Mężczyźni, szczególnie popularni i przystojni, powinni chodzić na siłownie, spędzać weekendy na imprezach lub ze swoimi pustymi dziewczynami.
Na szczęście Na Jaemin nie był popularny, przystojny może trochę, lecz ubrania z outletu przysłaniały jego blask, dziewczyny nigdy nie będzie miał, a (według siebie samego) mężczyzną jeszcze nie był.
Osoby niepopularne i nieprzystojne, o Jaeminie mowa, właśnie siedziały przy stole w kuchni i zajadały się owsianką, która smakowała dokładnie tak samo dziesięć lat temu, kiedy owe osoby były jeszcze dziećmi. Nastolatek rozmyślał właśnie o swoich problemach i, mówiąc prawdę, problemy te były o wiele gorsze niż na przykład moje.
— Co się stało, słońce? — spytała matka Jaemina, pochylając się nad Jaeminem (i jego śniadaniem też).
— Nic takiego. — westchnął w odpowiedzi blondyn. — Po prostu nie mam humoru.
Pani Na, nie załamująca się już nad tym, jak mało zjadł jej syn, oparła się biodrem o blat.
— Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zawsze możesz powiedzieć o tym mi? — bardziej spytała, niż stwierdziła. — A–albo swoim przyjaciołom! Masz jakichś, co nie? — dodała szybko.
— Nie no, dzięki mamo. — powiedział oburzony Jaemin, ale po chwili zorientował się, że jego matka wcale się nie myli. — Tak właściwie, to nie, nie mam żadnych przyjaciół.
— Znam takiego jednego chłopaka, syn mojej przyjaciółki. Chciałbyś go poznać? W sensie, mieszka w Chinach, ale nie wydaje mi się, żeby w tych czasach to był problem, macie te małe komputery i inne takie.
Cisza. W pomieszczeniu zapadła cisza, ponieważ Jaemin wcale nie uważał, że powinien zareagować w jakikolwiek sposób na słowa matki. To okropne zjawisko nie potrwało jednak długo, zostało przerwane przez niesamowicie głośne szczekanie psa zza okna.
— Preferuję listy. — powiedział chłopak odkładając miskę do zlewozmywaka.