Dwa

454 35 5
                                    


Chciał usłyszeć tylko te dwa słowa. Kocham cię. Ale mogł sobie pomarzyć. Matka w życiu mu tego nie powiedziała. Nawet gdy umierała. Ojca nawet nie poznał. Nie było mu żal. Oboje uznawał za totalnych zjebów. Dziadek. To było coś innego. Zawsze wiedział że dziadek go kocha. Sam jego wzrok o tym mówił bez wypowiadania słów i to mu starczało. Jednak brak mu było miłości. Okazywał mu ją tylko dziadek. Całe życie na swój własny sposób jej szukał. Uczepił się Yakova, potem Victora...albo nawet na raz. Zazdrościł Yuuriemu gdy ten dostał szansę od Victora. Wkurzył się. Przecież ten japoniec miał wszystko. Kochającą matkę i babkę, rodzinę o której Jurij mógł tylko marzyć. A on... tylko Jakova i dziadka. Nie uśmiechało mu się to. Przecież dziadek niee będzie żył wiecznie. Dlatego też szukał tego uczucia. Jednak wrzaski i irytacja mu tego nie ułatwiały. Dlatego kazachstańczyk proponujący mu przyjaźń nie był niczym codziennym... i raczej nie miał być.

-----

Jurijo zwlókł się z łóżka zaspany. Nie miał najmniejszej ochoty wstawać ,a tym bardziej gdziekolwiek iść. Wszystko go bolało po wczorajdzym treningu. Jednak mimo koszmarnego samopoczucia wstał. Niczym kot po cichutku przemknął przez mieszkanie. Mało co nie zdeptał swojego własnego futrzaka , który słodko spał na dywanie. Zamknął się w łazience zabierając się za swoją osobę. Szybko się wymył i wyszorował. Potem wysuszył i uczesał włosy. Dość długie już kosmyki związał w koka na głowie. To był dość istotny dla niego dzień. Od dawna nie widział się ze swoim przyjacielem , który akurat przelotem był w Rosji. Zatem oboje chcieli skorzystać z okazji i spotkać się przed kolejnymi zawodami. Jurij obstawiał że zrobi wszystko w godzinę. Jednak jak się okazało gdy wyszedł z łazienki przed drzwiami już stała kolejka a na zegarku zamist oczekiwanej godziny 7 była 9. Spóźnił się. Przeklął w duchu swoje włosy i urodę o którą tak dbał. Szybko wbiegł do pokoju i zarzucił na siebie zwykły czarny t-shirt na to nasuwając bluzę z lamparcim motywem na torsie i plecach. Do tego rurki i adidasy. Jak zwykle patrząc na siebie w lustrze uśmiechnął się zawadiacko. Wyglądał świetnie. Stał tak chwilę dopóki nie usłyszał chrąknięcia. Odwrócił się w stronę drzwi. Jego zielone kocie oczy zlustrowały postać stojącą w progu.
-Oj Jurij... półtorej godziny na Ciebie czekałem.- zaśmiał się otabek wchodząc do pokoju. Jurij oblał się szkarłatnym rumieńcem zawstydzony.
-Ale dla takiego widoku warto było- rosjanin czuł że rumieni się bardziej. Odwrócił głowę na bok. Jednak po chwili jego głowa została obrucona w kierunku otabka za brodę. Blondyn przełknął ślinę głośno. Otabek nachylił się do niego. Jurij zaczął lekko drżeć widząc jak usta szatyna są blisko jego ust. Miał nogi jak z waty i szeroko otwarte oczy. Zaskoczył się kiedy ręka otay przetarła jego policzek.
-Ubrudziłes się czymś.- zaśmiał się. Ale Jurij nie mógł skupić się w pełni widząc że usta jego przyjaciela są kilka centymetrów od jego. Pokiwał lekko na tak.
-Czekam przed drzwiami.- powiedział starszy i po chwili już go nie było. A Jurij stał przez chwilę w szoku. Wiedział doskonale co czuje do kazachstańczyka. Serce biła mu jak szalone a nogi tak się trzęsły że musiał usiąść. Dopiero po chwili wstał chwiejnie. Był już mniej zarumieniony. Zszedł na dół i stanął obok przyjaciela. Ten ze śmiechem otworzył mu drzwi. O dziwo Jurij nie zaczął go wyzywać że trakruje go jak babę, czego niecierpiał. Jednak przy tym mężczyźnie rosyjski punk robił się łagodny i uśmiechnięty. Jak przy dziadku.

----

Był już wieczór. Kompletna ciemność była przerywana tylko przez lampy rzucające na ulice nikłe światło. Jurij spał prawie jak zabity. Otulił się mocniej swoją bluzą i uwiesił ręce na szyi otabka mocniej się łapiąc. Cicho pochrapywał. A Otabek niósł go cierpliwie. Jurij był lekki więc nie było z tym problemu. Z uśmiechem mężczyzna powoli wszedł do hallu hotelu. Kilka osób jeszcze obecnych w budynku obejrzało się na nich. Wśród nich był też JJ, który rzwawo do nich podszedł.
-Siema!- przywitał się lustrujac oboje wzrokiem. Jurij miał swoją głowę położoną bokiem na czubku głowy przyjaciela. Jego ręce zwisały nad ramionami,a nogi trzymał Otabek swoimi rękoma , niosąc go niczym na barana.
-Hej- twarz Otabka jak nigdy zdobiły lekki uśmiech. Jj był tym lekko zaskoczony.
-Gdzie byliście że tak go zmęczyłeś?- zaśmiał się
-Łyżwy.- jednak jak zwykle odpowiadał krótko i zwięźle.
-No i wszystko jasne. Ty go zabrałeś. Victor panikował że nie ma go tak długo i że na pewno jest sam- parodiował Victoria machającego rękoma w panice. Otabek zareagował śmiechem. Potem pożegnał się i ruszył do siebie. Victorowi wysłał tylko wiadomość że Jurij był i jest z nim. Potem położył delikatnie chłopaka w swoim łóżku. Ten nadal spał. Otabek nieśmiało zdjął z niego niepotrzebne ubrania ubierając go tylko w swoją bluzkę i zostawiając bokserki. A że Jurij był niższy to bluzka była na niego niczym tunika. Szatyn uśmiechnął się wesoło odgarniając blond kosmyki z jego twarzy. Tak bardzo kochał tą swoją istotkę. To była jego druga miłość. Jednak ta była zupełnie inna. To uczucie było mocniejsze i bardziej... nawet nie wiedział jak to ująć. Zresztą widział że Jurij czuł to samo. Choćby dzisiaj kiedy wycierał mu policzek. Wtedy miał ochotę pocałować te piękne , różowe usta młodszego.
Jednak poczeka.
Nie popełni drugi raz tego samego błędu

[848]
[22 V 2019]

Dwa |Otayuri|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz