Pierwsza reakcja

72 2 0
                                    

Okej... fajny zamek, ale coś mi tu nie pasuje. Czemu tu ludzi nie ma?
-zaraz się wywalisz niedołęgo- powiedział krasnal irytującym głosem.
-Założymy się?- powiedziałam takim głosem, że go chyba wkurzyłam.
-Proszę o ciszę- powiedział jakiś tam Erwin Smith.

W gabinecie erwina

-Podaj mi imię i nazwisko- powiedział tak poważnym tonem, że hmmm prawie się roześmiałam. I te brwi zagłady.
-Penelopa Mamrocińska- powiedziałam śmiesznie.
-hmmm?- zdziwił się Erwin.
-dobra żartuję.... (t/i) (t/n)- nadal byłam roześmiana.
-zaraz się zapowietrzysz dziewnczynko- zimny głos odpowiedział.....nagle wszedł do pokoju krasnal
-Dobra krasnalu, zamknij tą gębę bo ci mucha do gardła wleci.- zezłościłam go i to mocno.
-Spokój!- Brwi zagłady się odezwały.-Levi, zaprowadź ją do pokoju.-odezwał się znowu Erwin... hmmm Levi... to ten krasnal?
-idziemy gówniaro...- przerwałam mu.
-I nauczę Cię kultury, że się do starszych nie pyskuje.- dokończyłam zdanie i to takim głosem, że chyba już nic nie powiedział przez tą drogę i mi wcisnął w rękę mój mundur?
-To moje?- zapytałam się już grzecznym tonem
-Nie kurwa moje.- odpowiedział, widać to gołym okiem, nie zostaniemy przyjaciółmi.
-Znaczy, no wiesz, że w kobiecy mundur byś się wcisnął.- i znowu moje żarty... eh nigdy z tego nie wyrosnę. Po jego twarzy widać było, że jestem jego wrogiem.
-Idź się przebierać!- zimny głos krasnala.
-Już już.- odpowiedziałam.

Po apelu

-Będziesz u nas pracować jako sprzątaczka...- odpowiedział Levi.
-Nienawidzę spódnic krótkich.- powiedziałam jakbym była obrażona na cały świat.
-Nie będziesz w spódnicy.- powiedział Levi zimno, ale to było ukojenie dla mych uszu.
-acha... Okej- powiedziałam radośnie.

Następnego dnia

-(t/i) Idź zanieś czarną herbatę do pokoju Kaprala levi'a- powiedział szef kuchni.
-tak jest Panie prezydencie.- powiedziałam cicho.
Gdy doszłam do drzwi od pokoju kurdupla, zapukałam do drzwi i usłyszałam szybkie "wejść".
Wchodząc powiedziałam:
-przyniosłam herbatę, gdzie mam ją postawić?-zapytałam
-Na biurku.- powiedział nisko. Jednak przechodząc obok innych drzwi prawdopodobnie od jego sypialni, się delikatnie odchyliły i ujrzałam jego klatkę piersiową, był on taki umięśniony.... O mój Boże ja się rumienie!
Pozostawiając herbatę razem z tacką, wyszedł z sypialni Levi i znowu się zarumieniłam.
-Gorączkę masz?-zapytał trochę, jakby się o mnie martwił?!!?!?!?
-N-n-nie, a co?- zająkałam się, po mnie!
I nagle straciłam czucie w kończynach i to wszystkich. Zemdlałam.

Obudziłam się rano w moim łóżku... Nikogo w pobliżu nie było. Przeciągnełam się, i nagle usłyszałam otwierające się drzwi... wszedł nagle do mojego pokoju (zgadnijcie kto).
-Już wstałaś. Jesteś ledwie 2 dni i już masz gorączkę- znowu się o mnie martwi
-Co?- nie kontaktowałam z nim.
-tch... fajne rysunki.-on je widział, fuuuuuuuuuuuuck.
-eeeee one nie są skończone!- wyrwałam mu z ręki moje dzieła.
-Spokojnie nie zjem ich.- no w końcu coś powiedział normalnego i w "moim" stylu?
-Mam nadzieję...- czy ja straciłam swoją żartobliwość? Nie ja się znowu zarumieniłam.
-I czemu się rumienisz, przecież mówię prawdę fajne rysunki.- powiedział z irytacją w głosie.
-em... dzięki- powiedziałam drapając się po głowie.
-Dobra masz wolne, więc odpoczywaj- powiedział znowu zimno.

Po 2 dniach miałam znów roboty od cholery... życie, mam to szczęście, że nie chodzę w spódnicach.
-Kapralu przyniosłam śniadanie...- powiedziałam wchodząc do jego gabinetu.
-Odstaw to na moim biurku.- i zimny głos Levi'a.
-Dobrze Panie premierze.- ach te żarty...

Czemu akurat ja?!/ LEVIXREADEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz