GENEVIEVE
Kiedy się wybudzili, trzymałam siostrę za ramię z krzywym uśmiechem na ustach.
— Mam nadzieję, że nie bolało za mocno, chłopcy — rzuciłam.
Sam i Dean szybkim ruchem wyciągnęli broń i wymierzyli ją w nas. Castiel stał z boku, przyglądając się nam z ciekawością. Uniosłam wolną rękę w geście poddania.
— Spokojnie, przecież żyjecie. Mogłabym was zabić z łatwością.
Analise prychnęła cicho pod nosem, mrucząc:
— Szpanerka
Zacisnęłam palce na jej ramieniu, sprawiając, że jej twarz wykrzywiła się delikatnie w grymasie bólu.
— Pogawędziłam sobie trochę z siostrą i postanowiłam, że spróbujemy się z wami dogadać. Odpuścicie jej... te ostatnie wybryki, a ona już więcej nikogo nie skrzywdzi, zgoda?
Dean prychnął, kładąc palec na spuście.
— Wybacz, ślicznotko, ale nie przyjmujemy twoich warunków, natomiast możemy zabić i ciebie, co ty na to?
Westchnęłam głośno, wywracając oczami.
— Skoro tak mówisz — mruknęłam, podnosząc dłoń, by rzucić urok, gdy nagle poczułam podmuch wiatru i po chwili byłam przytrzymywana przez anioła, który złapał mnie za dłoń.
Przez chwilę byłam w szoku, czując na swoim policzku jego ciepły oddech, a potem zaczęłam się wyrywać, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Tymczasem Analise patrzyła na nas z niedowierzaniem.
— W normalnych warunkach czułabym się zauroczona, będąc w twoich ramionach — wyszeptałam, śmiejąc się delikatnie. — Jeśli chcesz mnie zabić, to zrób to szybko. Nie chce dać siostrze satysfakcji z patrzenia na moją bolesną śmierć.
Analise parsknęła śmiechem, jakbyśmy wcale nie były w okropnej sytuacji i nie miały za chwilę umrzeć.
Dean i Sam zamarli na chwilę, czekając na to, co zrobi ich pierzasty przyjaciel.
— Więc? — dopytywałam, przekrzywiając lekko głowę, przez co mój policzek otarł się o jego, drapiąc mnie delikatnie zarostem.
W jego ramionach było ciepło i bezpiecznie, więc gdy mnie puścił, przeszedł mnie dreszcz.
— Nie zamierzałem cię zabić — powiedział swoim głębokim głosem.
— Do diabła, Cas! Co ty robisz? — krzyknął Dean. — Jebać to, sam to załatwię.
Wycelował we mnie broń, gdy nagle drzwi od magazynu otworzyły się i weszła przez nie piątka ludzi z czarnymi oczami.
ANALISE
Przełknęłam ślinę, widząc grupę demonów przed naszymi oczami. Cofnęłam się krok w tył, tym samym zwracając na siebie uwagę Genevieve. Dziewczyna zmarszczyła brwi, zerkając na mnie podejrzliwie, jednak po chwili ustawiła się w pozycji obrony tak samo, jak Winchesterowie i skrzydlaty czarnowłosy.
— Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy. — zaśmiała się demonica stojąca na przodzie całej zgrai.
Teraz to mam przechlapane.
Siostra posłała mi mordercze spojrzenie, a reszta zgrai zaczęła walczyć ze sobą nawzajem.
Warknęłam pod nosem, czując, jak moje ręce są obciążone przez kajdany, jednak wtedy mnie oświeciło. Oni sobie nie poradzą z nimi. Nie poradzą bez jednej z najlepszych czarownic.
— Uwolnij mnie. — szepnęłam na ucho do siostry, wcześniej unikając jednego z krzeseł, które wyleciało w powietrze. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i wściekła zarazem.
— Wiem co mam robić, proszę. — patrzyłam głęboko w oczy brunetki, mając od bardzo dawna szczere intencje. Starsza LaRou przez chwilę szukała w moich tęczówkach podstępu czy nawet zwątpienia, ale w końcu ściągnęła żelazo z moich nadgarstków.
W tym samym czasie kiwnęłyśmy głowami, zaczynając uwalniać zaklęcia, które były zakazane.
— Sukinsyn.
Usłyszałam za sobą głos starszego z łowców i rzuciłam okiem na jego sytuację. Był duszony przez jednego i już ostatniego z demonów, który się śmiał mu w twarz. Kiedyś bym się nawet cieszyła, że mój przyszły możliwy morderca ma szansę umrzeć, ale teraz gramy w jednej drużynie. Szybko wzięłam ze stolika sól i rzuciłam w stronę pomiotu Szatana, jego głośny ryk rozniósł się po całym pomieszczeniu.
W mgnieniu sekundy rzucił mną o ścianę, zaciskając obie ręce na mojej szyi. Czułam, jak powietrze ucieka z moich płuc, a na jego miejscu pojawia się rżący ogień.
— Powiedz dobranoc, Analise. — wyszeptał do mojego ucha czarnooki. Spojrzałam w jego oczy, mając jeszcze świadomość tego, co robię.
— Cmoknij mnie, dupku. — w tym samym momencie wbiłam nóż w jego klatkę piersiową, tym samym powodując śmierć istoty, której martwe ciało upadło na moje. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia, czując, jak to coś gniecie moje płuca.
— Nie stójcie jak kołki, tylko mi pomóżcie, idioci!
Warknęłam wkurzona na resztę, by ruszyli tyłki do roboty. Złapałam za dłoń siostrę, która pomogła mi wstać i obie spojrzałyśmy na łowców i anioła.
Cała trójka milczała, unikając naszego wzroku. Nie wytrzymałam już. Rzuciłam nożem w ścianę przy boku głowy Sama Winchestera.
— Robicie sobie teraz z nas żarty, tak? Pomogłyśmy wam pokonać tych całych żołnierzyków Piekła, a ponadto uratowałam ci tyłek, Dean. — wskazałam ręką na ciemnowłosego. — Chociaż odrobinę wdzięczności nam się należy. — fuknęłam w stronę chłopaków, wracając do siostry i wyciągając dłonie w jej stronę. Spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
— Zakładaj to żelastwo, zanim się rozmyślę i zniknę.
Genevieve jedynie mnie przytuliła i rzuciła wzrokiem na chłopaków.
— Wybierajcie. Jesteście z nami lub przeciwko nam.
Teraz to ja byłam zdziwiona. Postawiła się za mną? Na Stwórcę, mam dziś urodziny czy jak?
— Zgoda. — odezwał się młodszy łowca. — Nie zabijemy was, ale nie możemy pozwolić, by twoja siostra znowu zabijała ludzi.
Przewróciłam oczami.
— Może niech polują z nami? — odezwał się anioł.