Kochanie,Łzy napływają mi do oczu, gdy po raz kolejny czytam Twoje wiersze. Twarz wykrzywia mu się w grymasie zazdrości, tak bardzo chciałbym, żeby były dla mnie, chciałabym, żebyś o mnie myślała, tak jak ja o Tobie myślę.
Nie chcę już udawać, że jestem zabawna, że jestem mądra, nie chcę robić z siebie idiotki oczekującej na poklask tłumu.
Jedyne czego pragnę, to pójść z Tobą na Powązki i całować się namiętnie za grobem mojej ulubionej poetki. Nie musiałabyś nic mówić, nie musiałybyśmy się spieszyć, gdy będzie się ściemniać, złapię Cię za rękę, poczekamy.
Zamkną nam bramy, zamkną wyjścia, zostaniemy tam same, na noc, usiądziemy na płycie nagrobnej, grzejąc sobie dłonie nad dużym, glinianym zniczem, wdychając zapach stearyny i gnijących kwiatów. Wyjmę termos pełen białej herbaty, będziemy ją pić, udając, że w ciemności listopadowej nocy ma kolor naszych przeżartych dusz.
