Życie często lubi sobie z nas drwić.
Przeciwieństwa faktycznie się przyciągają.
Mówią, że z obranej wcześniej drogi nie da się zejść. Że ktoś zły nie może tak, od pstryknięcia palcami, wrócić na drogę dobra.
A jednak tu jestem. Owszem było to trudne, usiane kolcami, ale w końcu mi się udało. Ale może wszystko od początku, bo widzę, że się zgubiliście.
Nazywam się Eijirou Kirishima i byłem zdrajcą z 1-A.
*
Stał w ciemnej uliczce. Pod nim leżało martwe ciało celu, który Szef kazał mu wyeliminować. Uniósł prawą dłoń do góry i spojrzał na nią. Była cała we krwi, co nie było dziwne. Zabił nią przecież przed chwilą człowieka. Uśmiechnął się na ten widok, ukazując ostre jak u rekina zęby. Nie tylko na jego ręce, która wróciła do normalnej formy, znajdowała się szkarłatna ciecz. Ozdobiona nią była jego czarna bluza z kapturem, na twarzy chłopak miał jej smugę od lewego oka, po prawy policzek.
Udało mu się wykonać zadanie bez zbędnych świadków i niedogodności. Przynajmniej tak mu się zdawało...
- Kirishima...? - usłyszał czyjś cichutki głos.
Z rozszerzonymi oczami odwrócił się w prawo, do wejścia w zaułek. Wszędzie rozpozna jego właściciela. Jego ukochany, słodki Izuku stał przed nim z przerażeniem i niedowierzaniem wymalowanymi na twarzy.
- K-kiri... Co tu się... Cz-czy to krew...? To t-... - nie zdążył wyjąkać nic więcej, gdyż Eijirou złapał go za szyję i uniósł lekko nad ziemię.
Midoriya złapał odruchowo jego nadgarstek, próbując się uwolnić. Uścisk jednak tylko bardziej się wzmacniał. Kirishima patrzył teraz na niego wzrokiem niewyrażającym żadnych emocji. Za to Izuku błagał go nim o litość. Gdyby tylko mógł wydusić z siebie słowo, zapewne zaoferował by swoją pomoc w odmienieniu życia przyjaciela.
Właśnie. PRZYJACIELA. Kirishima myślał o Izuku na troche wyższym poziomie. Nie chciał się zakochać, a już na pewno nie w osobie, która miała zostać bohaterem, mało tego, nowym Symbolem Pokoju! W jego "zawodzie" było to niewskazane, można by rzec, że nawet zakazane.
Dlatego wszelkie przeszkody należy eliminować. Eijirou aktywował swoje Quirk i lewą ręką przebił klatkę piersiową Izuku. Krew rozbryznęła się na ścianie za nim...
*
Kirishima obudził się nagle, cały zlany potem. Oddychał ciężko, żebra omal mu nie pękły od szaleńczego rytmu serca. Uspokoił się trochę dopiero, kiedy zdał sobie sprawę, że jest w swoim pokoju w dormitorium. Spojrzał na zegarek - 08:30.
- Znowu ten cholerny koszmar. - przetarł zaspane oczy.
- Dobrze, że to tylko sen. - dodał w myślach. Wtem wyprostował się gwałtownie i jeszcze raz spojrzał na godzinę.
- Kurna, spóźniłem się na lekcje! Aizawa-sensei mnie udusi! Albo gorzej! - zerwał się z łóżka i zaczął pospiesznie szykować do szkoły.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie...
______________________
Rozdział inspirowany pracą @saterise z Instagrama.
CZYTASZ
Lycoris Radiata |¦| KiriDeku
FanfictionKażdy jest kowalem swego losu, mówili. Każdy zasługuje na drugą szansę, powtarzali w kółko. Podobno miłość między złem a dobrem, to najgorsze i zarazem najpiękniejsze zjawisko jakie można spotkać. Tak naprawdę nie boimy się ciemności, tylko tego...