część 1

269 17 566
                                    

Loki czuł, że coś jest nie tak. Nie wiedział tylko, co wywołało u niego ten stan. Na ogół bóg kłamstwa, ognia i śmierci był dobrym obserwatorem i wiedział prawie wszystko, co się działo w Asgardzie. Nic nie potrafiło umknąć jego bystrym oczom, toteż był wyraźnie zaniepokojony tym, że nie wiedział, co ma nadejść.

Jego uwagę szybko jednak przykuła piękna, złotowłosa Sif. Swoją urodą może i nie przyćmiewała uroku jego wiernej żonie Sigyn, choć to może było tylko jego zdanie, lecz była uważana w Asgardzie za jedną z najpiękniejszych kobiet.

Loki nie mógł wiedzieć, że właśnie ta decyzja o spędzeniu nocy z tą uroczą boginią rychło przyczyni się do nieszczęścia, które tak wyczuwał.

Sif ze swojej strony może i nie miała w planach zdradzać Thora, ale przedłużająca się nieobecność męża zaczęła frustrować ją i dała się skusić i oczarować magnetycznym spojrzeniom boga kłamstw.

Pożądanie, które rodziło się między kochankami zupełnie przesłoniło im ich zdrowy rozsądek. Nie mieli pojęcia, że ściągają na siebie nieszczęście. Liczyło się tylko tu i teraz, oraz gorące ciało drugiego kochanka przyciągające do siebie drugie ciało.

Sigyn wiedziała. Sigyn zawsze wiedziała, kiedy ją zdradzał. Nie wiedział jak to robiła, po prostu ona te rzeczy wiedziała. Wiedziała i zachowywała je dla siebie. Nigdy nie wypomniała mu zdrady, choć widział nie raz, jak unikając jego wzroku chowała się po kątach ich komnat i ocierała łzy.

Loki był wdzięczny za to żonie. Nie to, żeby żałował, po prostu chciał uniknąć skandalu, a taki układ mu pasował. Nie zdradzał jej celowo, ale pokusa niekiedy była zbyt duża, a żądza zbyt silna. Chyba tylko raz miał wyrzuty sumienia. W sumie zrobił to chyba pod wpływem zbyt dużej ilości spożytego alkoholu i stało się, a potem musiał wygadać się komuś i jakoś tak padło, że wybrał właśnie swoją żonę.

Był to też pierwszy raz, kiedy Sigyn zamiast płakać z żalu i smutku, prawie nie popłakała się ze śmiechu. O dziwo śmiech jego kobiety poprawił mu humor i przestał się już zadręczać sytuacją...

...do czasu. Jego przelotny pijacki romans zaczął być widoczny i o zgrozo nie na domniemanej kochance, a na nim. Jednym słowem Loki zaszedł w ciążę. Był to również moment, w którym Sigyn, mimo wielkiego rozbawienia, postanowiła pomóc mężowi w ukryciu jego brzemienności.

Zadziwiające było to, że permanentne rozbawienie Sigyn stanem męża w tamtym okresie nie złościło jej lubego. Było to też o tyle wielkim zaskoczeniem dla niego samego, ale wspaniałomyślnie, prawdopodobnie pod wpływem hormonów, które w jego stanie dawały mu usilnie o sobie znać stwierdził, że wybaczy to swojej żonie.

Tego jednak dnia Loki po powrocie nad ranem do swoich komnat prawie nie wzdrygnął się. Niepokój i wręcz namacalna groza, którą wyczuwał od chwili spotkania z Sif zeszłego wieczora sięgnęła apogeum. Coś było nie tak.

Coś było bardziej niż kiedykolwiek nie tak. Po przeszukaniu wszystkich pokoi i zaglądnięciu na wszelki wypadek w każdą szafę zorientował się, że nikogo nie ma.

Co więcej w żadnym kącie nie szlocha bezgłośnie jego żona, ale stwierdził, że może błądzi po ogrodach lub robi jakąś inną typowo kobiecą sprawę, o której on pewnie nie pomyślał, a zaczynał się już niepotrzebnie denerwować nieobecnością małżonki. Właściwie Loki nie miał pojęcia dlaczego zniknięcie Sigyn tak go zaniepokoiło.

Musiało minąć sporo czasu, by Loki zrozumiał, że początkowy niepokój o nieobecność żony nie był przypadkowy. Na dobrą sprawę Sigyn mogła pojechać odwiedzić swoją matkę, a on o tym zupełnie zapomniał. Poza tym nic nie wskazywało na to, że jednorazowa noc z Sif wyszła na jaw.

Kłamca jednak kochaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz