PIĘĆ

32 2 6
                                    



GENEVIEVE

Kiedy się wybudzili, trzymałam siostrę za ramię z krzywym uśmiechem na ustach.

— Mam nadzieję, że nie bolało za mocno, chłopcy — rzuciłam.

Sam i Dean szybkim ruchem wyciągnęli broń i wymierzyli ją w nas. Castiel stał z boku, przyglądając się nam z ciekawością. Uniosłam wolną rękę w geście poddania.

— Spokojnie, przecież żyjecie. Mogłabym was zabić z łatwością.

Analise prychnęła cicho pod nosem, mrucząc:

— Szpanerka

Zacisnęłam palce na jej ramieniu, sprawiając, że jej twarz wykrzywiła się delikatnie w grymasie bólu.

— Pogawędziłam sobie trochę z siostrą i postanowiłam, że spróbujemy się z wami dogadać. Odpuścicie jej... te ostatnie wybryki, a ona już więcej nikogo nie skrzywdzi, zgoda?

Dean prychnął, kładąc palec na spuście.

— Wybacz, ślicznotko, ale nie przyjmujemy twoich warunków, natomiast możemy zabić i ciebie, co ty na to?

Westchnęłam głośno, wywracając oczami.

— Skoro tak mówisz — mruknęłam, podnosząc dłoń, by rzucić urok, gdy nagle poczułam podmuch wiatru i po chwili byłam przytrzymywana przez anioła, który złapał mnie za dłoń.

Przez chwilę byłam w szoku, czując na swoim policzku jego ciepły oddech, a potem zaczęłam się wyrywać, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Tymczasem Analise patrzyła na nas z niedowierzaniem.

— W normalnych warunkach czułabym się zauroczona, będąc w twoich ramionach — wyszeptałam, śmiejąc się delikatnie. — Jeśli chcesz mnie zabić, to zrób to szybko. Nie chce dać siostrze satysfakcji z patrzenia na moją bolesną śmierć.

Analise parsknęła śmiechem, jakbyśmy wcale nie były w okropnej sytuacji i nie miały za chwilę umrzeć.

Dean i Sam zamarli na chwilę, czekając na to, co zrobi ich pierzasty przyjaciel.

— Więc? — dopytywałam, przekrzywiając lekko głowę, przez co mój policzek otarł się o jego, drapiąc mnie delikatnie zarostem.

W jego ramionach było ciepło i bezpiecznie, więc gdy mnie puścił, przeszedł mnie dreszcz.

— Nie zamierzałem cię zabić — powiedział swoim głębokim głosem.

— Do diabła, Cas! Co ty robisz? — krzyknął Dean. — Jebać to, sam to załatwię.

Wycelował we mnie broń, gdy nagle drzwi od magazynu otworzyły się i weszła przez nie piątka ludzi z czarnymi oczami.

ANALISE

Przełknęłam ślinę, widząc grupę demonów przed naszymi oczami. Cofnęłam się krok w tył, tym samym zwracając na siebie uwagę Genevieve. Dziewczyna zmarszczyła brwi, zerkając na mnie podejrzliwie, jednak po chwili ustawiła się w pozycji obrony tak samo, jak Winchesterowie i skrzydlaty czarnowłosy.

— Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy. — zaśmiała się demonica stojąca na przodzie całej zgrai.

Teraz to mam przechlapane.

Siostra posłała mi mordercze spojrzenie, a reszta zgrai zaczęła walczyć ze sobą nawzajem.

Warknęłam pod nosem, czując, jak moje ręce są obciążone przez kajdany, jednak wtedy mnie oświeciło. Oni sobie nie poradzą z nimi. Nie poradzą bez jednej z najlepszych czarownic.

— Uwolnij mnie. — szepnęłam na ucho do siostry, wcześniej unikając jednego z krzeseł, które wyleciało w powietrze. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona i wściekła zarazem.

— Wiem co mam robić, proszę. — patrzyłam głęboko w oczy brunetki, mając od bardzo dawna szczere intencje. Starsza LaRou przez chwilę szukała w moich tęczówkach podstępu czy nawet zwątpienia, ale w końcu ściągnęła żelazo z moich nadgarstków.

W tym samym czasie kiwnęłyśmy głowami, zaczynając uwalniać zaklęcia, które były zakazane.

— Sukinsyn.

Usłyszałam za sobą głos starszego z łowców i rzuciłam okiem na jego sytuację. Był duszony przez jednego i już ostatniego z demonów, który się śmiał mu w twarz. Kiedyś bym się nawet cieszyła, że mój przyszły możliwy morderca ma szansę umrzeć, ale teraz gramy w jednej drużynie. Szybko wzięłam ze stolika sól i rzuciłam w stronę pomiotu Szatana, jego głośny ryk rozniósł się po całym pomieszczeniu.

W mgnieniu sekundy rzucił mną o ścianę, zaciskając obie ręce na mojej szyi. Czułam, jak powietrze ucieka z moich płuc, a na jego miejscu pojawia się rżący ogień.

— Powiedz dobranoc, Analise. — wyszeptał do mojego ucha czarnooki. Spojrzałam w jego oczy, mając jeszcze świadomość tego, co robię.

— Cmoknij mnie, dupku. — w tym samym momencie wbiłam nóż w jego klatkę piersiową, tym samym powodując śmierć istoty, której martwe ciało upadło na moje. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia, czując, jak to coś gniecie moje płuca.

— Nie stójcie jak kołki, tylko mi pomóżcie, idioci!

Warknęłam wkurzona na resztę, by ruszyli tyłki do roboty. Złapałam za dłoń siostrę, która pomogła mi wstać i obie spojrzałyśmy na łowców i anioła.

Cała trójka milczała, unikając naszego wzroku. Nie wytrzymałam już. Rzuciłam nożem w ścianę przy boku głowy Sama Winchestera.

— Robicie sobie teraz z nas żarty, tak? Pomogłyśmy wam pokonać tych całych żołnierzyków Piekła, a ponadto uratowałam ci tyłek, Dean. — wskazałam ręką na ciemnowłosego. — Chociaż odrobinę wdzięczności nam się należy. — fuknęłam w stronę chłopaków, wracając do siostry i wyciągając dłonie w jej stronę. Spojrzała na mnie z uniesioną brwią.

— Zakładaj to żelastwo, zanim się rozmyślę i zniknę.

Genevieve jedynie mnie przytuliła i rzuciła wzrokiem na chłopaków.

— Wybierajcie. Jesteście z nami lub przeciwko nam.

Teraz to ja byłam zdziwiona. Postawiła się za mną? Na Stwórcę, mam dziś urodziny czy jak?

— Zgoda. — odezwał się młodszy łowca. — Nie zabijemy was, ale nie możemy pozwolić, by twoja siostra znowu zabijała ludzi.

Przewróciłam oczami.

— Może niech polują z nami? — odezwał się anioł.

HELLFIRE ⚜ SUPERNATURALWhere stories live. Discover now