- Jesteś wielka - stojąca przede mną brunetka uścisnęła mi ramie i uśmiechnęła się pokrzepiająco - Próbowałam go wykurzyć z tego zapchlonego pokoju od jakiś...no będzie już jakieś dwa dni.
Uważnie przyglądałam się kobiecie, która wróciła do robienia śniadania, z jej staranie zrobionego kucyka wystawało parę niesfornych kosmyków, ubrana była w krótkie jeasowe spodenki i czarną bokserkę. Gdybym jej nie znała w życiu bym nie powiedziała, że ma ponad czterdzieści lat i ma trójkę synów.
Nieznacznie się uśmiechnęłam na widok jej wisiorka z zawieszką w kształcie litery D, którą dostała od ojca chłopaków już w liceum, było to niesamowicie urocze, że nosiła go teraz.
Chciałabym kiedyś przeżyć taką miłość. Natalie i Daniel to podobno najbardziej nie znośna para za czasów naszych rodziców, nienawidzili się od początku liceum, a w klasie maturalnej byli w sobie na zabój zakochani. Tak przynajmniej mi wiadomo z opowieści moich rodziców, byłam pewna, że ich relacja nie była taka kolorowa, ale i tak głupio chciałam przeżyć coś podobnego.
Moje życie miłosne, ograniczało się do nałogowego czytanie romansów i oglądania zdjęć Sebastiana Stana po nocach.
Raczej wyjdę za jakiegoś poważnego i odpowiedzialnego prawnika, co w brew pozorom nie było takie złe, będziemy mieć dwójkę dzieci...
O czym ja myślę?
Cicho prychnęłam, no co stojąca koło mnie brunetka, spojrzała na mnie ze zdziwieniem i lekkim politowaniem, odwróciłam wzrok, błagając w myślach, żeby ten debil u góry się pospieszył. Brzmi to trochę, jakbym w życiu nie miała chłopaka i na siłę jakiegoś szukała, ale tak kompletnie nie było!
Z moich cholernie dziwnych przemyśleń wyrwał mnie znajomy głos
- Baker, idziemy!
Spojrzałam na chłopaka, który opierał się o framugę drzwi i wyczekująco na patrzał. Ubrany był w czarne spodnie i biały T-shirt, na którego założył jeansową kurtkę, na jego ciemnych włosach można było dostrzec jeszcze krople wody z kąpieli.
- Tak, już idę - odpowiedziałam, wysyłając Natalie'i znaczące spojrzenie i podeszłam do chłopaka, który bacznie mi się przyglądał - Coś nie tak?
- Tak, ale to później - westchnął łapiąc mnie za rękę i zaciągając mnie do wyjścia z domu - Wrócę po dwudziestej trzeciej! - krzyknął na odchodne do matki, po czym otworzył drzwi i wypchnął mnie z ich domu.
Zdezorientowana popatrzałam na chłopaka, który nerwowo chodził w tą i z powrotem po ganku. W pewnym momencie się zatrzymał i schował twarz we swoich dłoniach. Niepewnie podeszłam w jego stronę i chwyciłam jego ręce i odsunęłam od twarzy.
On płakał?
- Murphy, co się stało? - zapytałam, przyglądałam się jego zapuchniętej twarzy, na której malował się smutek. Chłopak nie odpowiadał, wiedziałam, że musiało się stać coś poważnego. - Zack, gadaj,
- Właśnie mój trzyletni związek poszedł się jebać - zaśmiał się ponuro - Ta suka, zdradzała nie z Stanleyem od pół roku.
W tamtym momencie nie wiedziałam co powiedzieć, tępo patrzałam na chłopaka, który był o głowę ode mnie wyższy. To było nieprawdopodobne. Harriet i Murphy ze sobą już od początku liceum, wszyscy im zazdrościli jacy to oni nie są idealni, byli nierozłączni
Urocza cheerleaderka i przystojny zawodnik drużyny.
Pozory mylą
- Jesteś pewien? -wychrypiałam - Skąd wiesz?
CZYTASZ
Someday ~Shawn Mendes
Fanfiction- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam - Wykorzystać Cię, ale chyba się rozmyśliłem - odparł i pobiegł w inną strone