Merve Black była kochana przez wszystkich w Hogwarcie. Piękna, dostojna Krukonka, której serce było przeszyte dobrem. Nie było w niej ani grama złośliwości, zawiści czy zwykłej zazdrości. Nigdy nie odmówiła nikomu pomocy, zawsze służyła radą dla każdego, kto tylko jej potrzebował. Była wręcz idealna. Wszystko co robiła dla ludzi, było bezinteresowne. Nie oczekiwała od nikogo zapłaty.
Fred Weasley po raz pierwszy zainteresował się losem Merve, kiedy potrzebował wypracowania na eliksiry. Chciał wykorzystać jej inteligencję oraz dobroć, by pisała za niego eseje. Robiła to, wierząc w jego poprawę oraz czyste intencje. Bo przecież nikt nie chciałby wykorzystywać tak dobrej osoby, prawda?
Lecz było inaczej, a Merve gorzko przekonała się o tym zaraz po podsłuchaniu rozmowy bliźniaków. Nigdy nie odmówiła Fredowi pomocy, a on potraktował ją jak rzecz, która figurowała w jego głowie jedynie jako prywatna maszyna do pisania wypracowań. Wtedy Merve po raz pierwszy zetknęła się z ludzką złośliwością, ponieważ wcześniej nie miała z tym nigdy do czynienia. Była zła, czuła się oszukana. Frustracja doprowadziła ją do łez w bibliotece, kiedy kolejny raz Fred Weasley poprosił ją o esej.
Joselyn Humphrey poradziła jej jedną rzecz, która w oczach Merve zdawała się być bardzo niemoralna. Josie chciała, by jej przyjaciółka specjalnie napisała Fredowi wadliwe wypracowanie, by mógł za to dostać najgorszą ocenę i wreszcie zasmakować karmy za swoje okropne zachowanie. Pod wpływem impulsu oraz złości, zrobiła to. Jeszcze tego samego dnia spotkała się z gniewem Weasleya, który dopadł ją zaraz po kolacji. A przynajmniej w taki sposób przewidziała sobie to wszystko.
- Dostałem Trolla, za twoje wypracowanie. - oświadczył zakładając ręce na piersi. Oparł się o filar, a Merve westchnęła. Była prostolinijna i szczera, więc postanowiła taka pozostać także i w tej sytuacji.
- To twoja kara, Fred. Za twoje paskudne kłamstwo wobec mnie. - odpowiedziała pewna swoich wierzeń, na co rudowłosy roześmiał się szczerze, pokazując jej rząd białych zębów. Nie był na nią zły, ani trochę. Chciał wyciągnąć z niej normalne, ludzkie odruchy, ponieważ go zainteresowała.
- Jeden Troll mi nie wadzi, mama i tak jest dumna z poprawy moich ocen. Ale w ramach zadośćuczynienia, może chciałabyś wyskoczyć ze mną na piwo kremowe w Hogsmeade?
- Jestem umówiona z Joselyn. - powiedziała dość sucho, kierując się do Wieży Krukonów.
- Rozumiem, że nie jesteś zainteresowana randkowaniem, Black. A co powiesz o przyjacielskim wyjściu na kawę? - krzyknął za nią, lecz się nie odwróciła. Uśmiechnęła się jedynie pod nosem. Cały wieczór spędziła szczerząc się sama do siebie i nie odpowiadając Josie na żadne pytanie.
Pierwsze przyjacielskie wyjście na kawę zdarzyło im się na początku kwietnia, kiedy Fred po miesiącu błagań wreszcie wyciągnął ją do Hogsmeade. Był szarmancki, przystojny oraz dobrze wychowany, a to dawało mu duże rokowania w oczach Merve. Pomimo niechęci do podziału na klasy społeczne, nie chciała spotykać się z kimś, kto byłby prostacki.
- I wtedy wrzuciłem łajnobombę na drugim końcu korytarza, żeby George mógł wykraść nasze szachy, bo inaczej nigdy w życiu byśmy ich nie odzyskali. - rzekł zaśmiewając się do łez, na co Merve uśmiechnęła się delikatnie. Jej dobre wychowanie nie pozwalało na występki w postaci nagłych wybuchów śmiechu czy głośnych rozmów, czego nauczyła ją babcia Walburga już, gdy miała sześć lat. Tak było w rodzinie Blacków, a ona chciała być dumną dziedziczką rodu, chociaż to jej brat, Notos, miał nim zostać.
- Nie jestem zwolenniczką żartowania w taki sposób z innych ludzi. - odezwała się cicho, splatając ręce na stoliku. - Nie wiem czy do końca mnie zrozumiesz, ale mama opowiedziała mi historię Flicha.
CZYTASZ
Koniec żartu| Merve Black + Fred Weasley
Fanfictionkrótka opowieść o bratnich duszach, którym nie dane było się połączyć