Epilog

120 7 0
                                    

Louis skoczył do szuflady z pozostałymi listami i spod sterty innych papierów wyjął pierwszą kopertę. Tą, która zapowiadała o zmianie w jego życiu. Miała racje. Louis zakochał się w nastolatku przez listy. Zawsze miał słabość do tych biednych i nieśmiałych chłopców. Przypomniał sobie adres zwrotny, który miał nie należeć do Lokatego. Jednak musiał jakoś do niego dotrzeć, więc pokazał kopertę Josh'owi i kazał mu zawieść się w to miejsce. Osoba, która tam mieszka na pewno musiała wiedzieć coś o Harry'm.

Jadąc na obrzeża miasta myślał tylko o nastolatku. Nie chciał jego śmierci. Tak bardzo pragnął go poznać i przytulić. Powiedzieć, że nie zostawi go i zadba o niego. Wiedział, że to zauroczenie to nonsens, ale uczucie stawało się zbyt silne by je lekceważyć. Nareszcie dotarli na miejsce. Szatyn wysiadł przed dużym domem i nie wahając się przeszedł przez furtkę, po czym zadzwonił do drzwi. Otworzyła niska staruszka. Uśmiechała się i trzepotała rzęsami, mierząc Louis'a wzrokiem.

- Czy zastałem Harry'ego? – zapytał od razu, nie owijając w bawełnę.

- Niech pomyśle... - zaczęła głośno się zastanawiać. Louis robił się niecierpliwy. Miał jeszcze nie całą godzinę na uratowanie nastolatka. - O tak! – wybuchła nagle. – Jest tu jeden Harry. Wynajmuje od niedawna pokój z łazienką.

- Może mnie tam pani zaprowadzić? - Staruszka znów się zamyśliła.

- No nie wiem... chyba nie powinnam.

- Błagam! To bardzo ważne! – nalegał.

- Proszę się uspokoić... - westchnęła.

- Ale...

- Nie poganiaj mnie młody człowieku! Jesteś z rodziny? - Lou zastanowił się chwilę.

- Tak. Jestem jego bratem. To naprawdę pilna sprawa!

- Nie jesteście podobni...

- Bo jesteśmy przyrodnimi braćmi! Mogę już wejść?

- Dobrze... powiedzmy, że Ci wierzę... Jest w pokoju numer 4.

- 4... – szepnął do siebie. – Dziękuje.

- Proszę bardzo!

Pobiegł schodami na górę i zaczął się przyglądać numerkom na drzwiach.

- 1... 2... 3... 4! - Zapukał, ale nikt nie odpowiadał. Za jakiś czas zapukał jeszcze raz. - Harry! Otwórz! – zdecydował się krzyczeć. Nadal nic. Nacisnął na klamkę i bez problemu wszedł do środka. Na łóżku leżała kartka.

Drogi Nieznajomy!

Brawo! Udało Ci się znaleźć wskazówkę! To znaczy, że jednak Ci na mnie zależy. Hm... przynajmniej jeden plus w tym życiu. Jestem na moście niedaleko stąd. Wsiądź do samochodu, autobusu lub pójdź na piechotę... cokolwiek. Jeśli nie zdążysz, przekaż mojej siostrze, że ją kochałem.

Twój Problem, Twój Harry

PS Powiedz, że wszystko będzie dobrze.

- Będzie Harry. – szepnął do siebie szatyn i wybiegł z mieszkania, wkładając kartkę do kieszeni. Zbiegł na dół i wpadł na tą samą staruszkę.

- Przepraszam, gdzie tu w pobliżu jest most?

- Most? A na co Ci ta informacja młody człowieku?

- Nie pani sprawa. Gdzie jest most?

- Grzeczniej! Grzeczniej! - Louis wywrócił oczami i tupał nogami. Nie mógł dłużej zwlekać!

Four ways to destroy life || larry stylinson✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz