Wieża królewska była najwyższą w zamku, toteż wspięcie się na sam szczyt schodów stanowiło nie małe wyzwanie. Zwłaszcza dla króla, który nie był już młodzieńcem pokonującym w bitwie dwukrotnie większe siły nieprzyjaciela. Mówili, że wieża liczy sto tysięcy schodów, lecz on sam doskonale wiedział że była to liczba daleka od prawdy. W rzeczywistości było tam maksymalnie kilkaset stopni. Położenie komnaty króla w takim miejscu nie było przypadkowe. W razie zdobycia zamku atakujący musieli wejść na szczyt, a obrońcy z góry mogli łatwo bronić się nawet przez kilka, kilkanaście dni, jeśli mieli na górze wystarczającą ilość jedzenia. Na ścianach wywieszone były arrasy przedstawiające sceny batalistyczne, uczty i zwierzęta walczące między sobą. Przy jednym się zatrzymał. Lew stojący nad kłaniającymi się kolejno; krokodylem, wilkiem, orłem i wieloma innymi zwierzętami symbolizującymi najróżniejsze rody magnackie które oddały pokłon lwu - jemu. Ani trochę jednak nie przypominał lwa który był przedstawiony i który miał go symbolizować. Tamten - muskularny, silny a on - pięćdziesięcioletni mężczyzna z siwymi włosami i gęstą brodą, wysoki lecz o skromnej posturze. Bywały dni, nawet często że zastanawiał się co ciągle spaja ten kraj. Napewno wkład w to miało nażeczeństwo jego syna z księżniczką z rodu Ellarów, z którymi sojusz oznaczał posiadanie największej armii w królestwie i pewnie nie tylko. A może to że jego wrogowie nienawidzili się nawzajem równie mocno jak jego i jego ród. W końcu odwrwał wzrok od sceny i ruszył dalej w górę. Obok niego w milczeniu szedł żołnierz, który pilnował by jego królowi nic się nie stało. Ciekawe co by pomyśleli ludzie, gdyby znaleźli tu moje ciało. Król, który spadł ze schodów i skręcił sobie kark. Tak by mnie nazywali. Zaśmiał się po cichu na tę myśl. Strażnik nie drgnął. Był odziany w kolczugę i granatowy wams z wyszytym złotym Lwem na piersi, przy pasie miał miecz.
- Poznaję cię sir - zwrócił się do rycerza który ośmielił się spojrzeć na swego władcę. - Walczyłeś pod Drindill, tak?
- Tak, panie - powiedział najwyraźniej szczęśliwy, że on sam go zapamiętał. Zawsze traktuj żołnierzy jak dobry ojciec - pouczał swego syna, Alexiosa. - Rozmawiaj z nimi, siadaj z nimi do ogniska, śpiewaj ich pieśni, pij z nimi toasty. Ale bądź też surowy kiedy trzeba i zawsze sprawiedliwy. To nie tylko zwiększy morale, ale i ich wiarę w ciebie. Bo widzisz, jeśli w coś wierzymy, to nie boimy się za to walczyć.
- Sir Hollard tak? Pamiętam jak cię pasowałem po bitwie. To co zrobiłeś z tym toporem! Sam się przestraszyłem!
- Dziękuję Wasza królewska mość, jesteś aż zbyt miły.
Starcie pod Drindill było pięciodniową batalią pomiędzy jego wojskiem liczącym trzydzieści tysięcy mieczy wspartych zaprzyjaźnionymi oddziałami Ellarów zwanych "orłami" a zbuntowanymi jeszcze wtedy Grionami, którzy nie chcieli zrezygnować ze swojej niezależności. Nowy lord jednak przystał na warunki które ustalili stary zaś został wygnany za morze skąd miał już nigdy nie wracać.W końcu udało się i doszli na samą górę. Teraz musieli przejść krótkim korytarzem, gdzie po obu stronach ustawieni byli strażnicy, kłaniający się gdy ten przechodził. Na ścianach wisiały portrety wcześniejszych władców z rodu Leovalów. Wszyscy oni rządzili jedynie tym królestwem, to on jako pierwszy w historii zjednoczył je wszystkie. Patrzył na twarze swoich poprzedników, chwilę zatrzymując wzrok na ojcu. Widzisz mnie? Jesteś ze mnie dumny? Nie odpowiedział jak zawsze. Leonidas zostawił zmarłych i ruszył dalej. Korytarz zaprowadził ich do jego komnaty. Przed drzwiami stało pięciu zbrojnych uzbrojonych po zęby.
- Wasza miłość - powiedzieli razem i skłonili się. Jego strażnik został z nimi, a on po cichu wszedł do środka i ściągnął granatowy płaszcz, potem tunikę, koszulę, spodnie i buty by przebrać się w ubranie do spania. Podszedł do okna i podparł się o parapet. Lubił przez nie patrzeć. Miał z niego widok na cały zamek i trakt przed nim. Mógł obserwować życie mieszkańców, ćwiczących rycerzy i nadjeżdzających gości. Teraz jednak zamek świecił pustkami. Zawsze tak było nocą. Ciemność, cisza przerywana jedynie odgłosami zwierząt, które od czasu do czasu ujadały lub krakały. Jedynymi ludźmi których możnabyło dostrzec byli żołnierze pełniący wartę. Spojrzał jeszcze raz na list otrzymany poprzedniego wieczora od żony.
"Kochany, uroczystości przedłużyły się i musimy zostać jeden dzień w Mole's Town. Wrócimy pojutrze najpóźniej, jeśli bogowie pozwolą.
Twoja Lyanne.
Odłożył papier na bok i westchnął. Jego żona wyjechała dwa dni temu na wesele swojej starej znajomej i zabrała ich córkę Arianne. Królowa pochodziła z pospólstwa, poznali się podczas jednej z bitew wielkiej wojny, gdy ta opatrywała rannych. Chciał jej towarzyszyć, jednak ostatnimi czasy nie czuł się najlepiej i medycy zalecali zostanie w zamku. Nie chciał się zgodzić, ale w końcu żona go namówiła.
Nie jedź - powiedziała - nie chcę żeby Ci się pogorszyło przez długą podróż. Nic nam się nie stanie, wrócimy tak szybko jak tylko wesele się skończy.
Wesele już trwało w najlepsze trzy dni. Sam nigdy nie był na takowej imprezie dla chłopów i nie podejrzewał że to może tyle trwać. Kaszlnął dwa razy i zamknął okiennice. Samotne noce zawsze były dla niego przygnębiające. Pusta komnata, ciemność którą oświetlały jedynie świeczki. Położył się na wielkim łożu, jednak przez bardzo długi czas nie mógł zasnąć. Myślał o królestwie, w którym od dwudziestu lat panował nie przerwany pokój, o synu który stawał się mężczyzną, o córce której trzeba było znaleźć kandydata na męża, o żonie. W końcu udało mu się zasnąć. Śnił o dawnych czasach i chwale. O całym swoim życiu, pełnym trosk i zmartwień ale też chwil w których kochał życie. Znalazł się na świetlistej polanie usłanej kwiatami o najróżniejszych kolorach. Pośrodku płynął wolno strumyk. Czuł że chciałby tu zostać. Szkoda że był to tylko sen, którego być może nie będzie pamiętać. Polana rozmazała się zmieniając się w ciemność i uczucie zimnej stali, przyciskanej do jego gardła...
CZYTASZ
The Broken Crown
FantasyPięć wielkich frakcji walczyło ze sobą przez lata o dominację nad pozostałymi, aż lew nie zjednoczył pod sobą reszty i nałożył sobie koronę. W kraju zapanował pokój i harmonia, które niedługo miały ponownie zostać przerwane. Bo co się stanie jeśli t...