłozielonych swetrach i miała burzę czarnych, pierścionkowanych loków. Na jej jasnej skórze dobrze widać było kilka piegów pod brązowymi, iskrzącymi się oczami. Największą jednak jej zaletą był ogromny, bardzo miły i szczery uśmiech, którym potrafiła polepszyć humor każdemu.

-Cóż ty możesz wiedzieć o miłości?-Zagadała, nawiązując do spotkanego przeze mnie artysty, który był naszym wcześniejszym tematem.-Miłość łączy ludzi, nie rysunki czy wygląd, Kordian.-Wywróciła oczami, połykając wręcz kolejną landrynkę.

-Przypominam ci Kam, że wiesz niewiele więcej ode mnie.-Wywróciłem oczami. Dziewczyna nigdy nie była w poważnym związku więc nie rozumiałem, co mogła wiedzieć na ten temat.

Czarnowłosa skrzywiła się na moją uszczypliwą uwagę.-Może i masz rację, ale chociaż teoretycznie mnie nauczono, że miłość jest czymś głębszym i czuć ją można do osoby, której się ufa.

-W takim razie ufam temu mężczyźnie-Wywnioskowałem, na co Kamila pokiwała głową z dezaprobatą.-No co?

-Zaufanie przychodzi z czasem, Kordian. Czasami w pełni doświadczyć go można dopiero w prawdziwej miłości.-Podparła dłonią swoją brodę, kładąc ją na kłykciach. Przez chwilę wydawało mi się, że nad czymś rozmyśla, dlatego umilkłem.

Zastanawiałem się, czy dzisiaj Lato znów przyjdzie do kawiarenki. Byłoby to miłe doświadczenie dnia, dodatkowo pokazałbym Kamili może jego kolejny szkic. Ale co jeśli narysowałby ją, a nie mnie? Dziewczyna by mnie wyśmiała, a ja ze wstydu zapadłbym się pod ziemię.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu Kamili, po pomieszczeniu rozległa się dziwna, dziecięca piosenka, pewnie coś japońskiego.

Dziewczyna rozmawiała krótko, po czym mnie przestrzegła, szybko wstając i zbierając swoje rzeczy-Dzwonili ze szpitala, podobno moja mama zasłabła w domu.-Powiedziała, krótkim, urywanym oddechem. Odgarnęła szybko włosy i potknęła się, prawie upadając na podłogę. Kilka ciekawskich spojrzeń zwróciło się w naszą stronę.

-Hej, Kam, spokojnie, oddychaj.-Wstałem i chwyciłem ją za ramiona, chcąc być dobrym przyjacielem. Wiedziałem, że się przestraszyła, ponieważ jej matka od dawna chorowała na serce. Ojciec brązowookiej zmarł, więc pani Jadwiga musiała mieszkać sama. Kamila, jako studentka, rzadko znajdowała dla niej czas, co często sobie wypominała.

-Napewno wszystko jest okej i to nic poważnego.-Starałem się ją zapewnić, powoli dobierając słowa.-Chcesz, abym jechał z tobą?-Dopytałem.

-N-nie, poradze sobie. Zapłacisz za nas? Oddam ci później.-Jej oczy zdążyły się już zeszklić.

-Jasne, nie ma problemu, uważaj na siebie.-Uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco, a ona, dając mi znak, że później zadzwoni, wręcz wybiegła z budynku.

Niedługo po Kamili zacząłem się zbierać, ale zaprzestałem moich czynów, gdy zauważyłem szpakowatego mężczyznę wchodzącego do lokalu. Usiadłem ponownie, zadowolony z takiego obrotu spraw. Mężczyzna usiadł na tym samym miejscu, dyskretnie rozglądając się po pomieszczeniu. Wiedziałem, że mnie zauważył, bo przysiadł i kolejny raz zamówił truskawkowe latte, tak, jak wtedy.

Zdziwiłem się, bo pomimo upływających minut czarnowłosy dalej nie rysował, wpatrywał się w obraz za oknem i wyglądał na zamyślonego. Wiedziony chwilowym przypływem odwagi, postanowiłem mu się przedstawić i podziękować za wczorajszy szkic.

Pognałem do jego stolika, tak szybko, że wydawało się, że Lato się skulił, gdy już mnie zauważył. Był zmieszany, widać, że nie często rozmawiał z ludźmi.

-Dzień dobry, nazywam się Kordian.-Odparłem szybko, dopadając krzesła również niezgrabnie.

-Vincent Lato, lecz nie przypominam sobie, aby nasze drogi kiedykolwiek się przeplotły. Kim pan jest?-Odparł, odzyskując pewność siebie.

Jego język był bardzo wyszukany, przez co poczułem się trochę niekomfortowo, jak głupiec. Nie spodziewałbym się, aby ktoś w dzisiejszych czasach jeszcze tak mówił, chociaż wskazując na akcent i ubranie, był rosyjskim bogaczem, co mogłoby to powodować.

-Osobą z pana ostatniego szkicu, z wczoraj.-Rzekłem.

-Ah, jakbyś wiedział chłopcze, ile ja rysuję w trakcie jednego dnia...-Westchnął.-Ale zważając na twoją urodę, to założę, że zwróciłem na ciebie uwagę.-Przygładził dłonią włosy i w tamtym momencie wydał mi się próżny i narcystyczny, a to nie tak miało być. Miał być wrażliwy i kochany, miał rysować tylko mnie. Coś mi umknęło w tym pojęciu miłości.

-Wracając...-Odchrząknąłem.-Chciałbym, abyś...aby pan dalej mnie szkicował, malował, rzeźbił, cokolwiek-Wyrzuciłem z siebie, nie chcąc oceniać za szybko.

-Piękno ucieka po pierwszym oddaniu go.-Rzekł tajemniczo, sprawiając, iż wydał mi się jeszcze większym dziwakiem. Ale może to tak powinno być? Może dziwactwo i skrytość były cechami nieodłącznymi artystów?

Ale przecież nie chciałem tych wartości, więc jak miałem się zgodzić na to, aby mój kochanek je posiadał?

-Ale piękno daje miłość, czyż nie?-Zapytałem, chcąc zabrzmieć chociaż tak trochę dziwnie jak on. Lub mądrze. Lub oba.

-"Kochać kogoś to znaczy widzieć w nim
cuda dla innych niedostrzegalne"...-Wypowiadając te słowa, ogrzewał dłonie o kubek, letniego już, latte.

-Bardzo...bardzo ładny cytat. Pisze pan wiersze?-Zapytałem, głupio. Nie kojarzyłem znikąd tej wstawki, mimo że interesowałem się poezją.

-Czy pisze czy nie, to nie ma nic wspólnego z Mauriac'kiem.-Wywrócił oczami, a ja domyśliłem się, że to autor wiersza. Zawstydziłem się trochę.-Ale idąc śladami tych słów, postaram się zobaczyć w tobie coś więcej, coś, co nie dostrzegalne właśnie.-Zaproponował.-Wtedy znów będe miał co umieścić na papierze lub płótnie. No bo po co uwieczniać już uchwycony raz obraz?

-Czyli przekładając to na łatwiejsze słowa, namalujesz mnie jeszcze raz?-Spytałem, z nadzieją, nie rozumiejąc wiele z tej jego nauki.

-Jak uznam to za słuszne, więc poznajmy się.-Uśmiechnął się.

Tak wyjątkowo ciepło się uśmiechnął, przez co przypomniał mi prawdziwe, letnie dni.

_____________________
~Olek & Lilian
PS Przepraszamy za błędy.

✿ριęкиσ мιиισиєgσ ℓαтα✿[BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz