Pamiętam jak było kiedyś. Co mu obiecałam... Przed czym go chroniłam. Ale teraz? Teraz czasem boję się odezwać, żeby po raz kolejny nie zamknąć go w sobie. Chronię go częściej przed sobą niż przed innym złem. Czasem nawet nie jestem w stanie z nim rozmawiać, gdy wiem, że wyczuje coś w moim głosie, gdy wiem, że jemu może załamać się głos. I to boli. Obiecałam mu, że będę inna. Na początku byłam inna. Teraz... Teraz boję się sama siebie. Wiem, że się zmieniłam. Ba. Powiedział mi o tym. Wiem, że go ranię. Ale to właśnie dzięki niemu nie jest już tak źle jak było kiedyś.
Nie ma dnia, żebym nie wypominała sobie, że go zawodzę. Takie myśli są codziennie. I one bolą. Może dlatego czasem pytam sama siebie, czy jest sens tego związku. Trzymam się go kurczowo. Ale w sumie... W sumie to nie wiem. Nie wiem czemu. Bez niego nie umiem funkcjonować... Jeżeli jest chociaż jeden dzień bez kontaktu z nim... Obwiniam siebie.