1. Początek

13 0 0
                                    

Keni... Keni... Nie odchodź!... Keni słyszysz mnie? Nie...! Wracaj, proszę cię!- Po tych słowach obudziłem się zlany potem i z ciężkim oddechem, którego nie mogłem złapać przez chwilę. Śniła mi się moja matka, cała we krwi, krzyczała, mówiła do mnie, ale ja tego nie słyszałem. Powoli spadałem w dół, a obraz mi się zamazywał. Często miewam sny prorocze, ale to z pewnością nie jest jeden z nich. Moja mama nie żyje od dziewięciu lat, czasami bardzo mi jej brakuje i to właśnie wtedy przypominasz sobie i wszystkich chwilach, które dawały ci szczęście spędzając czas z tą osobą. Staram się żyć normalnie i zapominać o tym co mnie spotkało, ale moja wędrówka przez życie ciągle daje mi w kość. Dzisiaj zdaję maturę z języka angielskiego, jestem zestresowany, ale mam nadzieję, że mi się uda. Muszę teraz się ogarnąć, zjeść jakieś porządne śniadanie, spotkać się z Kennenem i iść do szkoły na maturę. Po owych przygotowaniach ubrałem się w piękny garnitur, na który pracowałem przez dziesięć miesięcy dorabiając sobie jako kelner w najgorszej restauracji w mieście. Musiałem to robić, ponieważ mieszkam sam od kiedy moja babcia umarła. O! Kennen, już go widzę po drugiej stronie ulicy. Przeszedłem przez ulicę, przywitałem się z Kennenem i zaczął mówić.- Mordeczko, czemu jesteś taki jakiś... niemrawy?
-Wiesz, to dlatego, że miałem koszmar- odparłem.
-Znowu jeden z tych twoich "proroczych snów"?- powiedział to śmiejąc się.
-Nie, tym razem śniła mi się moja matka, która nie żyje od siedmiu lat- odpowiedziałem bez uczuć.
-Ach... Przepraszam, nie wiedziałem o tym. Nigdy mi o tym nie...- wtedy mu przerwałem.
-Nigdy Ci o tym nie mówiłem, tak wiem o tym- nie chciałem dłużej ciągnąć tego tematu bo nie jest dla mnie najłatwiejszy. Zerwawszy ten ciężki ową rozmowę poszliśmy prosto do naszego liceum. Tam spotkałem się z Geilem. Jest  chłopakiem niskiego wzrostu o krępej budowie, jego brązowe oczy wpadają w czerń, przez to wiele dziewczyn i chłopców ciągle patrzy się na jego oczy. Spędziliśmy chwilę na rozmowie w trójkę razem z Kennenem i Geilem. Wybiła godzina dziewiąta. Wszedłem do sali, w której czekała na mnie komisja składająca się z czterech nauczycieli. Dostałem jeden z łatwiejszych tematów, więc wszystko poszło jak po maśle. Później umówiliśmy się ze znajomymi na imprezę na jachcie Kennena, jego ojciec jest obrzydliwie bogaty, więc może sobie pozwolić na takie luksusy. Impreza odbędzie się za tydzień. Nie byłem bardzo podekscytowany tą imprezą, bardziej zależało na tym, że będzie tam dziewczyna, która mi się podoba, a dokładniej Nana. Jest ona najpiękniejszą dziewczyną jaką znam, jest bardzo inteligentna, a to jest dla mnie ważniejsze od piękności zewnętrznej i nie dziwię się też, że Nana ma bardzo duże powodzenie u chłopaków z mojego liceum. Marzę o niej każdego dnia i każdej nocy, myśli o niej nie dają dojść mi do moich własnych myśli. Kiedy wrócę do domu postaram się posprzątać w mieszkaniu kupić jakieś jedzenie i nie myśleć o innych rzeczach. Wracając do domu wieczorem z zakupów poszedłem inną drogą niż zwykle. Poszedłem obok ulicy Anaho, jest ona położona na wschód od mojej szkoły. Poszedłem okrężną drogą, nie wiedziałem dlaczego, ale coś mówiło mi, że powinienem iść tą ulicą. Wszedłem w ciasną uliczkę. Było ciemno było około godziny dwudziestej drugiej. Jakiś bezdomny złapał mnie za kostkę, poprosił mnie o 12 yenów. Dałem mu je. Doszedłem do rozdroża, mogłem iść w stronę głównej drogi, albo dalej iść tą ciemną uliczką. Zdecydowałem iść ciemną uliczką, coś mnie do niej ciągnęło. Usłyszałem krzyki. Najgorsze w tym krzyku było to, że ten głos okazał się głosem Nany. Przyspieszyłem kroku, upuściłem plecak szkolny i zacząłem biec. Wbiegałem w kolejne uliczki i w ostatniej z nich zobaczyłem Nanę. Siedziała oparta o mury kamienicy i płakała. Podbiegłem do niej i zauważyłem, że została pobita. Zapytałem się- Nana, co ci się stało do cholery?!
-Pobili mnie!- odpowiedziała zapłakanym głosem trzymając twarz w dłoniach. 
-Kto cię pobił- odparłem zdenerwowany.- Nana nie odpowiadała na to pytanie, ciągle płakała nie zmieniając swojej pozycji. Zapytałem się jeszcze raz- Nana, kto cię pobił?- starałem się mówić spokojnym głosem, żeby ją jakoś uspokoić. Odsłoniła twarz, wtedy zamarłem. Ten napastnik na jej prawym policzku napisał słowo "NAZNACZONA". Nie wiedziałem jak miałem na to zareagować. Poszedłem zatem na pobliski komisariat policji. Tam zgłosiliśmy całą sprawę, poszedłem wtedy z Naną do toalety, aby mogła się przemyć. Nana spojrzała mi w oczy przez lustro w łazience policyjnej. Chciała mi przekazać, żebym jej nie zostawił, chciała abym odprowadził ją do domu. Zapytałem się czy nie chce przenocować u mnie, o dziwo zgodziła się na to. Ucieszyłem się bo mogłem się nią zaopiekować przez tę noc i być spokojnym o to, że nic jej się nie stanie. Przyszliśmy do mojego mieszkania około północy. Ściągnęliśmy buty i poszliśmy do salonu. Zaparzyłem nam kawy. Widać było po Nanie, że czuje się bezpiecznie. Nie chciałem sam zaczynać tego tematu. Wolałem, żeby ona sama była gotowa na rozmowę o tym co się jej stało. Ku mojemu zdziwieniu Nana zaczęła ten temat zaraz po wypiciu kawy. Zapytała się- Keni, co tak właściwie robiłeś w tym miejscu?
-To samo pytanie mógłbym zadać tobie, ale dobrze, wracałem do domu okrężną drogą coś mi mówiło, abym poszedł w tę stronę. A to co ty tam robiłaś?- zapytałem.
- A więc tak, przechadzałam się z Wikenem po centrach handlowych. Po zakupach odprowadzał mnie do domu, powiedział, żebym na niego zaczekała. Zniknął gdzieś w ciemnościach i nagle ni stąd ni zowąd ktoś na wyskoczył na mnie zza moich pleców, pobił napisał jakimś flamastrem to słowo na moim policzku zaśmiał się i powiedział, że "W każdym z nas siedzi demon, który potrzebuje tylko jednej modlitwy, abyśmy mogli zaczerpnąć jego pełni mocy." Ten typ uciekł, a po chwili przybiegłeś. Nie wiesz kto to mógł być?- zapytała się nerwowo.
-Nie mam bladego pojęcia jaki skurczybyk mógł ci to zrobić. Ty przecież nie masz żadnych wrogów, jesteś bardzo lubiana w klasie i poza nią. Twój ojciec nie jest przypadkiem policjantem?
-Ano jest.- odparła szybko.
-Może to jakiś bandzior, którego zamknął twój ojciec? To mogłoby być bardzo możliwe.
-Nie, raczej nie, a przynajmniej w to wątpię. Mój tato nie jest policjantem od czternastu lat. Chociaż z drugiej strony, wszystko jest możliwe. To mógł być nawet zwykły psychol, któremu leki przestały działać. Keni?- zapytała.
-Tak?- odpowiedziałem szybko.
-Czy twój ojciec nie był zamknięty za morderstwo?- zapytała się nieśmiało. Nie chciała mnie urazić pytając o to.
-Tak, zamordował moją matkę. Była bardzo... bardzo dobrą mamą, ale trafiła na nieodpowiedniego faceta, którym był mój ojciec. Okazało się, że mój ojciec należał do sekty. Ta organizacja składała się z samych mężczyzn, którzy byli już żonaci. Ich zadaniem było mordowanie swoich żon. Mój ojciec także to zrobił. Pchnął nóż prosto w serce mojej mamy, a później poderznął jej gardło i powiedział... Nie, niemożliwe.- w tym momencie poczułem zwątpienie.
-O co chodzi Keni?-zapytała się Nana.
-Mój ojciec kiedy zamordował moją matkę powiedział do jej ciała, że w każdym z nas siedzi demon, który potrzebuje tylko modlitwy, abyśmy mogli zaczerpnąć pełni mocy. Ale to przecież niemożliwe, żeby to właśnie on cię napadł. Dostał dożywocie. Może to jakiś mężczyzna, który jeszcze nie został złapany?
-Też chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Ale za to mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie mogę się położyć?
-Ah... No tak. Możesz spać na moim łóżku, ja położę się na kanapie.- tak zakończyliśmy rozmowę  o tym ataku na Nanę. Położyliśmy się spać. Następnego dnia obudziłem się po Nanie. Wszedłem do kuchni, a tam ją zauważyłem w samej bieliźnie i fartuchu. Wyglądała na prawdę pięknie i sexownie. 
-Widzę, że już wstałeś.- powiedziała do mnie, dalej jakoś nie mogłem się do końca obudzić.
-Emm... Tak, tak chyba... Ty stoisz właśnie przede mną w samej bieliźnie i w fartuchy kuchennym?- dalej nie dowierzałem swoim oczom.
-Tak- powiedziała zakłopotana- coś w tym dziwnego?- zapytała się dalej oszołomionego mnie.
-Nie, nie! Ależ absolutnie- dalej nie mogłem sobie tego przyswoić do świadomości, że Nana-dziewczyna, która mi się podoba stoi w tak skąpym stroju. Pora się otrząsnąć. Nana, co tam gotujesz?- zapytałem się wyglądając zza niej.
-A tylko kawa i tosty na śniadanie. Takie angielskie można powiedzieć. Pomyślałam, że zrobię właśnie to. Mam nadzieję, że Ci posmakuje- powiedziała podając mi talerz. Po jakiejś chwili zapytała się jak mi smakuje śniadanie przyrządzone całkowicie przez nią. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Całe śniadanie było przepyszne, istne niebo w gębie. Tosty były idealnie przypieczone, a smak kawy był wręcz idealny. Jak widać dziewczyna, która jest piękna, inteligentna i dobrze gotuje to kobieta idealna. Po zjedzonym śniadaniu poszedłem się ogarnąć, wliczając w to codzienną higienę, a po chwili poszliśmy w stronę jej domu. Musiałem ją odprowadzić. Chociaż było dopiero rano, wolałem żeby nic się jej nie stało. Gdy już podeszliśmy do jej domu pożegnaliśmy się. Nana była przy drzwiach, a ja przy furtce do domu. Odwróciłem się i usłyszałem jak zawołała mnie jeszcze raz. Znowu się odwróciłem, żeby ją zobaczyć, zauważyłem, że Nana pobiegła w moją stronę zawiesiła mi się na szyi i pocałowała mnie. Musiało to być podziękowanie za wczoraj, za to, że jej pomogłem. Wracając podszedłem do Kennena, chciałem się zapytać o jakiej godzinie mamy się zebrać i gdzie. Zbiórka ma miejsce o godzinie piętnastej przed zachodnim wjazdem do miasta. Niestety mieszkam we wschodniej części miasta. Nie jest mi to na rękę, ale pójdę razem z Kenenem i Gailem, powiem im, żeby przyjechali po mnie. Będąc w drodze do domu, spotkałem porucznika Hendersona, był razem ze swoją ośmioletnią córeczką. Podszedłem do niego, przywitałem się i zapytałem się czy rozpoczęli śledztwo w sprawie napaści na Nanę. Odpowiedź mnie usatysfakcjonowała. Z tego wszystkiego co powiedział mi porucznik zrozumiałem, że zaczęli od przesłuchań osób, które były skazywane za podobne rzeczy między innymi gwałty, morderstwa, bójki i handel ludźmi. Powiedział, że ma dwóch prawdopodobnych podejrzanych i jednego całkowicie niemożliwego. Tymi dwoma możliwymi są Albertino Marecci oraz Halukk. Ten pierwszy to facet, który był już karany za przemoc domową, małe kradzieże i bójki, a ten drugi to istny bandzior. Halukk, nikt nie zna jego personaliów. Nie wiadomo skąd się wziął. Jasne jest tylko to, że jest on zamieszany w wojny gangów, handel narkotykami oraz morderstwa, oczywiście to nie on się tym zajmuje, ma od tego ludzi, kiedy oni odwalają brudną robotę, Halukk siedzi w bezpiecznym miejscu i pali cygaro. 
-Znaleźliście może jakiegoś człowieka Halukka?-spytałem zaciekawiony- Macie już jakieś ślady?
-Nie, ale ta dwójka to dwaj najbardziej prawdopodobni podejrzani- odpowiedział mi porucznik.
-Ah... Rozumiem pana. Jeżeli będzie pan coś wiedzieć, proszę mnie o tym poinformować, dobrze?
-Tak, będę cię informować, kiedy tylko będę mieć jakieś informacje.
-Dziękuję panu.
-Nie ma za co. Do widzenia.
-Do widzenia poruczniku.- Henderson zawołał swoją córeczkę i poszli w stronę centrum miasta.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 09, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Lake TempleWhere stories live. Discover now