To my [Creepypasta]

18 1 0
                                    


Pisane pewnego chłodnego walentynkowego popołudnia w roku 2017, poprawione i ulepszone ciepłego popołudnia ostatniego dnia czerwca roku 2019

Mam na imię Krzysztof, lat 25. 15 grudnia 2016r. Zbliżały się święta, a ja wciąż tkwiłem w tym więzieniu, które nazywam pracą. Siedzę tam po dwanaście godzin dziennie, od ósmej do dwudziestej. Nie mam czasu zobaczyć się z rodziną, która mieszka dosyć daleko ode mnie, bo w święta oraz weekendy też muszę pracować. 

Mój kolega, Jan, jak zwykle siedział przy stanowisku komputerowym obok mnie. Piliśmy sobie czarną, mocną kawę bez mleka oraz cukru. Standard. Czasem sobie pijemy herbatę, ale jest to rzadkością. Na śniadanie ani picie nie mamy przerwy. Nie będzie żadnych zamówień ani telefonów? Możemy jeść, ale cały czas musimy pozostawać w swoich stanowiskach. Jedyne przerwy jakie mamy to wyjście do toalety. 

Po powrocie do naszych domów zawsze z Janem rozmawiamy. Czy to Facebook, czy Skype, zawsze przez wideo. Obmawiamy jak się czujemy po wyczerpującym dniu w pracy, o sprawach biznesowych też rozmawiamy, ale głównie o sprawach prywatnych typu: „Rodzina" i inne podobne. Nic nie zapowiadało tego, że ten dzień będzie inny. 

Wszystko przebiegało dobrze i sprawnie. Prawie wszystko. Po godzinie piętnastej Jan musiał iść do domu. Źle się czuł. Strasznie go głowa bolała, żołądek też. Razem z innymi kolegami i koleżankami z pracy myśleliśmy, że to zwykła grypa. Przestaliśmy jednak, gdy odszedł od stanowiska. Kierował się do toalety. Niby wszystko było w porządku, ale przed wejściem do toalety Jan zwymiotował. Wydawałoby się to normalne przez chorobę, gdyby nie jego stoicki spokój. Niczym się nie wzruszył i wrócił na swoje stanowisko. Ludzie byli zajęci swą pracą, więc tylko ja i jeszcze kilku pracowników zwróciliśmy na to szczególniejszą uwagę. Zapytałem go:

- Ej, stary. Nic ci nie jest?

Okręcił do mnie głowę. Ten wyraz twarzy... to nie był Jan jakiego znałem. Odpowiedział:

- Wszystko w porządku... czemu pytasz?

Po tym pytaniu minęło na oko pięć sekund po czym dodał:

- Stary.

- Właśnie zwymiotowałeś - powiedziałem - Powinieneś się wybrać do domu. Dobrze ci to zrobi zwłaszcza, że wcześniej narzekałeś na bóle głowy i żołądka.

W odpowiedzi usłyszałem tylko:

- Masz rację... Krzysiu... pójdę do kierownika.

Po tych słowach byłem przekonany, że coś jest nie tak. Nigdy się tak do mnie nie zwracał. Nawet po imieniu. Mówi do mnie Kawosz. Wzięło się to od tego, że możemy mieć nawał pracy, a ja zawsze mam czas na zaparzenie sobie kawy. Po prostu pracuję po niej szybciej. No i dodam, że uwielbiam pić kawę. Inni koledzy i koleżanki z pracy mówią na mnie Koneser Kawy, bo trochę gustuję w różnych rodzajach. Dość o mnie. Pora wrócić do Jana. 

Miał trochę daleko do domu. Mieszkał na drugim końcu miasta, a ja w centrum. Pojechał do domu swoim Audi A3 rocznik 2006, jednak zanim wyruszył do domu, rzucił mi jeszcze jedno spojrzenie. Uśmiechnął się do mnie... ale nie był to normalny uśmiech. Wywoływał grozę, poczucie niebezpieczeństwa. Postanowiłem się z nim nie kontaktować do końca pracy. Nawet musiałem zostać dwie godziny dłużej w tym cholerstwie. 

Pracowałem za dwóch, a nadgodzin ani premii i tak pewnie nie dostanę. Z pracy wyszedłem po godzinie dwudziestej drugiej. Do domu wróciłem moim starym Oplem Astrą piętnaście minut później mniej więcej. Wszedłem do bloku do mojego mieszkania. Włączyłem laptopa. Zauważyłem, że Jan jest dostępny na Skype. Trochę to dziwne. Przecież bolała go głowa. W takim stanie nie powinien włączać komputera. Postanowiłem nie dzwonić, ale chwilę później on sam do mnie zadzwonił przez wideo, jak zwykle.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 30, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OneShoty, czyli Creepypasty, itd.Where stories live. Discover now