inny

1.3K 179 278
                                    

[mały special z okazji miesiąca dumy! mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu].

— Co jest z tobą nie tak? — zapytała Pye, mrużąc oczy. — Nie lubisz dziewczyn czy coś takiego?

Serce mocno mi biło. W uszach miałem szum.

Nigdy nie pozwól, by ktokolwiek zobaczył, że cię złamał. Ukryj ból ranieniem innych.

Te słowa powiedziała mi moja ciotka na łożu śmierci. Nauczyła mnie malować. Nauczyła mnie, że inny nie znaczy gorszy. Tak naprawdę znaczy lepszy.

Wolę zadawać ból niż go znosić. Wolę być kochanym niż kochać. Niektórzy mogą mnie nazywać samolubnym. Ja po prostu chcę dobrze żyć, wolny. I to jedyny powód, dla którego mówię:

— Nie lubię ciebie.

✏️

Wiatr rozwiewa mi włosy, gdy wybiegam ze szkoły. Płaczę, choć wiatr natychmiast sprawia, że łzy zasychają. W pewnej chwili nie mam już siły. Siadam na pniu w chowam twarz w dłonie.

— Kurwa — mówię, chociaż wiem, że to nieładnie. Ludzie nie powinni przeklinać, a już napewno nie dzieci. Ale jest coś podniecającego w przeklinaniu. Wiesz, że nie możesz tego zrobić, ale nawet jeśli to zrobisz, nie znikniesz nagle z powierzchni Ziemi, jak powiadają w kościele. To twój wybór i tylko ty jesteś za niego odpowiedzialny.

Przed oczami pojawiają mi się wydarzenia sprzed ostatnich kilkunastu minut.

— Wyciągnij ręce — mówi on. Podnoszę na niego wzrok. Czuję nienawiść, czystą nienawiść. Mówią, że w zestawie z nienawiścią pojawia się miłość. To nieprawda. W zestawie z nienawiścią pojawia się pożądanie. Miłość nie ma z tym nic wspólnego. Miłość bierze się z przezwyczajenia.

On mnie pożąda, a ja jego.

— Nie — mówię odważnie, patrząc mu prosto w oczy. — Nie.

Wszyscy oglądają, co się dzieje z narastającym zaciekawieniem.

— Jeśli musi pan kogoś nienawidzić, proszę spojrzeć w lustro.

— Pieprzyć to — krzyczę, krzyczę tak głośno, że ptaki z pobliskich gałęzi odlatują. Biorę jeden płytki oddech i ruszam w stronę domu.

✏️

Moja matka siedzi przy stole i karmi moją najmłodszą siostrę piersią. Lustruje mnie wzrokiem.

— Lekcje wcześniej się dziś skończyły? — pyta.

Nie odpowiadam. Mówię za to:

— Gdzie reszta?

— William, Maureen i Faith w szkole. Ojciec miał pracować na polu, ale pewnie gdzieś chleje.

— Zajebiście. — Uciekam przed mokrą szmatą. Zamykam się w pokoju.

Dopiero tam, gdy otwieram zeszyt i zajmuję się szkicowaniem, mogę odetchnąć. Myślę, że moje problemy to nie są problemy. Żebym nie był niewdzięczny. Mam tak wiele. To, że mam ojca pijaka, jestem poniżany i wyśmiewany nie znaczy, że mam zaraz bluźnić.

Patrzę na postać, którą naszkicowałem. Jest to młody mężczyzna z dużymi oczami. W głowie widzę, że są migdałowe i często pojawia się tam uwielbienie do życia. Coś czego mi brakuje. Ma bujne, ciemne loki. Marzę, by kiedyś ich dotknąć. Wydają się takie delikatne.

Kogoś przypomina mi ta postać. Nie mogę jednak dojść do tego, kogo. Mam pustkę w głowie.

Być może moje serce o czymś wie. O czymś, o czym nie wie jeszcze umysł.

inny → cole mackenzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz