~prolog~

22 4 0
                                    

Wiadomość od: Sam
Hej, ja już czekam pod dworcem. Kogo pierwszego zobaczę? :*

Blondynka wysyłając SMS-a cieszyła się jak dziecko. W końcu mogła odpocząć od tych ciągłych zeznań i nieustającym temacie wśród znajomych: jak można było temu zapobiec? Przyjaciele wcześniej ustalili swój własny "regulamin" , aby na wakacjach zapobiec tym tematom.

Matt [M]: My już jesteśmy!

Matt i Emily przywitali się z Sam i usiedli na ławce. Szybko potem zebrali się inni. Wszyscy byli podekscytowani, ale również zaniepokojeni ich wspólnym wyjazdem od dwóch lat. Nie byli do końca pewni jak to będzie wyglądać bez trzech członków ich "ekipy", ale też bali się stawiać temu jakikolwiek szablon, aby się nie przeliczyć. Przecież od dwóch lat rozmawiają tylko o Blackwood i nie wiedzieli czy potrafią jeszcze normalnie rozmawiać.

Ich tamtejsza rozmowa polegała na kilku urywkowych zdań typu: Mam nadzieję że w LA będzie ciepło. To było wszystko. Na ich grupowym czacie bardziej ze sobą konwersowali ale nadal nie tak jak przed tragedią. Tylko czasami krępująca cisza została przerywana przez żarciki Chrisa.

W końcu przyjechał ich wynajęty, upragniony busik, który miał ich zawieść do celu. Nie chcieli się tłuc przez publiczne autobusy, czy pociągi z nieznajomymi ludźmi. Kierowcą był mężczyzna w wieku 50-55 lat. Uśmiechnął się do wycieczkowiczów i życzył im miłej podróży.

Matt i Emily oraz Sam i Chris usiedli razem, a Jess sama. Tak się składało, że w tym towarzystwie Jesse była lubiana tylko przez Chrisa, a jako dusza romantyczki wybrała się na tą wycieczkę tylko aby go poderwać. Więzi Samanthy z Jessicą się oziębiły, gdy Jess dowiedziała się o sympatii Mikea do rywalki. Pośmiertnie oskarżyła Mikea oraz Sam o romans podczas nocy w Blackwood Pines, czego mądrzejsza blondynka się wyparła. Jej stosunki z Em zostały takie jakie były, a Matt tak naprawdę nie miał nic Jessice za złe, ale musiał sztywno trzymać się zasad swojej dziewczyny. Niestety przez te nieszczęsne wydarzenia w górach, wbrew pozorom, u przyjaciół nie wzrosła empatia, ale zrobili się bardziej oschli dla siebie. Chcieli naprawić ich relacje podczas tych wakacji.

W busie było przyjemnie, ale zrobiło się też sennie. Wszyscy szybko pogrążyli się w głębokim śnie.

                          *********

Tam stał Josh. Ten zaginiony Josh, za którym Sam tęskniła. Powoli do niego podchodziła. Słyszała tylko jak chłopak powtarzał w kółko: "Przepraszam, nie chciałem aby Jess zginęła". Wzrok miał nieobecny. Sam się nie bała. Podchodziła do niego, wystawiając rękę. Nagle Josh się spojrzał na nią, tyle, że to nie była jego twarz. To była okropna maszkara. Samantha znała ten widok. Wendigo. Josh był wendigo. Postanowiła uciekać. Mijała drzewa, krzewy gdy nagle trafiła na spaloną postać Ashley. Zatrzymała się i słuchała co zjawa mówi. Było to wyraźne zdanie: "Włączyłaś światło i pozwoliłaś mi zginąć." Sam krzyknęła i pobiegła dalej. Nagle poczuła uścisk ręki. Tym razem zatrzymał ją Mike, który miał w połowie spaloną twarz. Szepnął dziewczynie do ucha: "Czy teraz jestem atrakcyjniejszy od Josha?"
Po tych słowach, wendigo obróciło Sam w swoją stronę i niewyraźnym głosem Josha powiedziało: "Wiem, że wybrałaś Mike". Maszkara podniosła rękę...

                            ********

Samantha obudziła się cała spocona. Po otwarciu oczu nie wiedziała co się dzieje i rozglądała się niepewnie. W końcu oparła się o siedzenie i odetchnęła z ulgą. Spojrzała przez okno i znów niczego nie rozumiała. Widok zza szyby był zupełnie inny od krajobrazu gorącego LA. Bo to nie było LA. To były Blackwood Pines.


No hej. Tak samo jak w LiSie, rozdziały będą dłuższe. Nie będzie to opowiadanie z wyborami. Rozdziały będą się na przemian pojawiały z LiSem. :*

Until Dawn - deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz