Rozdział 6: Odchodzisz?

154 22 18
                                    

[1386 słów]

~~HOSEOK POV~~

Księżyc zawieszony wysoko na niebie, oświetlał nam wąską ścieżkę swoim bladym światłem. Choć musiałem przyznać, że im bardziej przedzieraliśmy się przez kolejne chaszcze i wysokie trawy, tym bardziej ogarniał mnie lęk. Jednakże nie mogłem się poddać, musieliśmy stawić temu czoła i ich uratować. Miałem tylko nadzieję, że nie okaże się, iż będziemy musieli narażać i swojego życia. 

Na razie szło dość gładko, co choć odrobinę podnosiło mnie na duchu, ale moja strachliwa natura podsuwała mi kolejne czarne scenariusze co do tego wszystkiego. Lecz mimo wszystko lepiej być bojaźliwy i spodziewać się każdej możliwej opcji, niż pewny siebie wkroczyć na nieznane sobie tereny. 

W końcu znaleźliśmy się przed wejściem do szpitala, którego normalnie omijałbym szerokim łukiem. Wejście pokrywała już warstwa mchu, zabrudzonego prawdopodobnie od błota, a w popękane ściany wrastały niewielkie rośliny. 

Sprawdziłem jeszcze dokładnie czy haczyk, którym byłem przypięty do liny, mocno się trzymał, by w nagłym momencie się nie zgubić. Nawet mi się nie śniło, by zostać całkowicie sam w tych ciemnościach, posiadając jedynie latarkę w dłoniach. Samobójcą nie jestem i nie zamierzałem być.

Wziąłem głęboki wdech, gdy Namjoon zaczął wchodzić do środka. Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz, który wywołał u mnie gęsią skórkę. 

Szliśmy spokojnie, a wokół nasz panowała całkowita cisza, przerywana cichym echem stukania naszych butów o zakurzoną podłogę. Przy każdym kroku warstwa pyłu unosiła się tuż koło stóp, oblepiając sobą nasze nogi. Lecz to nie było ważne, bo wiadomo, iż idąc do opuszczonych przez wszystkich miejsc, zawsze się pobrudzisz.

Świeciliśmy latarkami dość nisko, by nie ściągać tutaj niepotrzebnie innych ludzi, zaciekawionych światłami odbijającymi się w szpitalnych oknach. 

Minęliśmy dawną recepcje, przechodząc na potężne, marmurowe schody. Pokonując kolejne stopnie, czułem coraz większy chłód, a z naszych ust zaczęły uciekać małe kłębki pary. Na szczęście każdy z nas pomyślał, by ubrać coś cieplejszego.

Idąc starymi korytarzami, rozglądałem się zaciekawiony. Pomimo upływu lat i widocznych zniszczeń, dało się odczuć jaka musiała tutaj panować atmosfera przed zamknięciem. Widziałem oczami wyobraźni białe ściany, a wokół pełno pielęgniarek, które przechodziły z pokoju do pokoju, podając pacjentom leki. 

Nagle reszta się zatrzymała, a ja dopiero to odczułem, gdy wpadłem na Jina, który szedł przede mną. 

- Sorki - wymruczałem, odsuwając się. 

Spojrzałem mu przez ramię i wtedy zobaczyłem otwarte drzwi do jednej z sal. Przypominało to miejsce z live, więc prawdopodobnie to musiał być pokój, który sobie wybrali. 

Oczywiście bez zbędnego czekania weszliśmy do środka, rozglądając się uważnie. Stąpałem ostrożnie, by nie nadepnąć na pozostawione przez chłopaków rzeczy. Niestety nic ciekawego nie znaleźliśmy, co mogłoby nam pomóc w rozwiązaniu tej dziwnej zagadki. Dlatego też po chwili opuściliśmy to miejsce, szukając dalej. 

Nie podobało mi się, że było tutaj aż nienaturalnie cicho, gdzie tylko nasze oddechy i buty dawały znak o tym, że ktoś tutaj jest. Jakby wszystko co się działo na dworze nie istniało, żaden podmuch wiatru, czy zwyczajne odgłosy zwierząt albo wszelkiego robactwa. Dosłownie nic nie dało się usłyszeć.

Znajdź mnie

Usłyszałem za swoimi plecami, przez co odwróciłem się gwałtownie. Po chwili poczułem jednak delikatne szarpnięcie liny, gdyż moi znajomi dalej szli przed siebie, nie zauważając mojego zachowania.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 31, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Exploring Trap |[myg + jhs]| [Hiatus]Where stories live. Discover now