Delikatnie podpita przemieszczam się ulicami Vegas. Mijam przejeżdżające obok mnie samochody starając się nie zaglądać za ich szyby. Wyjątkowo pusto jak na godzinę 18 - myślę. Przechodzę obok zardzewiałych ławek i widzę całujące się pary, przyklejone do siebie jakby na prawdę wierzyli, że będą ze sobą już do końca swoich dni. Niektórzy faceci patrzą na mnie ukradkiem zawieszając wzrok gdzieś w okolicy moich bioder. Mimo, że żadna fobia społeczna mnie nie dotyczy to czuję się dziwnie. Ze zdenerwowania wyciągam z tylnej kieszeni smartfona i udaję, że robię coś istotnego tak na prawdę stukając paznokciami w naświetlony wyświetlacz. Wybieram ze spisu połączeń moją dobrą kumpelę i dzwonię do niej. Odbiera. Rzucam zwięzłe „hej, jak leci" i pytam czy nie miałaby ochoty na wspólnego drinka, dziś wieczorem. Zgadza się i umawiamy się o 22;20 w okolicy jej miejsca zamieszkania. Od niej to tylko trzy przecznice do baru. Kończę połączenie i skręcam w uliczkę prowadzącą wprost pod moją kamienicę. Na siódmym piętrze stara prukwa pali tanie papierosy. Ta sama, która wczorajszej nocy wezwała gliny bo jak to sama określiła „śmierdziało jej zielskiem" Rzucam jej tępe spojrzenie i otwieram stare, drewniane drzwi. Wbiegam na ósme piętro i wchodzę do mieszkania. Lolek, mój pies podbiega do mnie i rzuca się z łapkami na moje uda. Odkładam torebkę na podłogę i kieruję się do łazienki. Patrzę na zegarek, jest 18:30. Nalewam wody do wanny i rozbieram się. Ciepła woda otula moje ciało a ja w końcu mogę się zrelaksować. Ostatnie tygodnie były dla mnie ciężkie. Niedawno rozstałam się z chłopakiem, po dwóch latach bycia w związku. Praca w kawiarni nie sprzyja mi, zwłaszcza, że Michael często tu bywa po venti americano. Wiem, że robi to celowo i staram się tym nie przejmować, mimo że nie jest łatwo. Wychodzę z wanny i nakładam maskę nawilżającą na twarz. Jest mi dobrze. Zakładam biustonosz, majtki i wychodzę z łazienki. Zamykam okno w kuchni i wchodzę na telefon. Sprawdzam pocztę i odpisuję wiecznie zamartwiającej się o mnie mamie na sms. Zastanawiam się co ubrać i wybór pada na opinającą, fioletową sukienkę przed kolano. Patrzę w lustro i podobam się sobie. Rozczesuję swoje blond włosy za ramiona i podsuszam końce suszarką z zimnym nawiewem. Wraz z zakończeniem związku przefarbowałam włosy, żeby poczuć się bardziej fresh. Włączam hity lat osiemdziesiątych na spotify i idę się malować. Moja twarz jest pozbawiona wyprysków dlatego nie nakładam podkładu a sam krem, który przykrywam pudrem. Rysuję kreskę nad okiem i nakładam na powieki cień pod kolor sukienki. Maluję rzęsy i poprawiam brwi odrobinę ciemniejszą kredką niż jest ich kolor. Spryskuję się perfumami i jestem już gotowa. Zakładam obcasy i czarną ramoneskę. Przez ramię przekładam kopertówkę. Jest 22 więc postanawiam zamówić taxi. Kierowca ma być za osiem minut pod kamienicą więc wychodzę z mieszkania i odpalam papierosa. Zaciągam się chłodnym dymem kilka razy i słyszę dźwięk klaksonu. Wsiadam do samochodu kierując starszego pana pod podany adres. Po 20 minutach jesteśmy na miejscu. Grzecznie dziękuję, płacę i wysiadam z auta. Na powitanie słyszę „cześć cipo!" od Emily opartej o murek. Przytulam niską szatynkę dając jej buziaka w policzek.
- Aż tyle się spóźniłam? - żartuję, znając jej zapędy do nieprzychodzenia nigdy na czas.
- Wyjątkowo szybko się zebrałam - odpowiada kierując swoje dłonie wzdłuż mojej talii. - Woah, wyglądasz bosko!
Emily wygląda również wspaniale. Założyła na siebie perłowy kombinezon z głębokim dekoltem prawie po pępek. Na nogi założyła czarne, świecące się obcasy.
- To co, idziemy? - pytam, biorąc ją pod ramię.
Jest bardzo ciepło. Lampy oświetlają chodniki a ludzie kierują się na nocną zabawę.
Każdy z nich ma swój stan i każdy z nich chce się dobrze bawić. Ja także. Chcę odetchnąć od codzienności i spędzić trochę czasu w doborowym towarzystwie, a Emily jest odpowiednią osobą.
- Piłaś coś przed wyjściem? - pytam się dziewczyny. Jej ruchy to trochę zdradzają.
- A ty nie? - śmieje się.
Dochodzimy pod lokal. Przed nami standardowa kontrola, ale szybko udaje nam się dostać do środka. Ciepłe powietrze, głośna muzyka i masa pijanych ludzi prześlizgujących się między sobą.
- Chodźmy do baru! - krzyczy Emily, którą mimo wszystko ciężko usłyszeć i zrozumieć.
- Ok - odpowiadam i ciągnę ją za rękę.- Co pijemy?
- Shoty.
Kupuję osiem shotów i opieram się o blat.
- Dzisiaj ja stawiam - oznajmiam wyjmując dwudziesto dolarowy banknot. Barman polewa nam wódki do kieliszków i wydaje mi resztę z banknotu. Zatykam nos i wypijam pierwszego shota, jest mocny. Od razu domawiam dwie cole i stawiam je przed nami. Decydujemy się zająć stolik. Przemieszczamy się i już widzę wzrok facetów skierowany wprost na nasze ciała. Jeden nawet chyba chce do nas podejść, ale Emily chwyta mnie za rękę i ciągnie szybko do stolika.
- Zaraz wszystko wylejemy - oznajmiam a ona wybucha śmiechem, niczym się nie przejmując.
Zajmujemy czteroosobowy stolik z widokiem na cały parkiet oraz bar. Dopijam kieliszki wódki i zapijam colą.
- Dobrze, pij! Dzisiaj nie wyjdziesz o własnych nogach - uśmiecha się szatynka i bierze kieliszek w dłoń - Twoje zdrowie kochana! - Emily jest już nieźle zrobiona. Czy ona wypiła całą butelkę szkockiej przed naszym spotkaniem? - pytam samej siebie w myślach.
Rozmawiamy o typowych pierdołach, śmiejemy się i obgadujemy patrzących się na nas facetów. Emily wypatrzyła wysokiego bruneta. Właściwie było ich dwóch, i to wcale nie tak, że się upiłam. Na prawdę było ich dwóch.
- Ej, podejdźmy do nich - rzuca niebieskooka i już chce wstać kiedy ja chwytam ją za rękę i zatrzymuję.
- Nie, zostań, jeszcze nie jestem w odpowiednim stanie - staram się nie śmiać, ale kiedy widzę jak Emily prawie rozkłada nogi przed tym mężczyzną to odpuszczam i wybucham śmiechem.
- Oni tu idą, nie odwracaj się - rzuca, zakrywając usta dłonią.
- Cześć dziewczyny - koleś ma lekko zachrypnięty głos. - Możemy się dosiąść?
Chcę odpowiedzieć „Nie, zaraz wychodzimy" albo „Nie dzięki, nie jesteście w naszym typie" ale powstrzymuje się. Co mi szkodzi?
Przedstawiają nam się jednocześnie pytając czy mogą zająć miejsca przy naszym stoliku. Emily kiwa głową. Przystojniak, który spodobał się Emily to Aiden a jego kolega ma na imię Christian. Odwzajemniamy uścisk dłoni.
- Co takie dwie ślicznotki robią tutaj same? - standardowe pytanie standardowego ciołka.
- Mogę zadać to samo pytanie, tylko bez tych „ślicznotek", nie żebyście byli szkaradni - śmieje się Emily. Wpadła w ich sidła.
- Weszliśmy zupełnie przypadkowo i wcale nie żałuję. Jest tutaj całkiem dobra muzyka, alkohol też niczemu sobie. Co pijecie? - pyta jeden z nich.
- Margarita? - szatynka kieruje wzrok w moją stronę a ja przytakuję.
Christian wstaje od stolika i idzie do baru a Emily rozpoczyna podryw. Aiden to wysoki, postawny mężczyzna. Dałabym mu dwadzieścia trzy lata, ma zadbaną cerę. Jest gładko ogolony a jego woda kolońska jest mocno intensywna. Wraca jego kolega. Przyniósł drinki, które kolejno stawia przed nami. Rozmawiamy o pogodzie, samochodach i pracy dorywczej, aż ręka Aidena ląduje na udzie niskiej Emily. Odwracam wzrok i daję jej chwilę swobody. Rozmawiam z Christianem o swoich osiemnastych urodzinach, pogrzebie ciotki i jego zabawkowym pociągu, który dostał pod choinkę na swoje dziesiąte urodziny.
- Jak się bawisz? - pyta nachylając się w moją stronę, aby mnie lepiej słyszeć.
- Jest dobrze - nie kłamię.
- Napijesz się jeszcze czegoś? Chodźmy do baru.
Blondyn prosi dwa razy to samo co ostatnio i wracamy do stolika. Emily zniknęła a z nią kolega Christiana.
- Znowu mnie zostawił.
- Czyli nie tylko mnie to znów spotyka - uśmiecham się i szukam telefonu w torebce.
- Co robisz? Na pewno gdzieś poszli, wrzuć na luz.
Okej. Odkładam telefon i wracamy do rozmowy. Ma słabą głowę. Bierze dopiero czwartego łyka z drugiego drinka i już jest wstawiony. Zbliża się do mnie trącając dłoń o moje ramiona.
- Jesteś stąd? - pyta.
- Jeśli pytasz czy jestem z Vegas to tak.
- Ja też. Mieszkam obok - strzela mi oczko.
W tym momencie moje wewnętrzne ja śmieje się głośno, ale staram się tego nie okazywać. On jest na prawdę pijany.
W tym momencie moją uwagę zwraca wysoka brunetka przy barze. Jest niezwykle zadbana i niezwykle piękna. Widzę tylko jej profil. Ma na sobie czarną, sztruksową spódniczkę i biały top odsłaniający jej złociste ramiona.
Zamawia drinka i płaci za niego zostając wciąż przy barze, nie decyduje się na zajęcie stolika na sali. Zauważa mój wzrok dlatego przenoszę go z powrotem na Christophera, który ledwo już co ma otwarte oczy.
Wciąż nie ma Emily dlatego postanawiam iść jej poszukać.
- Przepraszam, ale idę poszukać koleżanki.
- Mogę iść z Tobą.
- Znajdę ją i tu przyjdziemy. Obiecuję - kłamię i odchodzę od stolika. Jestem przekonana, że za trzydzieści minut jego twarz wylądowałaby na blacie. Teraz czuję, że shoty i drinki zrobiły swoje. Jestem wstawiona, ale w końcu czuję się wyluzowana. Kieruję się najpierw na drugą salę, ale tam jej nie ma. Szukam jeszcze przy wejściu i obok baru aż wchodzę do łazienki. W damskiej jej nie ma. Zaglądam do męskiej.
- Emily, jesteś tutaj?
Nikt nie odpowiada. Zrezygnowana wychodzę z toalety o wyruszam pod bar. Wyjmuję z torebki telefon i sprawdzam godzinę, jest północ. Popijając margarite wchodzę na instagrama i sprawdzam zdjęcia dodane przez obserwowane przeze mnie profile. Zayn, Hayley, Jay-Z...
- Gorsza noc? - do moich uszu dobiega wysoki ton głosu. Wzbogacony o delikatną, alkoholową chrypkę. Zerkam za siebie i widzę tą samą dziewczynę, która jeszcze chwilę temu przykuła moją uwagę. Uśmiecha się do mnie.
- Gorsze dwadzieścia jeden lat - odpowiadam i biorę łyk margarity.
Unosi prawy łuk brwiowy i przedstawia się.
- Jestem Lauren
- Camila -odpowiadam i podaję jej dłoń.
- Margarita?
- Z sokiem porzeczkowym - dodaję. Dziewczyna nachyla pyta się czy może spróbować a kiedy ja się zgadzam ona nachyla się nade mną, zaczesuje kosmyk włosów opadający jej na policzek za ucho i bierze rurkę do ust.
Kurwa. Podoba mi się to co widzę. Ma na szyi srebrny łańcuszek z gwiazdą dawida. Zauważa, że zerkam na niego dlatego uprzedzając moje pytanie wystrzela „dostałam"
- Poproszę to samo co ta pani - przywołuje barmana a ten przygotowuje jej drinka. - Gdzie masz kolegę, z którym siedziałaś jeszcze chwilę temu?
Odwracam się za siebie i widzę jak Christopher z założonymi na siebie rękami leży na kanapie i prawdopodobnie już mu się usypia.
- Jest na prawdę uroczy - śmieję się do niej, zawieszając co chwilę wzrok na idealnie zrobionych kreskach.
- Tak uroczy, że postanowiłaś od niego uciec? Co musisz myśleć w takim razie o mnie skoro wciąż ze mną rozmawiasz - bawi się rurką w lewej dłoni co stawiałoby ją jako leworęczną osobę. Przechyla głowę w moją stronę i zaciekawionym spojrzeniem wbija wzrok w drewnianą, dobrze zachowaną ladę baru.
- Nie rozumiem - orientuję się co ja właściwie powiedziałam dopiero po chwili i zmieszana obciągam spódniczkę. Idiotka. Jestem idiotką.
- Take it easy - łapie mnie za ramię a ja peszę się po raz kolejny. Ona zauważa to i natychmiast cofa rękę. -Często tu bywasz?
- Jeśli tylko mam chwilę czasu to z chęcią wybieram właśnie ten lokal - angażuję się w monolog przejeżdżając dłonią o kant ławy. Wspominam o moich ulubionych drinkach i dniach, w których można załapać się na fajne promocje. Nim się orientuję jestem już lekko wstawiona.
- Brzmisz jakbyś wiedziała o czym mówisz. Brzmisz jak koneserka piwa, ale wcale tak nie wyglądasz - wypala prześlizgując się wzrokiem po moim ciele.
- A jak według Ciebie powinien wyglądać koneser piwa?
- Brakuje Ci skórzanej kamizelki, kilku dodatkowych kilogramów i kraciastej koszuli.
- Mam w szafie kraciastą koszulę - śmieję się poprawiając górną część outfitu a jej wzrok wędruje tuż za moimi dłońmi.
- Masz też może coś co nie wymaga ciągłego poprawiania a tym samym odwracania stale uwagi drugiej osoby? - widzę szereg białych zębów przyozdobionych srebrnym kolczykiem w górnym wędzidełku.
Chcę zapytać czy bolało, ale szybko rezygnuje z tego pytania, gdyż wydaje mi się to być nie na miejscu.
- Zaprosić Cię do mojej szafy?
- Wolałabym Cię zaprosić do wyjścia z niej Camilo - unosi brew czekając na moją reakcję.
Ja natomiast tylko unoszę kącik ust i dopijam swojego drinka, stawiając pustą szklankę przed sobą.
- Miło mi się z Tobą rozmawiało, ale muszę lecieć poszukać koleżanki - zabieram torebkę z krzesła i uśmiecham się jeszcze raz. Lauren nie odpowiada mi tylko mruga oczami na pożegnanie. Odwracam się i wypuszczam powietrze. Chcę wrócić, zapytać o numer telefonu albo nick na instagramie, ale rezygnuję, gdy słyszę dzwonek telefonu. To Emily pytająca się gdzie jestem. Umawiam się z nią koło szatni i chowam telefon w kieszeń torebki. To była noc pełna wrażeń.